Edyta_Gaczyńska
-
Postów
17 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Edyta_Gaczyńska
-
-
Wydaje mi się, że połączyłeś dwa wiersze, niezbyt udanie. Uważam,że lepiej by było dla dobra wiersza usunąć wersy od: O wojnie /Aleksandra z Persami... Zrób z tego wiersza dwa utwory i po problemie.
0 -
Ładny wiersz, tak pieknie a za razem tak prozaicznie.
0 -
Ładnie brzmi, ale nie wiem, o co ci chodzi.
0 -
Podoba mi się ten wiersz, wnioskuję, że lubisz leniuchować, kto tego nie lubi.
0 -
Wiersz jest bogaty w ciekawe metafory, ale nie bardzo wiem, o czym piszesz. Czy chodzi ci o jakąś grę komputerową?
0 -
przepraszam ale jestem dysortografem
0 -
wchodzę do domu
strzepuję brud z butów
oglądam się dookoła
mam lekki stres
czuję kłucie po lewej
powitania jakieś słabe, zawstydzone
a mnie zżera ciekawość
jak mieszkają, jak im się powodzi
cisza jak w grobowej desce
zimno w stopy
nie grzeją za wiele, czysto
ale ona ma mnóstwo butów
pozwolił mi wziąść swoje kapcie
miło i tak się filuternie przy tym uśmiechną
pierwszy papieros w gościach
wciągam mocno i szybko
nie wiem co powiedzieć
trochę chłodny wieczór
ogródek mają mały
pokoje jak kiszki
zaprosili nas by się pochwalić
ślizgie ręce, oni są śliscy
dyryguje nim ona
a on czuje się jak zbity pies
ma łysą głowę, nie pasuje mu to
serwują alkohol nareszcie
jaki mocny bimber, dziwnie pachnie
trójca na wyścigi pije
reszta udaje wstrzemięźliwych
gadka szmatka
a ja znowu do toalety
potykam się o pary kolan
ulga
muszę umyć ręce
o czym tak gadają trajkoty
psia mać oblałam muszlę
ile oni mają tego papieru
chyba czas wracać do domu0 -
podoba mi się metafora 'perspektywiczne bicie serca' i epitet 'przeciąg dotyku'
0 -
zamknij się w czterech ścianach
zgaś światło
zatkaj uszy
zamknij oczy
połóż się i nie ruszaj
wyłącz się na świat
przestań odbierać
jakiekolwiek wrażenia
uczyń to najdłużej jak się da
co czujesz, pustkę?
pustkę którą nie możesz przełknąć
drażniącą ciszę bo nie musisz nic odbierać
suchy i drętwy język
który oduczył się od pieszczenia słów
niewolę nic nie robienia
samotność mrowiącą skórę
świadoma śmierć zmysłów i bodźców
na chwilę tylko
bo można się nią zadławić
w większych dawkach
w porównaniu z nią
śmierć jest o niebo lepsza
o ironio0 -
Rankiem wypełzłam z obezwładniajacej kołdry
szukałam po pokoju drugiej ręki
wypadła mi w trakcie ubiernia przez okno
włożyłam język na swoje miejsce
bo było już za ciasno na protesty
brew przykleiłam czymś pod ręką
chyba już jestem gotowa
zaczekaj
tylko jeszcze sprawdzę…0 -
dzięki, poprawiłam
0 -
wysuszone dziąsła językiem
zlizuję osad
gdzieś wibruje echo banałów
w toczonych sztywno znajomościach
pinezki zdążyły wkuć się w powieki
a broda ku dołowi leci
pożółkły dym żłobi koryta w odmieńcu powietrzu
niektóre kroki doczłapały się podróży
ja zaś ulegam hipnozie doktora zegara
poczekalnia w guścikach
powietrzne bańki przetaczają się
po wygłodniałych
ktoś rzucił mnie zdechłym śledziem
że aż omdlałam
nasłuchuję, czuwam
migawki przyjazdów i odjazdów
a to tablica rozkładu0 -
Śliczna, gdzie umykasz
wyszoruję dla ciebie każdą drogę,
usunę wszystkich rywali
tylko zauważ moją niepozorną konstrukcję mizerności
mrugam do ciebie w kostiumnie z cienia i winy
przenikam najdrobniejsze detale twego boskiego ciała
żongluję w pozornym humorze
choć serce mi głośno bije
przeklęty klaun w moim głosie
nie chce mnie słuchać
odsłania skrawki mej niepewności
w przypływie desperacji drapię w podłogę
dech odbiera mi składną mowę
zamień niezdarność moją w piękny śpiew
tylko w ślepocie i głupocie będziesz mi wierna
nie znęcaj się nad żałosnym piskiem
to tylko osto zahamował samochód za rogiem
bierz mnie okaż łaskę
zlituj się bo mi los nie sprzyja
a może szara myszka za tobą
chętniejsza będzie
zestrujmy razem nasze instrumenty
aż kicz będzie tryskać z fonntanny0 -
na smyczy prowadziła kołtun wyrywających się
zrytmizowanej rutynie powłóczystych kroków
pieśń własności
odświeżone kończyny skakały w pooranej glebie
toastom użyźnienia nie było końca
a nostalgia za wolnością
wielokrotniła uderzenia piersi
entuzjazmem rozszerzała gest
rozpryskiwała się po żyznej ślinie0 -
zszorowałam z zębów rozbitków próchni
ostatni znoszony lump wypłukał się
w wydychanym powietrzu
płytka warstwa
tuliła się do ciepłych naparów
odgrzewanych w tkankach wirusów
odpitych przetłuszczeniach źrenicy
jaskrawość przechyliła się
w mglistości zorzy
wbiła się w kit szkliwa
dopiero rama wrażliwości witrażu
utkała rzeźbioną płynność
konstruując przetrwalniki
0 -
zdrętwiałam z chłodu kulejąc z rutyny
moje sztywne kostki wybijały rytm
krtań na dobre utknęła na styku zamka polara
marzę o wbiciu się w ciepłą pościel
korytem potu docieram do bram
gdzie papilarny dotyk rozkuwa zamek
w rzędzie szafek odnajduję mój znany uścisk
próżnię wypełniam resztkami siebie
uniżenie składam głowę ku majestatowi wpływów
drżą moje myśli pod wpływem wibrujących zdań
odbija się muskularne dźwięki
w tłumie zagapionych uszów
ktoś zciera płytki kurz
walczę z oddechem
mijając pejzaże
dzika wędrówka
zdziera wózek
metalicznym uściskiem
spinam poślady górą i dołem
aż korzuch z oczu
pcha popołudnie
w nurt nadzieji
rzuca w ramina
koło ratunkowe promieni0
stara kobieta
w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Opublikowano
wstydliwie mierzy starość
zmarszczki okrutnie odbijają prawdę
siwizna dodaje doświadczenia
ale niekoniecznie rozumu
zwiodczenia i opuchglizna
codzienna litania bólu
trudno posądzić kobietę o mądrość
bo zazdrość i arogancja
psują całokształt
samotność pochyla kruchość
młodość nie zawsze bywa owocna
bez męża wysiaduje częściej gorycz
próchnieje w plotach
a życie sumą niezadowoleń
tak bez godności wysiaduje się
życie