Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Stopex

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Stopex

  1. Wyjmuje pędzel drżącą ręką maluje kolorowe uśmiechy na sepiowych twarzach z fotografii. A w moich smutnych oczach błyszczą ukryte przed światem szklane łzy. Czemu mnie tam nie ma? Pytanie wciąż szumiące w głuchej ciszy pustego pokoju, docierające echem do osieroconego serca. Przecież zaprosili mnie do wspólnego zdjęcia. Tam tata obok mamy siedzi przytulając ją. Siostra patrzy w klisze figlarnymi oczętami, a tutaj miałem stać ja gdzie teraz świeci pustka na tle białej ściany. Oni żyją dalej w tym zastygłym obrazku bez czasu zmartwień i bólu. We własnym małym świecie. Ułożonym z prostoty miłości. Nie widzą mnie, a może wcale nie chcą, bo śmierci człowieka się nie uwiecznia na fotografii. Czy Oni chcieliby, tak naprawdę mieć na zdjęciu bezgłośny lemat śmierci własnego syna.
  2. Bardzo dziękuje ;) Pozdrawiam także!
  3. Wciąż na nowo próbuje zrozumieć świat. Próbuje zrozumieć ludzi. Lecz im bardziej ich poznaje, Tym mniej o nich wiem. Albo wiem to, czego nigdy nie chciałem wiedzieć. Zgubiłem się, ciągle szukając mojej drogi. Wypatruje czyjejś ręki, która mogłaby mnie podnieść. Ale są tu tylko ludzie, którzy odwrócili się ode mnie. Mają na twarzach maski o uśmiechu pełnym goryczy. W wielkim zwierciadle, oczach Boga, co nas otacza, Widzą jedynie własne plecy. Ja też spojrzałem w swoje lustro, Mam na twarzy tę samą maskę. Próbuje ją zdjąć, szarpiąc się w rytm walca rozpaczy. Słysząc akompaniament przeraźliwego śmiechu, Wszystkich w około. Ale moje dobicie odwraca się, Idąc powolnym krokiem w przeciwną stronę. A ja targany niedowierzaniem i smutkiem, Niczym mała gałązka w trakcie burzy rzeczywistości. Widzę swoje plecy powoli zanurzające się w ciemności.
  4. Miłość nie jest dla mnie. Bo choć serce jest jej pełne, Niepodobna nikomu pić z tego kielicha. Kiedyś wonnym napojem było. Teraz tylko jest trucizną. Bo choć niczym biała gołębica , Z piersi rwie się do czystego nieba, Wzlecieć nie potrafi. Skrzydła ma złamane. W moich oczach tylko łzy. Co ronione deszczem stają się. Może kiedyś ktoś stanie w jego strugach, Poczuje moje smutku krople na swojej twarzy. Nie kryjąc jej za parasolem. Nie zmierzając w innym kierunku, Nie spuszczając głowy, Nie odwracając wzroku.
  5. Odrzuceni przez miłość, Zapomniani przez czas. Idąc powolnym krokiem Potrącając się o pędzących ludzi. Zapodziani w świateł mozaice, Chwytamy Boga za brodę. Rozmawiamy ze sobą Szepcząc niezrozumiałe frazesy, Choć każdy z nas wie, Co drugi ma na myśli. Na wyschniętym polu zbieram kwiaty Czując zapach wspomnień. Więc chwyć moją dłoń i Pocałuj mnie w końcu! I tak wiem, że odejdziesz, A ja będę machał moim sercem Jak chusteczką, którą mi dałaś. Twój pociąg życia ruszy w dal I wzbiją się w powietrze Miliony motyli o barwnych skrzydłach. A ja wszystkie złapie, Włożę do pustego słoika I zabiorę je ze sobą Aby Ci je pokazać.
  6. Bardzo dziękuje ;)
  7. Wpatrując się w mleczną piankę kawy, Słysząc trzaskające drewno otulone ogniem, Rozpływając się w miękkim ulubionym fotelu, Napawając muzyką, co rozsiewa błogi nastrój. Wracasz swoją pamięcią do chwil minionych, Przybijasz statkiem czasu do portu swojej młodości. Jesteś dawnym sobą, jakże innym niż teraz. Ile byś dał czartowi, by znowu tam być? Czujesz te same uczucia, namiętne pragnienia. Na nowo poznajesz tą czarującą dziewczynę. Wszystko maluje się w kwieciste pejzaże. Ten najpiękniejszy czas, nasiąknięty kropelką miłości. Odchodzisz ode mnie razem z moim sercem, Co wyrwało się z piersi, bo bić bez Ciebie nie może. Ból rozstania, wiecznej tęsknoty hartuje człowieka, Rozpalonego żarem płomiennego tańca uczuć. Dźwięk otwieranych dżwi, rozwiewa wspomnienia. Stoją przed Tobą zaklęte w postać ukochanej, Wzruszenie łzę wyciska, co spływa po starym już policzku. Nie zawsze to, co utracone powrócić nie zdoła.
