na zewnątrz szron już pobielił wszystko
tak jak me usta już zastygłe liście
zdrętwiały milczeniem zmrożone
słowa we śnie zimowym niedźwiedzia
ukryte przypadkiem pod poduszką
łzy moje diamenty z lodu są także
policzki poraniły swoim ostrym szlifem
do zeszytu je teraz szybko łapię
zrobię z nich użytek - żalem zabarwione
krwią zimną wierszy morze wykrzyczę
a moje myśli czarne łabędzie spłoszone
chłodnym wiatrem powiewu nietaktem
przegonione inny kontynent może zwiedzają
już pióra zgubiły bo tam jest im cieplej
tutaj jedynie śnieg me włosy zmoczył
ze zdrowiem mego serca się podroczył
mróz je ścisnął za gardło porządnie
ale i tak wniosków z tego nie wyciągnę
jedynie palce gubię w ich wspomnieniach
jak dotykały i język drętwy pęka już bo
nie pamięta jak mówił i w pocałunku składanym
połamał się i skruszył chcąc powiedzieć - Kocham