Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

bowit

Użytkownicy
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez bowit

  1. VII __* JUŻ PORA... Jak zacne ręce stworzyły dzieło, w którym wszyscy znajdą miejsce i przyznane role między siebie dzielą, czekając pokornie w kolejce na swój czas i porę istnienia. Co oczy widzą i wnętrze czuje jest trybem życia w wielkiej machinie i skoro jesteś wiesz jak smakuje i dokąd płynie, bo to czas i pora istnienia. Lecz, gdy przestaje rosić niebo a kałuże wchłania ziemia z wielkim pragnieniem i potrzebą nowego życia istnienia, już pora... bowit Warszawa dn....
  2. Co usta skryją głęboko w krtani w sercu uwiera, drażni, rani i co przepełnia nasz los człowieczy, gdy kolec weny umysł kaleczy pióro wypluciem oczyszcza duszę. Dlaczego wszystko ja przyjąć muszę? Bo tyś z gejzeru myśli stworzona, kiełkując pismem z twórczego łona jako lustrzane odbicie duszy. Jesteś tym wszystkim co serce wzruszy. Pięknem, radością smutkiem, tęsknotą i tym, co jeszcze tkwi w nas głęboko. bowit Warszawa dn. 18.02.2013 r.
  3. BURZA Na horyzontu kresie, gdzie morzem kończy się niebo, wzburzona fala żagiel łódki niesie, szarpany wiatrem z siarczystą ulewą z kłębiącej się ciemnej chmury. I tylko czerń okolicy oświetla, rozdzierając sufit ponury, jaskrawe światło błyskawicy. Wśród ryku fal spiętrzonych. Wśród orkanów wycia żeglarz uparty i nie znużony walczy o prawo do życia. Jego wyraz twarzy smutny i ponury rozjaśnia tylko nadzieja płonąca, a oczy wzniesione do góry bezskutecznie szukają końca szalejącego kaprysu pogody, który w sercu każdego lęk rodzi, kto szuka na morzu przygody na małej żaglowej łodzi. Jakie wielkie jest pragnienie do życia u samotnego człowieka. To budzące się w jego sercu wspomnienie o ukochanej dziewczynie z daleka, co gorącą miłością ją darzy, dodaje mu nowe siły, by mógł podołać burzy i wydostać się z cienia mogiły. bowit Warszawa dn.15.04.1973 r.
  4. MIŁOŚĆ Mówisz kocham, to są słowa, które krążą koło ucha. To jest gadka już gotowa, którą się na co dzień słucha. Pusty slogan. Szum muszelki. Przelewanie zimnej wody. Bajer wielki i preludium do przygody. Kocham to jest świetlik mały. Słabym blaskiem tylko świeci. W barwie motyl skryty cały, gdy go ujrzysz, wnet odleci. MIŁOŚĆ kiedy składasz w czyjeś dłonie, ten monolit poświęcenia i wierności z głębi serca ogniem płonie. Całym ciałem z każdej kości chcąc być w parze kompromisów całą gamę składasz w darze nie przez furtkę, ale bramę. MIŁOŚĆ jest przystanią bratniej duszy na jeziorze ukojenia i spokoju. To jest granit, który nigdy się nie kruszy i nie zmienia swego kroju. Stała baza tej MIŁOŚCI, zmysłów góra - nie pagórek - pożądania namiętności, skąd lawina chłonie wnętrze i naskórek, aż leciutko serce ściśnie. Czasem skrycie ukojenia gejzer tryśnie, by powstało nowe życie. bowit Warszawa dn.10.01.2013 r.
  5. dzięki. Pozdrawiam.
  6. Na sztabę złota wielka ochota. platynę jeszcze dostają wieszcze Średni i mali trzymają tylko pręcik ze stali. bowit Warszawa dn.10.02.2013 r.
  7. Chęć twoja skryta w kamieniu cała Dojście do celu twarde jak skała Sukces się zdaje być monolitem Brylant na pewno zostanie hitem laury już z góry płyną lawiną Oby to wszystko nie było gliną bowit Warszawa dn.10.02.2013 r.
