
Dana_Podlewska
Użytkownicy-
Postów
61 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Dana_Podlewska
-
na pewnej wysokości
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Kraft_ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Czytam Cię, wracam, lubię, choć jeszcze nie komentowałam :) Bardzo... :) -
na pewnej wysokości
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Kraft_ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Czytam Cię, wracam, lubię, choć jeszcze nie komentowałam :) Bardzo... :) -
Zew natury
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Dana_Podlewska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zwierzę i dusza w jednej osobie Co zrobić? - Jestem człowiekiem Bywa, że prym wiedzie dusza I bywa, że wiedzie go zwierzę Są chwile, że myśli, zachwyt zaduma Wypełnia moje wnętrze A innym razem ogarnia mnie Pragnienie Bliskości, Czułości Robi się coraz goręcej I czuję, że rozpadam się Staram się składać ciało do kupy Lecz ono się wymyka, drwi ze mnie Ciało co za wygłupy? Już cała drżę Tętni krew Powoli się rozpływam. Natura - co zrobić? Zew trwania, życia Czy zwalczyć ją w sobie muszę? A może nie W ramiona mnie weź I połącz ciało i duszę. -
Bajka o Plum – Plumie
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Dana_Podlewska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Gdy słońce właśnie wtaczało się na horyzont czerwoną kulą, a fiolety i róże rozpływały się na widnokręgu namiętnym splątaniem narodził się on. Nie miał koloru, ani zapachu. Rozejrzał się. Stara jabłoń dawała mu cień, a szemrząca rzeka rosiła twarz delikatną bryzą. - Kim jestem? - spytał w zdumieniu oglądając swe ciało - Jesteś tym kim zechcesz być - odpowiedziała rzeka - Mam jakieś imię? - Możesz nazywać się Plum - Plum - zdecydowała rzeka - Po co jestem? - zastanowił się głośno nieporadnie próbując przymierzyć swe członki do czegokolwiek. - Skoro jesteś to znaczy, że to ma swój ważny cel. Nikt i nic nie przychodzi na ten świat bez powodu - wyjaśniła jabłoń z racji swego wieku uznając, że ma prawo się mądrzyć. - Skąd mogę się dowiedzieć po co jestem? Spojrzał na drzewo, spojrzał na rzekę. Milczenie wskazywało, że nie są pewni odpowiedzi, ale przecież nie mogli przyznać się do swej niewiedzy przed nowonarodzonym. Rzeka ratując swój autorytet w przypływie olśnienia słonecznego wypowiedziała zdobywając się na wyniosły ton - Ja wiem gdzie jest cel. Moje koryto prowadzi do celu - No to ja też pobiegnę z tobą - ucieszył się Plum - Plum Plum - Plum bez zwłoki ruszył w drogę. Mijał przybrzeżne kamienie i szuwary. Raz piekło słońce, raz dokuczały owady, to znowu zmęczenie odbierało siły, ale biegł wytrwale. - Pomóż mi - zawołała sobą leżąca na brzegu ryba - Nie mam czasu. Muszę biec - odpowiedział Plum - Plum i pobiegł dalej Mijał szumiące drzewa i kwiaty. Przyjemny zapach kusił, delikatny wiatr zachęcał, aby przystanąć, widoki uśmiechały się do niego swym pięknem puszczając oko i prosząc, aby z nimi chwilę pobył, ale za bardzo się śpieszył. - Nie mam czasu. Muszę biec do celu - Pić - wołały kwiaty więdnące na wzniesieniu - Dałbym wam pić, ale nie mogę, bo muszę biec Plum - Plum biegł, szedł, czasami przystawał zrezygnowany i zmęczony zastanawiając się czy faktycznie dotrze kiedykolwiek do upragnionej wiedzy, ale w końcu ruszał w drogę. Chciał wiedzieć. Nie słyszał, gdy prosiła go o pomoc matka piskląt, które wraz z gniazdem wiatr strącił z drzewa, ani gdy błagał zając złapany w sidła. Za bardzo pochłonięty był myślami o celu. Po jakimś czasie Plum - Plum zupełnie wyczerpany dotarł do morza - Czy ty jesteś moim celem? - spytał z nadzieją - Ja jestem celem rzek, ale twoim? To chyba jakaś pomyłka. - Więc co jest moim celem? Po co jestem? Kim jestem? - spytał Plum -Plum rozpaczliwym głosem - Nie wiem - odpowiedziało morze - Pytałeś wszystkich, których spotkałeś do tej pory? - Właściwie nie - zaczął Plum - Plum i uświadomił sobie, że wiele wołało do niego po drodze, a on wcale nie słuchał, bo za bardzo się śpieszył. Pobiegł z powrotem i znalazł martwego zająca, martwe pisklęta, martwe kwiaty, martwą rybę. - Pomóż mi - wyszeptało usychające drzewo. Plum - Plum podlał je, drzewo rozkwitło, zazieleniło się i już wiedział. -
Niestety dla mnie komentarz (1 na 30 wejść) to nie jest żadna informacja zwrotna o tym jaki jest odbiór tego co napisałam. Właściwie nawet nie wiem czy to co piszę faktycznie jest czytane. Dopiero zaczynam na tym portalu. Jakoś tak... nie motywuje to do wrzucania kolejnych utworów. Plusy czy minusy to byłby jednak jakiś komunikat (poprawić się?, zmienić?, kontynuować? odejść?...) Takie jest moje zdanie. Pozdrawiam serdecznie.
