Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

aglO

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez aglO

  1. Plastik pomarańczy Mniej niż trzy. Tyle była warta nasza nibymiłość. Zaczęło się pięknie i niebanalnie. Miał odbyć się bal, wielka feta. Co to w labiryncie krzeseł i stołów plączą się wipy. Jednak na gruncie tych rzeczy znaleźliśmy się tylko my. m y Ja w tej nazbyt obcisłej, uwypuklająco - ukrywającej sukni I ty w wersaczowskim fraku. m y Leżeliśmy na marmurze jak na śniegu I śmialiśmy się do rozpuku jak dzieci. (gdy zasypiałam tego wieczora przed oczami miałam twoje niesforne włosy...) co dalej? co dalej? co dalej? Było... Dalej dużo uśmiechu, śmiechu, półśmiechu. Lawirując między nimi właśnie gubiliśmy smutek. t y Każdego ranka budziłeś mnie dwukropkiem z gwiazdką. Czasem na dokładkę do dwukropka dostawałam tez nawias (prawy nawiasem mówiąc) t y Między moim – tym charakterystycznym – zmarszczeniem brwi, A przygryzieniem wargi, byłam już jedyną i najdroższą (zdaje mi się, że nawet nie zdążyłeś wycenić) Między potarciem brody, A skonsternowanym drapnięciem ucha Cały świat z okien komunikatora dowiadywał się, Że nikogo bardziej nie miałeś Nikogo dotąd tak nie kochałeś (zawsze ten cholerny komplet : mniejniżtrzydwukropekgwiazdka) Wreszcie między przymrużeniem oczu, A rozchyleniem warg, Wszystko zaczęło mnie mdlić. Dziś oglądam cię przez Moje okno I widzę, że znów jest jedyna w komplecie. A minęły mniej niż trzy dni.
  2. Czego się nie robi, by.. drab in płaszcz gdzie spojrz ę i zajrz ę szczebel. Ha! Jak pięknie jest na niebie. Tylko te oczy twoje, zmrużone, wpatrzone... Ręce założone zazdrośnie. B u m i t r a c h ! s p a d ł a m ? w kuch ni mak gdzie stan ę i pójd ę chlebek. Ach.. Tak pięknie było na niebie.. Teraz mam je skupione, zmęczone… Ręce rozłożone Serdecznie.
  3. Poprostu. spotkaliśmy się jak zwykle o 12.43, czasu jakby nieziemskiego złapałaś mnie wzrokiem za mały palec i tak szliśmy. nurzaliśmy sznurówki w kałużach zwanych pożądaniem czasem tańczyłaś przede mną walca z wiatrem, żebym zazdrościł. niedbale rozpięliśmy się między żartem a serio bez szaleństw. byliśmy.
  4. W lusterku motocykla w lusterku motocykla oglądam mozolność betonu pamięć mierzę ostatnimi dwoma dniami zdążyłam odejść i wrócić. twoje ręce mimo wiatru przemierzają kilometry pod moją znoszoną skórą czy się cieszę? czuję, że trzymasz mnie mocno, jak wtedy, gdy uśmiechając się do ściany tego, co przed nami pierwszy raz jechałeś z dłońmi na moich piersiach. tak, cieszę się, bo wiem, że jak tak jedziemy, nikt nam nie podskoczy. w lusterku motocykla oglądam swoje drżące z podniecenia ciało. i za nie dziękuję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...