Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dana_Podlewska

Użytkownicy
  • Postów

    61
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dana_Podlewska

  1. Po wysokiej pszenicy szeleszcząc idzie lato dojrzałe zmysły pieszcząc smak poziomek i brzoskwini w usta wciska a rozgrzane ciała rosą zwilża wiatrem ciepłym otula unosi szepczą świerszcze wieczorne o rozkoszy aż powoje się tulą do płotu a płot cały pąsowieje w ich uroku Idzie lato gorące rozebrane tylko w kwiatki i zapachy odziane rozsypuje pachnące koniczyny i rozbiera chłopców i dziewczyny Już w gęstwiny zielone poczochrane wysypało soczystych jeżyn dzbanek i uśmiecha się szelmowsko żarem leje gdy ty wzdychasz ono się śmieje
  2. Zmysły niewidzialną siecią chwyta i czy się zgadzam wcale nie pyta po wszystkich receptorach we mnie tak pazurkami przeciąga dogłębnie wywraca duszę podszewką na wierzch aby ją wiatru podmuchem smagać aby ją deszczem oblewać rzęsistym barw dźwięków zapachów obleka mnie wszystkim percepcja tańczy na dziwnym haju i jak tu nie kochać cię piękny maju?
  3. Słońce swym ciepłem dotknęło kory i pień delikatnie szturchnęło. Ptaki w gałęziach trelem donośnym krzyknęły - już wiosna, wstawaj. I przeciągnęło się drzewo potężne, w korzeniach ścisnęło ziemię. Budź się i zbuduj tu schron dla mych piskląt. Zagrał na strunach swych słowik. No dobrze, dobrze - mruknęło ziewając. Żywicą się rozkołysało, Promienie słońca w siebie wchłonęło nadęło się, w sobie zebrało i pękło szatą pąków wiosennych, życie w gałęziach wskrzeszając. I jak tam słowiku? - pyta dumne Słowik trelami zachwyt swój niesie - cucucucudnie. Głos przez przedmieścia niesie.
  4. Szukałam długo tego miejsca we mnie, gdzie spokój błogi i cisza. Szukałam po wszystkich pokojach, po wszystkich serca drgnięciach, umysłu podszeptach, ideach. Już myślałam, że nigdzie go nie ma, gdy nagle wiatr wyszeptał mi, że jest pomiędzy rozumem, a sercem taki punkcik mały, takie miejsce. Zaczęłam się śmiać. No jak odnaleźć go miałam kiedy ciągle toczyły wojnę bez opamiętania? I podpowiedział mi wiatr, że rozejm trzeba brać. - Kiedy każde w swoją stronę? Nierealne Jak? - gorzko się śmiałam a wiatr uparty jak ja wyszeptał, że wszystko się da gdy Bóg... Zaśpiewał jeszcze Zaufaj Mu i zaufałam I wiesz? ... Pomiędzy rozumem a sercem ... jest takie miejsce
  5. Dobrze, że nie jestem chłopcem, bo bym miała nie lada dylemat :))
  6. Kołysze wyobraźnię :) cudownie.
  7. :))) Bez dzióbka proszę :))
  8. napisałam koszyczek z wikliny a w koszyczku jajko kolorowe w jajku małe światełko iskierka która życie ma w sobie nowe śnieg za oknem wiosnę trzyma w pętach a ja jajko do ciebie posyłam stłucz skorupę i przyjmij światełko by lód skruszyć w światełku jest siła
  9. Wyczaruję ci dzisiaj na dobranoc Pyłem gwiezdnym galaktykę nową W galaktyce będzie nowe Słońce Z Ziemią całkiem podobną, lecz nową Będzie miłość się rodzić z kwiatami Będzie dobro padało śniegiem Aniołowie grać będą hip-hop A ludziska grać będą reggae Wszyscy będą się dzielić ze sobą Nikt nie będzie samotny, opuszczony Żadnych wojen, konfliktów zbrojnych Szczurzych sztafet, żadnej ekonomii Miłość będzie się zdarzać tylko takim Co odgórnie są sobie pisani Jak zaiskrzy tak nie będzie ustawać A wspierały ją będą anioły Wyczaruję ci dzisiaj galaktykę Ale zanim się na nią przeniesiemy Może zróbmy co w naszej mocy By jej stworzyć kawałek na Ziemi
  10. Czasami ręka ma zapisuje słowa podane palcom przez duszę. Słowa są małe, lecz co mam zrobić? Duszy nie zduszę. Dom, rzeka, góra, las, wody kropla, ogniska płomień, ciągła wędrówka, strach, miłość, radość, wola istnienia, gnanie przed siebie - czy do zbawienia? Wszystko to razem jak w wodospadzie zmieszane w szumie w szaleńczym pędzie rozrywa i łączy wody krople w kipiącej piany ginie odmęcie. Spoglądam na te wodospady bez potwornego huku i grzmotu, które z kryształu wodę rzucają, kąpią się w słońcu, leją się złotem, które potrafią zachwycić nie niszcząc które potrafią spadać szeleszcząc tak cicho, że słychać nawet śpiew ptaków i świerszcza w trawie. Uciszyć swoje kipiele pomóż mi ciszy aniele.
