Misz-masz
Wczoraj, jutro... Dni, jak co dzień,
pomieszały coś w przyrodzie,
ale jakoś bez kontroli,
bo natura wciąż swawoli.
Maj się w lutym rozpościera,
tak mu słońce świeci teraz.
Luty wskoczył do koszyka
z październikiem w las pomyka.
Grudzień z marcem wszedł w układzik
i zabawę wnet uradził,
sylwestrową, do południa,
ostatniego marco-grudnia.
Sierpień też niewiele myśląc
dał się uwieść zeschłym liściom
i popłakać się jak bóbr
z listopadem tylko mógł.
Jeszcze kwiecień styczniem ścisnął.
Mrozem, śniegiem się zachłysnął.
Wrócił potem na swe tory,
choć na grypę był już chory.
Czerwiec z lipcem wciąż są razem.
A więc lato pędzi gazem,
żeby się zatrzymać w chwili,
kiedy wrzesień czas umili.
Ale też wycieczki robią.
Inne pary sobą zdobią
po to tylko, by natura
nie zrobiła się ponura.
W interesie ruch być musi!
Nikt się przecież nie udusi
przez to, że misz-masz się robi,
gdy maj styczniem świat ozdobi.
Przyzwyczaić się nietrudno,
zwłaszcza że nie będzie nudno.
I natura jak kobieta
zawsze będzie ta, lecz nie ta.
Prezentuje Państwu, wierszyk nieco naiwny i prostolinijny, o czym świadczy i forma i treść. Proszę o komentarze, które na pewno wzbogacą utwór.