
Lucjan Bieniecki
Użytkownicy-
Postów
34 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Lucjan Bieniecki
-
Pierwsza spowiedż.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pierwsza spowiedź Jendruś huncfot, jak tu każde inne dziecko, Czas spędzał na ulicy, nad niewielką rzeczką, Jak dzisiejszy ma spędzić? W samotności dumał, Póki z kumlem z podwórka się w końcu nie skumał. Jędrek urwis i bencwał, znała go ulica, Z czasem nie przesadzając, cała okolica. Co pomyślał - uczynił, aby było śmiesznie, W miejsce powracał "zbrodni" i było pociesznie. W miasteczku chociaż wielu miało takie sprawy, Nie wiodło się szczęśliwie, bez Jędrusia wprawy. Brali lanie skrzywdzonych lub rodziców baty, Kazały przypominać, że jeszcze dzieciaty. Z Jędrkiem jest inaczej, więc hulał do woli, Bez nutki wątpliwości i cienia pokory. Pierwsza przyszła Komunia, ta pierwsza dla dziecka, Kończyły się zabawy, ulica i rzeczka. Nauki w szkole przybyło, koledzy sąsiedzi, Gotowali do Pierwszej i Świętej Spowiedzi, Ksiądz proboszcz orzekł także: znam różnych huncfotów, Aby przy spowiedzi, nie mieli kłopotów, Niech na kartce spisują wszystkie bezeceństwa, I złodziejskie przekręty, krzywdy i przekleństwa. Jędruś także usłuchał, jak ksiądz proboszcz kazał, Wziąwszy kawał kartki, grzechy swe wymazał. I w dniu wyznaczonym, z duszą na ramieniu, Poszedł grzechów się wyzbyć, o różnym imieniu. Wziąwszy kartkę z grzechami, sumienie z bagażem, U konfesjonała stanął. Potem przed ołtarzem. Jak czytankę odczytał, bił w piersiątka zdrowo, Ciesząc szczerze poprawą i duszy odnową. Wyzbywszy się z serca cierniów, wątpliwości, Życia młode zapędy, dziecięce podłości. Ledwie bramę przekroczył, już stanął przy płocie, Nowe serce zadrżało w niedawnym huncfocie. I napisał cegiełką: „dorośli kazali By Icka – golibrodę po dupie kopali”. Pędząc dalej w podskokach, natknął na piekarza, Który pierwsze potrzeby codziennie rozmnaża. Grube łapsko chwyciło, te wąsiaste licho, Szepło w uszko: Jędrusiu, bądź cicho, a cicho. Wciągnęło w korytarzyk, zciągnęło porcięta, I cięła dupsko paskiem, mściwa i przeklęta. Wbijaj w pączki Jędrusiu, wbijaj gwózdki, zatem, Jak każdy dupcię przetnę, będę twoim katem. I ciął równo, a jemu, ciągle się zdawało, Że w pączku każdy jeden, w kilka rozmnażało. Kiedy wciągnął już spodnie, do dom szedł okrakiem, Boczną wprawdzie już drogą, nowym wszakże szlakiem, Myślał jednak o laniu, myśl zaś rozogniona, Nie baczyła już na nic. Wpadł w Icka ramiona. I niósł Jędrusia w kantor, aż za dwoje uszy, Jędruś myślał potulnie, że dupy nie ruszy. Mylił się wielce zatem. Poniżej ogona, Golibroda lał równo gdzie część rozogniona, Była pączkom podobna. A lał równo sznurem, Za te obrazy różne, pisane pod murem. Gównem walaną klamkę, zerwaną reklamę, I wylane paskudztwa na posesji bramę. Niósł się zatem w trzy pędy, a myśl zniewolona, Była nie gdzie głowa, a koniec ogona. I tak w łapska wpadł szewca, trzy kroki na rogu, Stał szewc Jasiek, zwany Sznurówką, na stopniach i progu. Ręką jedną za żakiet, uniósłszy ku górze, Ujrzał oczy ponure, jak w burzowej