  11. drugie życie znów kilogramów kilka więcej piersi jak nigdy duże i jędrne plamka tętniąca na monitorze czy to możliwe że to jest człowiek? człowiek w człowieku ba właśnie we mnie maleńkie nóżki maleńkie ręce wierci się kręci brzuch mi faluje czy na policzkach własne łzy czuję? dlaczego szaleje tak durne serce? młody człowieku chcę ujrzeć cię wreszcie no chyba doszczętnie już oszalałam szaleńczo kocham choć cię nie widziałam i wiem z pewnością będę kochała już zawsze i wszędzie będę kochała
  12. po cichutku na paluszkach przyszła do mnie i usiadła rozwinęła swoje skrzydła moje lęki zjadła dała siłę i nadzieję świat wyprostowała najpierw chwiejna lecz rosnąca wciąż silniejsza wiara
  13. zwyczajnie piękny.
  14. Sobotnie popołudnie. Wyrobiłam się w końcu z gotowaniem, praniem, sprzątaniem, prasowaniem itd. Kobiety wiedzą o czym mówię. A więc wyrobiłam się, zajrzałam na moją ulubioną stronę internetową, patrzę, wsłuchuję się w dźwięki domowego zacisza... Moje dzieci zamiast bawić się na podwórku siedzą przed telewizorem? Zawsze to lepiej późno się zreflektować niż wcale. Prawda? No więc w nagłym przypływie olśnienia w kilka sekund zarządziłam wyjście na spacer. - A dokąd pójdziemy? - pyta moja dociekliwa niezmiennie od urodzenia córcia. Wada po mamusi. Trzeba wybaczyć. - W siną dal. Gdzie nas nogi poniosą - odpowiadam - Idziemy wiosnę posmakować - To mamy zjadać wiosnę? - pyta moja młodsza gaduła - Wiosny nie da się przecież jeść - wyjaśnia mój błąd z miną mądrego profesora. Nie ważne z resztą. Wyruszyliśmy. Za domem i łukiem obok rozciągają się wzgórza porośnięte drzewami, krzewami, które teraz prześcigają się w pokazie wiosennej mody. Największy hit sezonu świeża zieleń drobniutkim ściegiem gęsto tkana na wszystkim co ma tylko korzenie i białe koronkowe suknie otulające mięciutko drzewa. Idziemy. Pomyślałam, że posłuchamy ptaków. Nie widać ich zupełnie z gąszczu zieleni , a drą się z każdej strony tak, jakby tu jarmark się odbywał. Nic im po tym. Moje dzieciaki zakasowały je jak nic. Któryś raz z kolei proszę o ciszę, ale one zbyt wiele mają do powiedzenia. - Mamo mogę ja dzisiaj prowadzić? - pyta moja córcia - Nooo... dobrze - zgadzam się z wahaniem, bo to ryzykowna sprawa, ale w końcu sama nie mam dokładnie ustalonego planu wycieczki, więc niech jej będzie. Najpierw drogą, potem w boczną ścieżkę. Zarośnięta ze wszystkich stron - młode, dziko wysiane drzewka, krzewy, nowe i stare badyle, pokrzywy - zdecydowanie świeże. Mój młodszy toczy pojedynki z chaszczami. - Pokonam was. Ja jestem supel-bohatel. Nie pokonacie mnie pokrzywy. Ja mam supel moc - ptaki mogą się drzeć do zdarcia strun głosowych i tak nie przegadają mojej pociechy - Córcia może byśmy znalazły jakąś ścieżkę? - pytam z nadzieją - Właściwie to jakbyś zdradziła cel tej wyprawy to może jakoś byśmy lepiej się zorganizowali. - Idziemy na tę górę - wskazuje z zapałem. - Tu gdzieś była ścieżka. Trochę zarosła, ale pewnie zaraz znajdziemy. Tylko za krótkie spodnie włożyłam i pokrzywy mnie po nogach parzą. Musimy szybko znaleźć szlak. Już wyszłyśmy kawałek w górę stromego zbocza, jakaś ścieżka obok stromego uskoku i mój synek z zapałem walczący z krzakami. Łapię go mocno co by mi mój super- bohater nie uczył się fruwać ze stoku