-
Tęsknotek
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Dana_Podlewska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
w środku mnie na samym dnie spowity mgłą z tęsknoty schnie malutki ktoś trzepotem rzęs dotyka strun najcieńszych mnie i duszy mej nuci swą pieśń o pożegnaniach tych którzy mną stawali się dziś nie ma ich odeszli gdzieś a jednak są bo on tam jest -
Najnowsza bajka Andersena, ja tylko przekazuję
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na bazyl_prost utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kwiaty, skowronek, stokrotka :)Wciągająca bajka pachnąca latem i poruszająca serducho. Tylko jedno "ale". Piwonie cudnie pachną, a stokrotka właściwie nie pachnie wcale :)) Pozdrawiam. -
Do zadumania... bardzo klimatyczny
-
Świetny :)
-
Góra Życzeń
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Dana_Podlewska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przybiegła do domu podekscytowana zamiatając powietrze podskakującymi kosmykami brązowych włosów okalających twarz i spadających na kark. Zatrzasnęła drzwi rozbijając mętną ciszę pomieszczeń, przebiegła przez sień drzemiącą półmrokiem i zakrzyknęła z uśmiechem. - Mam tajemnicę - zakręciła się wokół kobiety w kuchni zmywającej naczynia - Jaką tajemnicę? - spytała kobieta bez większego ożywienia - Nie mogę powiedzieć, bo jakbym powiedziała to nie byłaby tajemnica - No faktycznie. No to zabierz tajemnicę i idź się bawić gdzie indziej, bo tu nie miejsce. Uciekaj Nie mogła powiedzieć, że koleżanka z podwórka zdradziła jej odwieczny sekret. Nie mogła powiedzieć, że góra za ich domem do której jest zaledwie kilka minut drogi to góra życzeń i że życzenia tam wypowiedziane zawsze się spełniają. Taka góra jest bliżej nieba, więc Bóg musi lepiej słyszeć to co się na niej wypowie niż to co się wypowiada tu na dole. Nawet gdyby powiedziała mamie na pewno by nie uwierzyła. Teraz musiała się tylko tam dostać. - Mamo mogę iść na tę górę za domem? – spytała znów zaglądając do kuchni tuż po jej opuszczeniu - Nie ma mowy. Mało masz miejsca na podwórku do zabawy? Z resztą. Co za pomysł? Tam wszystko jest chaszczami zarośnięte. Jak kiedyś ludzie paśli krowy i kozy - kobieta przerwała zorientowawszy się, że nikt jej nie słucha. Córki już nie było - Ech - westchnęła Mała osóbka nie mogła jednak zrezygnować ze swojego pomysłu. Przecież to była góra życzeń. Tuż obok jej domu. Jakby mogła nie skorzystać z takiej szansy. Zajrzała jeszcze raz do kuchni - Podobno tam jest ścieżka. Może razem mogłybyśmy pójść tam na spacer? - Nie mam czasu na spacery, a ty nigdzie się nie wybieraj. Tutaj masz dosyć miejsca do zabawy. Koniec dyskusji. Idź umyj teraz ręce i siadaj do stołu, bo zaraz obiad podaję. Dziewczynka posłusznie wykonała polecenie matki, ale po głowie wciąż chodził jej pomysł, który przecież musiała zrealizować. Góra życzeń. Musiała, po prostu musiała dostać się tam. Po obiedzie wyszła na zewnątrz, spojrzała na górę, spojrzała na dom. No przecież mama pewnie nawet nie zauważy, że poszła. Będzie myślała, że wyszła do sąsiadów, a ona tymczasem pobiegnie szybko na górę, wypowie życzenie i wróci. Nawet mama nie zauważy. Jak pomyślała tak zrobiła. Już wkrótce ubrana w dżinsy i wytartą bluzę dziarsko maszerowała w stronę góry. Potem biegła, bo przecież miała szybko obrócić, a góra wcale się nie przybliżała, tylko zupełnie jakby na złość wydawała się być coraz dalej. Szła pośród rozświergotanych drzew i raz po raz ujadających psów, czasami wysokie krzewy, domy i drzewa zasłaniały jej widok góry co budziło żywy lęk, czy góra nie zniknęła, albo czy nie przeszła na inną stronę. Potem wyłaniała się przed nią wysoka i majestatyczna. Uff. Co za ulga. Tylko ścieżki wzwyż nie mogła znaleźć. Pokonała czyjś ogródek, potem zarośla. Już