Pochłonął mnie ocean gniewu.
Przyglądam się wrogiemu niebu.
A imię jego 2001,
schował czoło pełne goryczy.
Do abordażu, chłopcy!
Przed nami statek obcy.
Widzę jego maszt swawolny,
czuję się jak orzeł wolny.
Poraniona nasza dusza,
a w sercu złowroga susza.
Z nieba spadł płomień zła.
Buchtujcie liny!
W bakiście są złe bliny.
Chyba tonę...