Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sonia_Sucharska

Użytkownicy
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sonia_Sucharska

  1. Wiem że to się nie stanie Choć stać by się mogło Lecz ja nie chcę I chcę jednocześnie I boli tak mocno Zrezygnowanie Daje potęgę Gdy wszystko stracisz Nieba dosięgasz Wolność w zasięgu twoich rąk By znów boleśnie Budować „nowe” stare I znów zawisnąć nad Przepaścią Zjeść dobre śniadanie Odhaczyć dzień dobry Przespać dzień zły I dalej po prostu żyć
  2. Gdybym była kimś kto regularnie podlewa kwiaty Gdybym mogła odwrócić przez los rzucone karty I wciągać świeżą poezję nosem W zapachach rozeznanym Ale niema mam Ogrody które przy mnie usychają Lub umierają z nadmiaru Frustracji Gdybym tylko była tak na jaką zasługujesz Ile bym mostów nie spaliła Ile bezludnych wysp dla nas nie zdobyła Nadal będę niemal niema Niezauważalna jak zmieszane w tłumie twarze
  3. Zrozpaczona Suzie sięgnęła po kolta, którego Hank zazwyczaj używał na „akcjach”. Przytknęła lufę do skroni i poczuła chłód, który sparaliżował na chwilę jej ciało. „Potrafisz to zrobić Suzie!” krzyczał głos w jej głowie. Jednak ona nie czuła się w pełni gotowa na „ten” krok. Przelotem spojrzała w lustro nad kominkiem nieczyszczonym odkąd spaliła w nim resztki swego poprzedniego zatęchłego życia. Jej twarz odbiła się w zimnej tafli. Niepodobna do siebie sprzed miesiąca, gdy zajadała się wraz z Donną świeżymi morelami kupionymi za jedyne 2,99 dolara/kilogram. Jej twarz postarzała się, cienie pod oczami świadczyły o całkowitym zmęczeniu albo o nieprzespanej nocy. Cóż, Suzie zaliczyła to i to. W końcu zamordowanie Hanka i ta cała reszta, w której dosłownie musiała się „babrać” wymagała nieco wysiłku. Do tego cała noc kombinowania: Co zrobić z ciałem? W końcu jednak poszła po rozum do głowy i odnalazła kanister benzyny, którą jej zapobiegliwy mąż trzymał w komórce. W końcu przyszedł czas Hank by twoja chorobliwa przezorność na coś się przydała – powiedziała oblewając posiekane kawałki wysokooktanowym paliwem. W siekaniu też była dobra. Pamiętam… - mówiła do siebie – „urzekłaś mnie kuchareczko!”. Warto było uczyć się, jak kroić cebulkę a jak pora. To są piórka a tamto kosteczki. Hank, mój drogi już nigdzie nie odfruniesz. Faktycznie, zostały już tylko kosteczki… Jednak nawet babranie się w świeżym jeszcze ciele Hanka nie było najgorsze. O wiele bardziej dokuczliwy był smród, który chciał po sobie pozostawić. Niemożliwością było zostać w tym samym pokoju, w którym dopalał się rozdrobniony na kosteczki mąż. Suzie jako wzorowa gospodyni i na to miała radę: wystarczyło kilka butelek olejków, które przywiozła z Indii jej zwariowana teściowa w prezencie. Jej? Właściwie to jemu! „Żeby koszule Hanka pachniały. Nie wiem jak mogłaś prać je tylko w proszku? To nie do pomyślenia!” – No to wypachnijmy Hanka! Egzotyczne pachnidła rozlały się strumieniem po worku, w którym zamknęła swoje dawne życie. Niedopałek papierosa rzucony z największą pogardą jaką mogła w sobie mieć ta drobna kobieta dopełnił dzieła. Jasny płomień rozświetlił pokój w jednym z mieszkań na obrzeżach miasta. I tylko Bóg jeden wiedział co tam się wyrabia. Większość mieszkańców Paterien o