rozbrzmiewa kołysanka
węchu w
słonecznikowych sklepieniach pałacu
którego wejścia strzegą
motyle uszy
kiedy ja nie słyszę
one pachną
za czworo
droga jest chroniona
piedestałem wspomnień które w
kagańcu
podsłuchują
zmysły cudzych wrogów
bronią moich okien
plastry pszczelich uczuć
zalepiają szczelnie
warstwy
wyć bojowych tymi
kłami fosfo-
ryzującym okiem
obaliłam ciebie zaszczepiłam
rozum na przekocie
wiosny