chmurze, Nie ujrzawszy piorunów, lecz w treści ogona, Rózga biła piekąca, jak ognie pioruna. Masz niecnoto, dosięgły zadane pokuty, Za te farby wylane na klientów buty. Już teraz nie pamiętał, czy na głowie siadał, Czy tym tyłkiem grzechy wszystkim opowiadał. Żyd Jokiel, przed sklep wyszedł i spoglądał w niebo, Jakby w ono spoglądał za ducha potrzebą. Niby ludzi nie widział, zmyłka była złudna, I uknuta już wcześniej, niezwykle obłudna. Wiedział, że iść będzie, i tędy iść musi, Choćby tylko dlatego, że do mamy, Lusi. Wypatrując nabożnie, łypał jednym okiem, A widok w onym oku, miał obraz szerokim. Jędrek zbity, ponury, w opłakanym stanie, Nie spodziewał się pewnie, że kolejne lanie, Jest w zasięgu ręki. Ta ująwszy rączkę, Miała w drugiej już pasek, zakończony w sprzączkę. Od pasa w dół lała, taka każda sprzączka Odciskała na tyłku i nogach obrączkę. Żyd nie tłumaczył za co. Jędrek już puszczony, Czuł przez Boga i ludzi całkiem opuszczony. Już biec nie potrafił. Wiedział za co lanie, Zostało wymierzone na Żyda kolanie. Chodził na zakupy, w spodniach, z trocinami, Sypał w beczkę z kapustą, no i ogórkami. O ile tym drugim specjalnie nie szkodził, Pluł na nie niemiło lub z myszą przychodził. Tu za miastem, uklęknął na polu, na między, Żałośnie przemyśliwał, którzy to są szpiedzy. Tajemnicy spowiedzi. Pewnie ksiądz spowiednik, Dał pokuty za grzechy drugi odpowiednik. Myślał zatem z przekąsem, gdy już wydobrzeję, Dam ja księżom, dam wycisk, niechże dobrodzieje, Mają za oną zdradę,niechaj zdrajcy znają, Smak grzechu, pokuty, jeśli z nią igrają. Podniósłszy obolały, dotarłszy do domu, Spada niespodzianie, nań na sposób gromu, Ostrożny, a bolesny matczyny szturchaniec, Choć minkę miał niewinną, nie jako skazaniec. Znów matka razem z babką ręcznikami prali, Jakby wszystko wiedzieli i Boga nie bali. Ty gałganie, niecnoto brak ci ojca ręki, Niechaj cię pokrzywdzonych nie ominą męki. Musieli w końcu przestać. I ujrzał na stole, Kartkę wcześniej bazgraną, zdrajcę swą i dolę. Zrozumiał już wszystko, z kumplami gawędził, Przy kościele i pewnie grzechy ktoś mu zwędził. Po kolei obnosząc, trafił doń do domu, Prosząc, aby dana była po kryjomu. Nie dowiedział się teraz, ani również potem, Kto światu objawił w nim taką niecnotę. Od dzisiaj był ostrożny. Spowiedź jednak dała, Że w nim rogata dusza w końcu spokorniała. Józef Bieniecki -
Ludzka dola.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ludzka dola. Dolo ludzka- spływasz łzami, Czasem szlochem pytasz, Z świata myśli i nadziei, Przyszłości nie czytasz. O mizernej suchej twarzy, Szkieł gorączki okiem. Świat bezdomnych i łazarzy, Codziennym widokiem. W mrocznej duszy ciernie smutku, Z krzyżami na plecach. Taszczysz życie po malutku, Jakie ci poleca. Tu doszczętnie upokorzy, Tam dokładnie zbruka. Ledwie oczka swe otworzy, Już doń dola puka. Dolo ludzka,z ludzką twarzą, Gdybyś taką miała. Wymiesiona ku ołtarzom, Bym ci dziękowała. Obłudnicy kasę zbiją, Na ludzkim poklasku. Jesteś wszystkich i niczyją, Choć widna od wrzasku. Józef Bieniecki -
Trzech zbrodniarzy!!!