  8. Nozdrza kusi aromatem, gdy wiosennym sypnie kwiatem. Kiedy lipiec głaszcze drzewa, wtedy zwykle już dojrzewa owoc pełen barw uśmiechu, czasem wart jest nawet grzechu. Bowit Warszawa dn. 14.02.2013 r.
  9. Dziękuję za uwagi. Są bardzo trafne. Pozdrawiam.
  10. Kiedy po sadzie twa noga kroczy, wysuń uważnie spod powiek oczy. Ujrzysz koronę pięknych drzew, gdzie często rośnie dorodny krzew Stąd też się biorą różne rodzaje, bo krzew i drzewo owoce daje. bowit Warszawa dn. 10.02.2013 r.
  11. Bez nóg, bez rąk na łodydze róży pąk, kombinuje w myśli. Zdało by się trochę liści, które mogą zakryć czoło i nie będzie wkoło goło. Bowit Warszawa dn. 10.02.2013 r.
  12. Na Mazowszu, polskiej ziemi Kępa Polska tętni życiem. Wisła wodę w słońcu mieni, przelewając się w korycie. Kiedy z lodu się wyzwoli nurtem bystrym wały myje. Naturalną siłą woli bóbr żeremia tam swe kryje. A za wałem zieleń łączki krecie kopce zdobią pole, niczym liczne czarne pączki. Tam też wierzby, brzozy i topole. Czapla rozciąga swe rajery białe nad łachy półmiskiem z żabami. Perkozy czernią upierzone całe nad wodą kręcą obroty dziobami, by po chwili dać z powrotem nurka. Kormoran jak posąg zastygł na konarze udając, że podziwia swoje piękne piórka. Kaczki w znanej sobie gwarze przekazują plotki i po wodzie się niesie kacze to gadanie. Zaś w jej toni szczupak skrada się do płotki. Jako smaczny kąsek na pierwsze śniadanie wybrał łatwą zdobycz, lecz nie dał jej rady, bo ciągnąć z sobą przepon ciężki to wysiłek i zamiast biesiady ostatni miał posiłek. Spłoszone karasie i leszcze uciekły w głąb toni, nie minęła chwilka, zostawiwszy jeszcze krasnopiórek kilka i z piasku zasłonę tworząc mętną chmurę. Tylko karp zdziwiony spojrzał w lina stronę, który nie przestawał grzebać pyskiem w mule. Nad nimi srebrem się rozlała uklei ławica, niczym mleczna droga albo gwiazd mgławica, wypatrując okonia jako swego wroga. On zaś ujrzawszy łabędzią rodzinę, która dostojnie cięła wody fale, umknął hen w głębinę, gdzie małże żywot wiodą sennie i ospale. A przy brzegu sarny łykiem czystej wody gaszą swe pragnienie. Szukając ochłody wśród konopianek znalazły schronienie. Potem ruszą wolno, pod górę skarpy. Dalej po ziemi rdzawej, już biegiem, gdzie zaczesane orne garby pod las kładą się szeregiem, by zniknąć całkiem w gąszczu ściany, Choć kadr stop klatką pozostanie, jako widok dobrze znany, zawsze dobiegnie ciche kukułki wołanie. bowit Warszawa dn. 24.01.2013 r.
  13. Słowo, gdy przerywa ciszę swym potokiem dźwięków strugą, wtedy słyszę czy jest wrogiem czy też sługą. Bywa szumem gdzieś w oddali. Melancholią sennie ziewa, aby stłumić gniew na fali, która w żyłach się przelewa. Dźwięczy dźwięcznie głosem młota. Jednostajnym rytmem bije, kiedy chce uchylić wrota, za którymi rozum kryje. Jest i wiatrem, ledwie tchnieniem, gamę treli w sobie nosi. Takim jego jest pragnieniem, gdy o spokój ducha prosi. Jest też strzałą, by ugodzić grotem w serce. Jest i kijem albo pałą, kiedy swędzą obie ręce. Lecz się gubi, całkiem znika we mgle swego przeznaczenia i z baranka robi byka, kiedy nagle w czyn się zmienia. bowit Warszawa dn. 30.03.2010 r.