tej porze zbierała się do pracy, lub przewracała na drugi bok. Była 4.00. Do godziny piątej po Hanku zostało już niewiele. Kosteczki, które mogła z łatwością wrzucić do torby i zakopać kilka mil za miastem. Może nawet tam gdzie Hank jej się oświadczył? Ale w tym momencie nie poczuła tego co chciała. Nie było satysfakcji, którą powinna dać jej zemsta. Zamiast tego w jej umyśle pojawił się obraz matki przełożonej, która za czasów szkolnych straszyła ją i resztę dziewczynek z jej klasy piekłem, w którym płonie wieczny ogień. Czy to taki ogień, w którym spłonął Hank? Strach kazał jej odpokutować. Skazać siebie. Jej pokutą miała być śmierć, gdyż tak bardzo pragnęła żyć. Niestety, jej perfekcjonizm przesądził. „Nie mogę przecież odejść w tym pobrudzonym od sadzy i krwi kostiumie? A ta fryzura? Już dawno powinnam pójść do Annet, żeby zrobiła mnie na blond… I ten rozmazany tusz.. Wyglądam jak stara baba. Nie mogę tak umierać. Nie to nie była wymówka. Suzie od małego musiała skrupulatnie o wszystko zadbać. Nie czuła się dobrze, gdy coś nie było dopięte na ostatni guzik. Tylko to łączyło ją jeszcze z Hankiem. Zamiłowanie do drobiazgów, które wiele z zwyczajnych ludzi nie zauważa. Wszystko inne rozwiało się jak pył przed laty. Jak oceniacie? Proszę o szczere komentarze. To mój pierwszy "raz" więc chciałabym wiedzieć czy mam kontynuować "przygody" Suzie? Te hieroglify: " to cudzysłowy, wycięłam z worda ten fragment i nie chciało mi się zmieniać tego ale da się zrozumieć :)
  4. Gdy głowa ciężko chyli się do snu skąpana w zachodu barwie a Ty wiesz, że dzień zmarnowałeś jedząc, pijąc, siedząc i patrząc tylko jak wskazówka zegara biega nieustannie i tylko tyle, w pracy się wykazałeś nic ponadto a teraz dzień się kończy niesmak pozostał po niedopalonym papierosie i coś ściska na dnie a on zadzwoni i zapyta: -co tam mała? co dziś porabiałaś?- a ja wystraszona bo nie miałam celu planu na dziś nie zrealizowałam nie pisałam pracy nie umiałam się uśmiechnąć nie umiałam podnieść wzroku nie potrafię więc powiedzieć nic. -a wiesz praca, zakupy drobne pięć bułek, odgrzany kotlet no i jakoś tak- M - Ale jak to? Byłaś bezproduktywna? K - Kochanie. Przyznaję. Tak. M - Znów? K - Tak. Jestem niezaradnasłabawiemprzepraszam. M - To koniec. Nigdy nam razem nie wyjdzie. Żegnaj! K - Ale ja Cię kocham! Po drugiej stronie dźwięk odkładanej słuchawki I tak jakoś trochę smutno, źle, że wcale mnie nie kochasz tylko chcesz bym miała cel. Tak trzeba. Nawet mama mi mówiła. Ale mamo, kochanie, apeluję! Ja mam cel. Kochać i kochaną być. Zbyt mała siła argumentu. Odrzucony wniosek zginął gdzieś w niszczarce projektów na życie w szufladce XXI wiek (K) - kobieta (M) - mężczyzna
  5. @makarios_ No cóż nie na wszystko jest lekarstwo. Wszyscy w tych czasach chcieliby iść na łatwiznę, zamiast spróbować to po prostu "przeżyć". Nawet to zło, które nas dotyka.
  6. @makarios_ exactly! prawda, że życie ma czasem taki gorzki posmak i kolor?
  7. @makarios_ To, że potępi Cie Bóg, nie oznacza że jesteś beztalenciem. Można np. oddzielić sztukę od religii, prawda? Przede wszystkim może nie tworząc a oceniając innych? Czasem nawet gówno może być niezłe. Jeszcze zależy co masz na mysli mówiąc: gówno?