była u podnóża góry. Nie mogła teraz zrezygnować. Podrapała się wśród krzewów, poparzyła pokrzywami, ale była dzielna. Postanowiła nie płakać. Szła w górę ciężko oddychając. Śpieszyła się mimo zmęczenia. Musiała szybko wrócić do domu, a jeszcze nie dotarła na szczyt. Kiedy zaczęło zmierzchać przemknęło jej nawet przez myśl, że może lepiej zawrócić, ale wtedy nigdy nie dotrze na górę i jej życzenie nigdy się nie spełni. Przyśpieszyła jeszcze bardziej. Już było niedaleko. Nie zważając na podarte dżinsy, poranione kolana, sączące się zadrapania na dłoniach szła uparcie. Kiedy stanęła na odsłoniętym szczycie, nad skarpą z której widać było pejzaż zasypiających pól, wijącej się rzeki, zielenią ubranej ziemi, kiedy spojrzała na małe domy w dole i na zorzę malowaną na zachodzie była już pewna, że to magiczna góra. Z radością wypowiedziała swoje życzenie. Powtórzyła trzy razy zamykając mocno powieki i ściskając pięści, żeby na pewno góra i ten nad górą ją usłyszeli. Nie rozkoszowała się widokiem, nie zatrzymywała się za długo. Pędem zaczęła biec w dół. Musiała wrócić jak najprędzej. Przewracała się raz po raz. Pośród krzewów i w cieniu drzew było już zupełnie ciemno, pohukiwania sów i szelest pojawiający się obok wydawały się teraz straszne. Chciała już dotrzeć do domu. Potykała się o gałęzie, których nie widziała pod nogami, wchodziła w strumienie, które ukryły w mroku. Zerkała na gwieździste niebo uśmiechające się spośród gałęzi drzew i powtarzała sobie – to przecież magiczna góra - góra życzeń. Co mi się może stać? Muszę się tylko pośpieszyć, bo mama może mnie szukać. Kiedy wyszła na ścieżkę nie wiedziała gdzie jest i w którą stronę skręcić. Coś po drodze musiało jej się pomylić. A może nie pomyliło jej się, tylko w ciemności wszystko wyglądało inaczej. Usłyszała ujadanie psów i poszła za ich głosem . Wkrótce w oddali zobaczyła światło latarni, pobiegła za nim i w końcu rozpoznała okolicę. Pobiegła pędem w stronę domu. Po jej twarzy płynęły łzy ulgi po strachu, który niczym tona ołowiu spadł z jej małego serduszka. Z radością dopadła do furtki podwórka, otworzyła i zatrzasnęła ją z impetem. Podbiegła do drzwi, otworzyła je i stanęła nieruchomiejąc z przerażenia. Z wnętrza domu dobiegał płacz i krzyk matki przeplatany z krzykiem i wyzwiskami pod jej adresem wypowiadane przez męski głos. - Nawet dziecka nie potrafisz upilnować. Do niczego się nie nadajesz ścierwo cholerne! - brzmiało pośród wielu innych okrzyków i wbijało się przez uszy małego człowieka po sam kręgosłup duszy. Musiała iść i pokazać, że jest, więc poszła dzielnie i stanęła w drzwiach. - Ty mała łachudro - usłyszała bełkoczący głos, zobaczyła czerwoną twarz i złowieszczo patrzące oczy potwora, nos przewiercił mdlący odór alkoholu, chciała uciec, ale rzucił się za nią, pochwycił, a potem bił i bił. Rzucił nią o ścianę i o szafę, chwycił pas. Bolało. Krzyczała, próbowała się wyrywać. Mamę też rzucił, gdy próbowała jej bronić. Kiedy leżała z odrętwiałymi z bólu dłońmi i nogami, ledwo patrząc przez załzawione oczy, kiedy on już nie miał sił bić dalej wyszeptała cicho - Ja chciałam tylko, żeby on więcej nie pił. -
Kołysanka
Dana_Podlewska odpowiedział(a) na Dana_Podlewska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Widziałeś ten wieczorny rozgardiasz? to anioły jesieni żegnają wróżki lata noc skrzydlata Dobra magia się dzieje dookoła gwiazdy magię chwytają w ramiona rozsiewają pyłem złotym na poduszki snu okruszki Pocałunki ciepłe na powieki niczym płatki lecą prosto z nieba wszystkie troski zasysają w niebyt nic nie trzeba Szept jesieni z jarzębiny pąsem kołysankę nuci bardzo cicho i otula w zakochaną kołdrę cisza śpiewa Zamknij teraz powieki zmęczone pocałunki gorące na twe usta oraz snów kolorowych tonę niesie tobie właśnie dobra wróżka