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Trzech zbrodniarzy !!! Gdy Cię przygwożdził w Krzyżu grzech, Świat zawył aż z zachwytu. Wtedy zbrodniarzy wisi trzech, W tym tylko dwóch bandytów. Rzucą obelgi w Krzyża twarz, I cieszą się cierpieniem. Współczują skały-zimny głaz, Buntują się pęknieniem. I z grobu wstali-zagrzmiał świat, Zawyło nagle grozą. Tam gdzie nie może -sypie grad, A ludzkie grzechy mnożą. W pętach hadesu,moce zła, Motają dziś świat cały. Szatan na nosie hejnał gra, Dla piekła wyje chwały. Sypią się razy-jadu zło, Wylewa się od ludzi. I zawsze kłamstwa drugie dno, Ino obraża -łudzi. A ty wisiałeś-wisisz dziś, Lud pluje i obraża. A ludzi jedna tylko myśl. Jak zrzucić Cię z Ołtarza. Józef Bieniecki -
Wojenko-ponienko.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wojenko -panienko. Panienko- wojenko,czemuś krwawa pani, Za często chłopaków młode serca ranisz. Przebierasz w szeregach,jak niby lada co, Oni za sukienkę młodym życiem płacą. Idziesz po opłotkach,snujesz po bezdrożach, Zwiewna nie dościgła młoda dziewka hoża. Mało kto nadąża,ty trzymasz za rękę, I spoglądasz w oczy śmierci smutnym wdziękiem. Dajże młodym spokój,krew w żyłach nie woda. W niepamięć odchodzi powierzchowność młoda. Zakop,że topory,,miecze i przyłbice, A podwiń rękawy,zakasaj spódnicę. Usiądż koło pieca,jak robota zmorzy, Odpocznij po drodze we długiej podróży. Więcej miotła daje i gary na piecu, Krzątanie po domu, chłopaków podnieca. Pójdą więc za tobą,poświecą oczami, Bywaj ,że poezją pomiędzy wierszami. Z każdej opcji wykrzesz dla siebie trzy grosze, Za nim cię wojenko o rękę poproszę. Józef Bieniecki -
Wojenko-ponienko.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wojenko -panienko. Panienko- wojenko,czemuś krwawa pani, Za często chłopaków młode serca ranisz. Przebierasz w szeregach,jak niby lada co, Oni za sukienkę młodym życiem płacą. Idziesz po opłotkach,snujesz po bezdrożach, Zwiewna nie dościgła młoda dziewka hoża. Mało kto nadąża,ty trzymasz za rękę, I spoglądasz w oczy śmierci smutnym wdziękiem. Dajże młodym spokój,krew w żyłach nie woda. W niepamięć odchodzi powierzchowność młoda. Zakop,że topory,,miecze i przyłbice, A podwiń rękawy,zakasaj spódnicę. Usiądż koło pieca,jak robota zmorzy, Odpocznij po drodze we długiej podróży. Więcej miotła daje i gary na piecu, Krzątanie po domu, chłopaków podnieca. Pójdą więc za tobą,poświecą oczami, Bywaj ,że poezją pomiędzy wierszami. Z każdej opcji wykrzesz dla siebie trzy grosze, Za nim cię wojenko o rękę poproszę. Józef Bieniecki -
W jesienny wieczór.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W jesienny wieczór. Po pięknym lecie tęskny żal, Jesiennie chlipie łzami. I myślą często biegnie w dal, Letnimi wieczorami. Od sielankowych pól i łąk, Brzęczenie- ptaków gwar. Czerwono -złoty nieba krąg, I błogi świata czar. Spisany wierszem czasu dzień, Na tarczy księżycowej. Samotny w drodze drzewa cień, W poświacie brylantowej. Łagodna szarość,blady dzień, Burzy tamtejszy czas. Na polu ,w lesie,brudu cień, Niemową milczy las. Wisi w powietrzu tęskny żal, Chlipie jesieni deszczem. Skręconych z drzewa, z bólu mar, Na śmierć czekają jeszcze. Józef Bieniecki -