  14. jeśli chodzi o nazwę widlak zdaję się na fachowca. dziękuję
  15. Góra Nad kotliną dumnie wznoszę całe piękno w pełnej krasie. Zaś łagodnym stokiem proszę - spróbuj sił swych na tej trasie, gdzie początek przy przełęczy i urwany dywan lasu. Brzeg urwiska ciągle dręczy dotyk czasu i kawerna ciało kruszy, tworząc wąwóz wśród kęp trawy. Tam wypływa z głębi duszy potok łzawy. Przy nim bielą zaś naradka wabi pięknem swej natury. Obok rośnie ściana gładka, pchając masyw wciąż do góry. Jego koniec wieńczą schody, które skrywa obłok pary. Lecz mijając te przeszkody nie trać wiary, gdy twe stopy są na grani. I gdy ręce sięgną szczytu okrzyk szczęścia buchnie z krtani : jest nagroda - garść granitu. Jednak to jest ciągle mało, kiedy triumf przeszywa skórę. Duma bucha poza ciało. Kroczy dalej, ciągle w górę, zdobywając szczyty nowe. Trzeba oko mieć sokole i rozsądku pełną głowę, żeby dostrzec świat na dole. W przepaść rzucić pychę całą, a pogarda i egoizm w grocie spłonie, oświetlając ścieżkę małą, by uścisnąć czyjeś dłonie. bowit Warszawa dn. 27.09.2011 r.
  16. Dmuchnął sztygar w gwizdek hardo, by zagłuszyć odgłos pracy, rozglądając się z pogardą czy naprawdę to rodacy. Umilkł nagle syk spawania. Chrzęst metali w rezonansie prętów drgania szeptał tylko gdzieś w oddali. Widłak ślepia wybałuszył. Żuraw nisko schylił głowę. Kadłub cicho się poruszył, gdy sztygara słyszał mowę. "Ja tu teraz pan i władca. Nie bez racji dobry będzie ze mnie radca, bo dostałem pakiet akcji. To nie ważne, że mi dano się pobawić przez dwa lata. Rośnie za to córki wiano. Rośnie również nowa chata. I paciorek zer przybędzie. I nie będzie żadnej sprawy. Wszyscy wiedzą o tym wszędzie, że należą się odprawy. Nie dotyczy to hołoty, która tylko za miedziaki czepia mocno się roboty, by wyżywić choć dzieciaki. Stop! Odłóżcie swe narzędzie. Niech wypełni ludu masa całą stocznię wokół wszędzie. Patrzcie ludzie, pusta kasa! Zapomnijcie o prezesie. Nowe dostał stanowisko. Nowy pieniądz tu przyniesie, gdy przestanie być tak ślisko. Umie mijać punkcik sporny. Czuje kiedy czas się zmienia. W porę zawsze jest przezorny. -- Po to są ubezpieczenia. Teraz krzyczcie o dotacje. Mamy budżet narodowy. Niech się kłócą wszystkie frakcje a my temat mamy z głowy." Płynąc nowym kursem żwawo z wiatrem, który dyma w żagle, omijając w lewo prawo mamy nowy odpływ nagle. Kto obawia się szalupy -- sposób prosty -- zmienia stare w nowe grupy i buduje tunel, mosty. A najprościej i beztrosko oddać komuś, co nie swoje i do tego całkiem bosko, bo dla siebie też ukroję. O Temido! Ściągnij z głowy kominiarę. Zamiast wagi miecz do ręki. Napełnił czas goryczy czarę. Dosyć ludzkiej już udręki. O narodzie! Zrzuć opaskę, otwórz oczy i rozejrzyj się dokoła. Dokąd Polska teraz kroczy?! -- To Poronin echem woła. bowit Warszawa dn.12.02.2005 r.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...