Gdy poeta odszedł zbyt nagle, po cichu,zostają zakładki ksiąg niedoczytanych,pomysły, pośpiesznie spisane na strychu,rozedrgane myśli, parę słów nieznanych.Poeta odchodzi. Obcy usuwająwłosy, co przywarły na starych poduszkach.Zagnieżdżone słońce, które innych budzi,pieści żarem ciche ślady po opuszkach.Kiedy go tu nie ma bezmyślne personypalą w jego piecu notatki i listy,sny o jednym wierszu, pisanym przez lata,co miał być, po latach, dziś na ustach wszystkich.Usuwa się jego stare pamiętniki,wyrzuca jedyny krawat i koszulę,zapałki, noszone w portfelu zapiskii zdjęcie kobiety, połamane czule.Odchodzi poeta, a ze starej szafyostatni raz na spacer idą jego buty,stary, spruty sweter rękawy przecieraa fotel i biurko idą spać na skróty.Umiera poeta. Nikt już nie podlewaw całym domu jednej, lichutkiej paprotki,darte są dyplomy, jakieś zaświadczenia,niknie legowisko ulubionej kotki.Nie jemu znów biją te dzwony w niedzielę.Zetlałe wycinki znów odrobią dniówki.Spieszący donikąd nowi właścicielena drzwiach odrapanych zmienią wizytówki.Za tydzień zdziwiony zamilknie telefon,zaniknie na ścianie pan zegar z kukułkąi inną się treścią zapełnią szuflady,nową warstwę farby zauważy biurko.Znów promyków światła będzie tu za mało,niemych myśli wyjdzie zatarta podnietabo nic się dla świata naprawdę nie stało.Świat się nie zawalił. Tylko zmarł poeta.