  8. @makarios_ Jako żywo zacne te wersy bardzo. Ale czy i ty w tym momencie nie "postponujesz" chociaż innym to wyrzucasz? Każdy ma własne doświadczenia i tworzy to, co mu się podoba. Nie wszystko jest na poziomie "światowym", aczkolwiek każdy ma prawo do wyznawania własnych wrtości, które przewijają się w strofach. Nawet gdyby wierzył w Szatana i namiętnie go kochał, to ma prawo o tym pisać. A Ty masz prawo to krytykować (tylko bez hipokryzji) Niechaj chociaż sztuka pozostanie wolna. Amen
  9. życie nie jest słodkie dlatego trzeba dużo cukru sypać do kawy przede wszystkim bo cały dzień przed nami i trzeba go przeżyć choćbyś zapierał się, że nie! że nie wyjdziesz spod kołdry i będziesz tak świadomie leżał z niezgodą wypisaną w bruzdach czoła życie nie jest słodkie kochanie, kawa na stole i babeczki cukrowe baranki lecą przez niebo zielono rośnie drzewo za oknem słowik śpiewa że warto wyjść z dziupli spróbowac jeszcze raz ale zamiast serca czarna plama nie przebija się światło nie ma na to zgody zbyt wiele już przeżyłem by smakować tej "wolności" która z wierzchu cukrowa różowa, pyszna kawa gorzkie rozczarowanie - kawa jest gorzka i czarna
  10. Nie wiem czemu dziś tak lekko i słodko pnie sie mój wzrok po mrocznym, i szarym dniu gdy zamiast promieni Słońca w okno wbija się smętność zła cóż? może dziś dobry dzień na marzenia, które bardziej snem są niż jawą i jak mój wzrok niemożliwie pną się po graniach myślenia niczym kozice górskie ponad te chmury wzlatuje na śnie i słodka muzyka mnie wyrywa ze stalowych fatum szczęk by znów mnie wpleść w warkocz minionych cieni, które zmieniły, zatraciły się w przeszłość zamykając mnie i tylko sen jest przebudzeniem woła mnie a ja z rozgrzanym licem biegnę, na wprost marzeniu z rozchełstanym warkoczem dziś nie martwi mnie nic dziś chcę znów żyć ale jutro? jutra nie ma jeszcze La dolce vita mój słodki sen na pięć minut na jeden, piękny dzień
  11. Claude Monet przeniesiony na łono liryki. Piękna i rozświetlająca się natura, która budzi się do życia. Codziennie od nowa trwa to nieprzerwane piękno.
  12. działo sie to w zamierzchłym czasie średniowiecznych przesądów co przesądami są dziś z nazwy wtedy bowiem prawdą się zwały cóż rzec... on młody ona też i urodziwa dwa magnesy ale ona miała urodzenie a on tylko talent więc w oknie siedziała i barda słuchała co grał tylko dla niej i wzdychać jej przyszło i jemu też, lecz w samotni w królestwie rzezimieszków gdzie zimno i nóż w dłoni zabija każdego kto nie zdoła się obronić danse macabre - powiadają ale on dla niej śmierć przegoni wszak wiadomo nie dotyka ona kochanków im umrzeć nie pozwoli więc on jako żywo dnia każdego wstaje zjada wyżebraną skórkę i w amory się udaje a ona wciąż w okno wpatrzona czeka aż ukochany tęsknym głosem zawoła i piosnkę miłosną wykona on śpiewa ona wzdycha pocałunek przesyła lecz ich nadzieją nawet nie jest wspólna mogiła nie połączy ich natura groby nie wrosną w siebie nigdy razem nie będą ze sobą ani dla siebie ją wydadzą za majętnego dobrze urodzonego jego zbruka ulica zginie w ciemnym zaułku jak ta miłość naiwna co każe jemu śpiewać a jej wzdychać w odpowiedzi i pocałunki skryte przesyłać a może mimo wszytko nie zapomną? życzmy im takiej miłości choć gorzka ona ale cierpliwa rozkruszy mur beznadziei
  13. @zamiatacz_ulic I może to i racja. Ale... Gdyby rozterki miłosne były tylko dla rozterek to czym jest miłość? Czy miłość nie wymaga od nas i rozterek i początkowych uniesień aby potem przejść w coś trwałego, co może nie ma już w sobie znamion początkowych fascynacji i wzbudza w nas lęk ale jest naturalnym następstwem. Gdybym o tym myślała już teraz moja miłość by nie była miłością ale poszukiwaniem rozterek, które przecież tak uwznioślają mnie i moją "miłość". Nie wiem, nie mam pojęcia jakby nam było za kilka miesięcy lub lat, bo dla mnie idealnie byłoby gdyby sny się o nim spełniły. A co potem? Na to mi brak miejsca w sercu a rozum już dawno przez niego postradałam.
  14. nikt nie pożegnał mnie choć czekałam na dotyk ust tych, o których marzę dzień i noc to było proste "do widzenia!" zwyczajna uprzejmość a w sercu milion ust: nie zobaczę Cię już! to było proste i konieczne odwrót w stronę drzwi ostatni raz zamykanych a otworzyłeś je na chwilę tylko wystarczyło. już nie chcę mówić "do widzenia!" co w domyśle znaczy żegnaj ale Ty się nie domyślisz wcale bo nie zależy ci wcale na mnie i mojej rozpaczy
  15. podoba mi się!!! dziś stety i niestety wszystko jest na sprzedaż.
  16. @makarios_ Zaprawdę powiadam Ci iż dlatego jest on w warsztacie. Ale dziękuję za wypowiedź :)
  17. kolos z rodos wstał ubrał płaszcz i poszedł w psią mać bo miał już dość bycia bogiem na posługach nędznych stworzeń miał dość tej trwałości i fundamentalnej potrzeby bycia dla mas
  18. @Kulok_the_Bo$$ Nigdzie nie napisałam, że podmiot liryczny zagarnia cudze żony. Zawsze można je wielbić z daleka. A co do pokus, to człowiek zazwyczaj im ulega. Życie nie toczy się wybranym przez nas torem. Czy Ciebie nigdy ono nie zaskoczyło? Czy miłość nie jest w swej istocie też właśnie takim zaskoczeniem?