w dół. Przedzieramy się dalej przez zarośla. Tropimy jakąś ścieżkę w górę. Jest - chwilowo wolna. Dalej znów trzeba się przedzierać. Tak czy owak wydrapaliśmy się w końcu na szczyt. Patrzymy. Widok... Wijąca się wstęga Wisły, kręte węże ulic z jadącymi samochodami, domy przytulone zielenią i białym kwieciem drzew. - Mamo zobacz - skacze z radości mój super-bohater - Widać całą naszą planetę. Zobacz. Tam zobacz. Nasz dom widać i moje przedszkole i rzekę widać. Koniec Ziemi nawet widać. A biegun to stąd widać? Pokaż mi gdzie jest biegun. - Nie widać nawet ćwierci Ziemi - ripostuje go siostrzyczka - Tylko malutki kawałek, a do bieguna to jeszcze ho, ho. Nawet Polski całej nie widać... No może pół. - stwierdza rozejrzawszy się dokładnie - Może posłuchajmy chwilę ptaków - proponuję, ale nie ma szans. Mojemu synkowi sikać się zachciało. Pomińmy ten szczegół i posikane slipki, bo zejść z góry jeszcze musimy. Znaleźliśmy inne zejście z innej strony góry, tylko… prawie pionowo w dół z sześć metrów, a potem dopiero trochę łagodniej. Młode brzózki przez które potem mieliśmy przejść zamiast dzikich chaszczy i pokrzyw przekonały mnie jednak do wybrania tej drogi. Córcia pojechała pierwsza - trochę na butach, trochę na pupie, potem wbiegła w gąszcz brzózek i zniknęła mi z oczu. Młodego przezornie zapakowałam na siebie jako plecak, bo ogniki w jego oczkach zapowiedziały, że samodzielne schodzenie w jego wydaniu może skończyć się katastrofą. Przedarliśmy się do ścieżki, tuż przed nosem przebiegła nam sarna, potem bażant, a mojej starszej nie ma. Pewnie poszła do domu i tam nas zadowolona przywita, ale burę za to zbierze. Idziemy do domu z młodym, który dziarsko recytuje - Z góly widać pół Ziemi, z góly widać pół Ziemi, z góly widać... - specjalnie, żebym ptaków nie posłuchała. Proszę go grzecznie, żeby w ciszy posłuchał, a on z uśmiechem nabierając powietrza - Z góly widać pół Ziemi, z góly widać... Doszliśmy do podwórka. Rozglądam się za córcią. Pytam męża. Nie ma, nie było, nie wróciła. Zostawiam młodego pod okiem mojej rozsądniejszej połowy i wracam wystraszona z sercem w gardle. Zgubiłam dziecko. Gdzie ona się podziała? Kurczę. Jak mogłam zgubić dziecko?. Patrzę - idzie. Potargana, patyki we włosach, wlecze za sobą nogi jakby przeszła Saharę. - Gdzie Ty byłaś? Co Ci się stało? - pytam podchodząc i wyciągając patyki z jej włosów - Zobaczyłam ogień, myślałam, że to pożar, pobiegłam, żeby gasić. Biegłam ile sił w nogach przez wszystkie szuwary i chaszcze, żeby las ratować, a tu się okazało, że to ktoś ognisko pali i kiełbaski sobie nad ogniem piecze - dokończyła z rezygnacją w głosie - Aha. I mam ze dwa dodatkowe siniaki. - Tam siniaki - machnęłam ręką - Do wesela się zagoją, ale więcej jak gdzieś razem idziemy masz się sama nie oddalać. Bo będzie taka kara, że... zobaczysz. - Ale sarenkę widziałam. Przebiegła tuż obok mnie - uśmiechnęła się córcia - Ja też. I nie mam siniaków. Wołam synka do mycia, a on nic. Śmieje się i skacze w miejscu. - W tej chwili do mnie bo się zdenerwuję - mówię. Podchodzę i chwytam go na ręce. - Dlaczego Ty się wcale mnie nie boisz? - pytam z rezygnacją - Bo Cię kocham to się nie boję - odpowiada i obejmuje mnie za szyję. Hm. Dzieci. Święta konsekwencjo módl się za mnie proszę.
