Spadam coraz niżej i niżej
Gdy pomału dosięgam dna
Ono oddala się jeszcze bardziej
Ściągając mnie w mrok
Tam nie ma już nic
Nie ma radości, smutku, zawiści
Pustka
Nagle widzę światło
Przyjaciel czy wróg?
Ono daje mi nadzieję
Na nowe życie
Próbuję z całych sił
Jednak zawsze spotykam to samo
Poniżenie, strach, ból
I znowu spadam
Tym razem już nie na dno
Pod jego ciemną, zabierającą życie powłokę
Taka amatorszczyzna. Proszę o opinie ;)