  19. @zamiatacz_ulic A któż mówi, że to kobieta? Ja nie jestem ani tradycjonalistką, ani zwolenniczką świata postmodernistycznego. Jestem człowiekiem i czuję. A co czuję opisuję. Tutaj piszę z perspektywy mężczyzny. Podmiot liryczny nie zawsze jest tożsamy z autorem wiersza.
  20. zło wyziera spod poduszki liżę słowa ogniem duszę się gdzie oczu nie zwrócę wszędzie diabeł się reklamuje a ja wciąż ulegam a potem pokutuję lecz niedługo znów wyziera na mnie okiem ślepym łapie za łydki wciąga w pokręconą rzeczywistość smaków i kolorów a potem ulegam i spadam w przepaść bez dna i bez horyzontów w pustkę nieobliczoną kilometry chłodnej przestrzeni bez cienia zwątpienia w dziwne koleje losu a potem nie ma nic lecz niedługo
  21. kontestuję w braterstwo pluję na moje panieństwo to nic że nie było poetek prócz safony przede wszystkim czasem używam mocnych słów zamiast mówiąc bunt kontestacja lepiej brzmi to taki jakby szyfr nieprawdaż? albo feministki ich krąg żądny sławy walka o sprawę misja i odważne czyny nie jestem feministką nie jestem feministką nie wciskaj mnie w tą szufladkę bo we mnie jest mnie zbyt wiele jak na zakurzoną feministkę i za mało na poetycki przepseudointeligentnointelektualny bełkotliwy ton albo indywidualny przenajświętszy indywidualizm odrywający od masy trzeba być indywi... i dokończ sam indywidualnie, kim dziś chcesz być?
  22. ta melodia niech powtarza ja lubie ta melodia tak krótka - 5 sekund istnienia i zamiera piosenka od nowa od nowa repeat repeat a słów nie rozumiem a tylko muzyka mnie uszlachetnia francuski badziew zwykła ściema NIE LUBIE POTOCZNOŚCI ale potocznie rozmemłam swoje emocje i wrażenia nie lubie a kogo obchodzą nielubienia?
  23. różowe kwiatki na białych ustach zjawiają się nieuchronnie tylko szkoda że usychają i zwodzą na manowce tak wcześnie wstałam dziś przegoniłeś mą ukochaną myśl swoim słodkim kłamstwem uszytym z jedwabi i atłasów że mamy szanse przetrwać burzę wywołaną w szklance wody lecz zapomniałeś dodać też że woda ta ma mętną treść już dawno zatruta jest ostro-różowym niespełnionym snem dlatego przestań mówić już przestań! nie chcę bzów ni róż wolę kamienie rzucane pokotem w moją stronę wolę umrzeć przysypana prawdą niż żyć w słodkim kłamstwie uśmiechu bladych ust.
  24. że się tak wyrażę. ja was niczym nie zarażę boście już dawno zapadli na dziwne porażenie myśli ja nic nie zmienię ja jedynie mówi co myśli co myśli ja gdzie tu logika? gdy twardej wody tafla rozbija kruchy Twój cień co po naiwnym w co jutro ubiorę się czy spodenki z diverse? a może suknia od krawca przylegająca ślicznie do martwego ciała? nic na to nie poradzisz brak tu logiki życie niby sen ucieka spod powieki drży jeszcze lekko na rzęsie ale to koniec śmierć to koniec nareszcie! mogę być naga i robić co zechcę!
  25. miękko ścielą się na poręczy schodów w okna ramach jak w zwierciadłach cienie Zachodu Ty jesteś mym zachodem z tobą na powiece świat staje się marzeniem ma w sobie coś niuchwytnego i blaskiem wybuchają pełne rozgdwieżdzone schowane w nocy jak dwa dzikie koty Twoje oczy Ty jesteś moją nocą wysuszonego drzewa pragnieniem rozkuwasz me kamienne serce a gdy noc nawet przeminie znów Cię ujrzę w kochanej dziewczynie gdy tańczysz nieświadoma w włosów twych pozłocie w swojej boskości ja widzę oczy koty nieposkromione żądze bądź już taka zawsze piękna, dzika i złożona jak noc w swej sprzeczności zwinięta w liść piękna cudza żona
×
×
  • Dodaj nową pozycję...