Jeszcze wczoraj słodki karaluch
miał tutaj swój dach nad tagmą -
wyśniony niemal.
Powietrze struchlałe
kłębiło się wokół wszystkich,
w oczekiwaniu mądrej sowy
niosącej słoneczne wybawienie.
Pewnie znudzone już było -
pachniało popiołem.
Dziś Męczennik o Dwóch Twarzach
przemyka się cicho i ostrożnie.
Chce, aby powietrze struchlałe
zaświeciło błękitem.
Mała Księżniczka w dłoni
trzyma spray na owady.
Próbuje sprawić, aby
żaden nie przeżył swych dni -
lepiej od niej.
Jutro przyjadą dalecy krewni,
ubrani w wężową konfekcję.
Wieczorna Pani myje okna,
żeby pokazać jak nie-żyje...
...a młodzieniec z babilońskim uśmiechem
i kopytną stopą nad ruchliwym chwostem,
zagląda przez szybę,
sprawdzając czy życie się nie omsknie.