Traktat.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Traktat. Wchodzi traktat-więc się rzekło, Obejmuje prawem piekło. Cyrk na miarę plemion dzikich, Młota z sierpem i swastyki. Kacykowie już zasiedli, Nim rozdzielą chleb powszedni, Prawa ujmą, w paszczy kleszcze, Myśli rzucą w nie złowieszcze. Demokracji znak,orężny, Na początek wyrwią język. Z przykazaniem leninowskim, Walczą z przykazaniem Boskim. W tryby wolność raz rzucona, Weżmie jarzmo na ramiona. I stękając pod ciężarem, Głupot dżwigać będzie karę. Że z początkiem już opacznie, Sama w sobie walić zacznie, A pomogą jej członkowie, Stawiać w nogach ,co na głowie. Znów historia krąg zatoczy, By nad sobą się rozkroczyć, I tak stojąc,w własnym kroku, Do starych cofnie Proroków. Józef Bieniecki -
List XXXIX
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
List XXXIX KSIĘŻNICZKO !SNÓW MOICH CIELESNA OZDOBO J MUZO WESTCHNIEŃ ,NAMIĘTNOŚCI WRÓŻKO, SERCA MOJEGO OD ZAWSZE KRÓLOWO, MIŁOSNYCH ZWIERZEŃ WYSZEPTANYM USZKOM. NIM SADZA NOCY W TWOIM,TRON OGARNIE, SENNYM MARZENIEM,KWIATEM NAMIĘTNOŚCI, OŚWIECISZ SERCA MOJEGO LATARNIĘ, WYZWOLISZ ZDROJE WSZECHWŁADNEJ MOŻNOŚCI. J CIEMNEJ NOCY ROSY BĘDĘ SPIJAŁ, RUSAŁKI RANKA W WŁOSY TWOJE WEPNĘ, WIERSZEM MIŁOSNYM SERDECZNIE PRZYMILAŁ, NA USZKO KOCHAM,KOCHAM SŁODKO SZEPNĘ. A GDY JUŻ NOCY OPADNIE ZASŁONA , PĄSOWY UŚMIECH SPOCZNIE NA TWYCH USTACH, UNIOSĘ TULĄC NA SWOICH RAMIONACH, POŻĄDLIWOŚCI NAPADNIE ROZPUSTA, W ZDRÓJ OCZU SPOJRZĘ,PŁONĄCE OGNIKI, RZĘS TWYCH WACHLARZE MUSKAŁ PIESZCZOTLIWIE, OGIEŃ UNIESIEŃ ZAPALI W NAS DZIKI, NA SKRZYDŁACH UCZUĆ POŻEGLUJMY TKLIWIE. PRZESTRZEŃ ROZPALI NAMIĘTNOŚCI ŻAREM, UNIESIEŃ OGNIEM GRANICE PRZEKROCZY, I PŁONĄĆ BĘDZIE UCZUCIA POŻAREM, A ŚWIAT LEGENDĄ BAŚNI ZAUROCZY. DAJMY LOSOWI WOLNOŚĆ I NADZIEJĘ, J UKOŁYSZMY NA ŁONIE NATURY, NASZEGO ŻYCIA BĄDŻMY CZARODZIEJEM RZECZYWISTOŚCI ZDEPTAJ SMAK PONURY. JÓZEF BIENIECKI -
Tatry-Dolina Gasiennicwa.
Lucjan Bieniecki odpowiedział(a) na Lucjan Bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tatry-Dolina Gąsiennicowa. Jest jedną z pereł naszych Tater, Gdzie spojrzysz oczka wodne. Modre kołysze fale wiater, A każde inne i urodne. Rankiem uśpione we mgle fale,jozef Cicho i smutno w głazy biją, Olśnione słońcem, jakby w chwale, Podwójną siłą naraz żyją. Kościelec w poły łączy z granią, Grzbietem rozdziela dwa uroki, Gdy wejdziesz staniesz w końcu na nią Ujrzysz prześliczne dwa widoki. To uboczami tam się wspina, Połacie smreków w wierchu stoją, Kosodrzew łanem się wypina, U góry dwoją się i troją. Złomy granitu błyszczą w bieli, Widać i moren zwały całe, Tam uskok znowu kotły dzieli, Tworząc na niby w piętrach sale. Z czeluść krasowych nagle potok, Gubi swe wody i zamiera, Niknie,by znowu swe podwoje, W Turni Myślenic pootwierać. W łatach pastwiska rozrzucone, Czasem sięgają aż po szczyty, Zwieńczeniem skalnym zakończone, Pośród rzucone brył granity. Oczami stawy wśród mrugają, Mróżą szmaragdem ,czerwieniami, I w słońcu blaski odkrywają, I jaśni wody granitami. Pierścieniem wokół szczyty stoją, W wierchu Świnica-tu królowa, Granaty,Kozie,miejsce stroją, W tym miejscu zawsze o nich mowa. We wszystkie strony rzucaj okiem, Bo z każdej innym jest widokiem. Każda poraża cudu pięknem, Zachwytu mieniąc się obłokiem. Józef Bieniecki