  15. Jak tylko na nogi pewniej stanie, oczy otworzy nauczy się mówić, to od świtania do nocy samej wciąż pytaniami dręczy ludzi. - Mamusiu gdzie jest właściwie niebo? Na Ziemi, w kosmosie, na innej planecie? Już mam swe teorie, więc odpowiadam. Z westchnieniem dziecko w pościel układam. - To skoro niebo jest w innym wymiarze, gdzie zmysły ludzkie nie mają użycia to po co Jezus zabrał swe ciało? Jak z ciałem do nieba poszła Maryja? ... Czy Bóg to może się mylić mamo? Bo jak dinozaury stworzył i zniszczył To może Mu się nie udały, może Mu nie wyszły? ... Czy jak już ludzkość przeminie mamo I szczury przejmą władzę nad Ziemią To czy dostaną duszę od Boga Tak jak my duszę mamy? A ja tak patrzę i myślę jak wybrnąć Jak odpowiedzieć mam człowiekowi, co we mnie widzi wszechnicę wiedzy, więc sprytnie wtedy tylnymi drzwiami. - Córeczko przytul się do poduszki. Niech przyjdą do Ciebie dobre wróżki, aby ci cicho do ucha powiedzieć, że pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
  16. Magiczny :)
  17. Nie ma oczu, a jej puste oczodoły światło chłoną w czerń zmieniają. Nie ma dłoni, a jej szpony w pierś do serca przenikają. Nie ma ramion, lecz ma macki niewidzialne. Nimi chwyta i oplata twoją wolę, twoje siły i głos dławi, w drżenie wprawia w embrionalnej fazie dusi twe marzenia. Twoje plany śmiałe, lotne w pył zamienia Nie ma krtani, ale w uszy twoje wkłada drwiące głosy kpiny, śmiechy i szyderstwa w jaźń twą wnosi. Nie ma ust, a jednak ssie z potężną siłą twą energię wysysając z każdą chwilą, pozbawiając chęci życia i działania. Strach to bestia. Bestia, która jednak jest do pokonania.
  18. Panowie dziękuję wam serdecznie za komentarze. Obaj macie rację :) Jeśli się dowiemy to nie tu na Ziemi, nie za tego życia, bo człowiek ma wierzyć. Jeżeli nie uwierzy po zobaczeniu tych rzeczy, które ma wokół siebie, choćby zobaczył Boga żywego nazwie go halucynacją, zechce na nim zrobić sekcję i nadal wierzył nie będzie. Tak to już jest ;) Jeszcze raz - Wielkie Dzięki.
  19. Z prochu powstałeś w proch się obrócisz a pomiędzy zatlisz się? zapalisz? zaświecisz? a może westchniesz tylko ciężko i do początku wrócisz jakkolwiek cokolwiek ... myślisz że jakaś siła tchnęła w ten proch świadomość trudu tyle sobie zadała by tylko zabawić się? zakpić? jak taka mądrość która stworzyć była w stanie tak niezwykłe i skomplikowane rzeczy mogłaby sobie pozwolić na takie marnowanie czasu i energii? więc tylko proch? niech będzie, że proch i świadomość prochu czyli ja i On który lepiej wie po co
  20. Oż Ty. Cóż za szaleństwo dzisiaj? Aż dwa komentarze jednego dnia. No cóż? Miłość - wiele potrafi ;)
  21. Ach książę po takim wierszu to aż mam ochotę krzyknąć - Gdzież jesteś moja błękitna krwi? Dlaczego mój zakontraktowany pragmatyk nie potrafi składać takich słów? Znaczy - podoba :)
  22. Szczera prawda, ale to ludzie zauważają, wręcz wyolbrzymiają. Nie wiadomo dlaczego trudniej dostrzec nam to, że pod pokrywką tego co nie wydaje się przyjemne kryje się dobro. Dzięki za komentarz :)
  23. Cztery miliardy lat temu ot chwilka w historii kosmosu planeta Ziemia przestała płonąć lądy i woda wyszły z ukropu. Zaledwie parę milionów lat temu ułamek chwili w dziejach planety istoty chodzące się pojawiły walczące o to by przeżyć. Zaledwie za lat miliard sekunda w zegarze świata połączą się galaktyki już zaczynają się splatać. Tak patrzę w ten kosmos daleki i z lupą szukam swojej małości a ona mnie pyta spojrzeniem smutnym i czymże ten kosmos wobec miłości?
  24. Kropelka deszczu ze słońcem splątana w nieszczęścia szatę piękność ubrana i sama słodycz choć niby słona łza szczęścia tak mała a wielka ona bo czasem w życiu tak się zdarza w podobnej szacie do zła dobro chadza
  25. Na brzegu Morza usiadłam Oddałam falom stopy Zamykam się w jego szepcie A obok dołek kopię Wrzucam tam swoje marzenia Tęsknoty, pragnienia, lęki I dołek zasypuję Morze potężne i wielkie Tobie je dzisiaj powierzam Ty zrobisz z nimi co zechcesz Niczego już nie planuję Nie wiem co jutro będzie Gdy dusza miłość rodzi To kocham wbrew rozumowi Gdy każe tęsknić to tęsknię Jak za krokietem z barszczem - głodny Już nie rozstrzygam sensu Bólu i łez wylanych Utulam się w twoim szepcie Morze łzami Szeptane A Ty mnie wiatrem i bryzą dotykasz Rzucasz do stóp bursztyny I spokój mi przysyłasz Zabliźniasz duszy rany.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...