  8. Piłem herbatkę nostalgii Przegryzając ciastkiem pożądania W aranżer ii zachodzącego słońca Tańcząc myślami walca miłości Spojrzenie w uwodzicielskie oczy Nikły uśmiech czerwieni ust Poczucie ciepła jej dłoni Rozpalonego żaru ciała Tak blisko siebie a jednak daleko Złączeni w jedno muzyki brzmieniem Na dnie pustego kubka
  9. Bardzo dziękuje :)
  10. Ujrzałem Ciebie, w całym swoim pięknie. Ale czym jest piękno? Kiedyś nie byłem pewny, Ale już wiem, ze to Ty. Włosy rozwiane na wietrze, Który zazdrosny o ich lekkość. Spokojnie układają się na twarzy. Otaczającą jak aureola świętych. Są jak złociste kłosy, chwiejące się na wietrze Skąpane w blasku zachodzącego słońca. Całe żółcie piasków i skał bledną Na ich widok, O jakże cudny. Skóra godna świetlistego Anioła, A jednak na wyciągnięcie ręki. Nieskazitelność i gładkość jedwabiu. Otula ciało twoje jak najpiękniejsza suknia. Przypomina oświetloną rzeźbę, Starannie wypolerowany marmur. Najszlachetniejszy ze wszystkich. Rozpalony ogniem twojego charakteru. Dotykając jej palcami, gładząc jej wymowność Wodząc po jej cielistej powierzchni. Czujesz jakbyś trzymał w ręku, Najdelikatniejszy płatek wiosennego kwiatu. Spoglądając w twą twarz, Dwie najjaśniejsze gwiazdy. Ukryte w twoich oczach. Świecą blaskiem tysiąca słońc, Który oślepia mój wzrok. W twych oczach widzę zaklętą boginię O szacie najczystszego koloru. Przyćmiewa obliczem odmęty oceanów, Błękit porannego nieba i soczystą zieleń traw. Mogę w nie spoglądać w nieskończoność. Za każdym razem dziwiąc się ich niezwykłości. Są one zwierciadłem duszy, Dlatego dawno zatonąłem w ich pięknie. Pod dotykiem twoich dłoni Niedojrzałe malutkie pączki kwitną, Liście przybierają swoje kolorowe stroje. Woda staje się przejrzysta jak lustro. Chciałbym je pochwycić, przytulić do twarzy. Całować i nigdy nie wypuszczać z objęć. Są jak rękawice boskiego Midasa, Wszystko zamienią w szczere złoto. Piekielna czerwień twoich ust, Nasiąknięta krwią miłości, Oraz soczystością dojrzałych wiśni, Namawia do jednego namiętnego pocałunku. W którym mógłbym się rozpłynąć Jak śnieg pod ciepłem promieni. Odszukać ich niepojętego smaku, Upajać się twoim gorącym uczuciem. Gołe ramiona otulone włosami, Jak kobieta zdejmująca futro. Nadając im wyrazu niewinności. Która czyni z nich prawdziwy skarb. Są jak łąka świeżej wonnej trawy. Powiewna chłodną świeżością Z kropelkami porannej rosy, Spływającymi w radosnym tańcu. Brzuch twój otaczają płatki róż. O woni najpiękniejszej i niepoznanej. Jest widokiem, niegodnym łapczywego oka, Ale ja patrzę na niego jak na obraz. Arcydzieło malarza o niesamowitym ręku. Widać na nim powolne i dokładne Idealne tworzące całość Pociągnięcie pędzla stwórcy. Nogi twoje są ziszczeniem moich snów. Długie zgrabne, o łydkach jak jabłka. Chodzisz na nich jak królowa. Stąpając delikatnie tak, jak opadają liście. Co chce Tobie powiedzieć, przekazać Układając zwrotki, pisząc wiersze? Zalewając potokiem pięknych słów? Wystarczą mi tylko dwa słowa „Kocham Cię”.
  11. Jak kochać przez miłość zrozumieć Świat tak obcy goły bez uczucia Gdzie złożyć kwiat tak wielkiej tajemnicy Czy położyć pod nogi przechodnia Czy zostawić na grobie nieznanej duszyczki Czy niech popłynie rzeką Żeby ktoś na brzegu go odnalazł Czy rzucić z wysokiej mroźnej góry Aby tam na dole ktoś go złapał Czy znowu powtórnie w glebę zasadzić Tak miłość powoli dojrzawszy Otuli cały świat dywanem tych właśnie kwiatów Lecz ten co dał wszystkiemu początek Usechł, płatki jego już opadły Jak kochać a nie umierać
  12. Jego złote pióro skrzypi na papierze Każde słowo w bólu zamacza Krwawym atramentem pisuje litery Łzy kroplą przyozdabia końcówkę Dzieło iście Homeryckie, powstaje z cierpienia Płomień nienawiści łapczywie spala poetę Z popiołów zmartwychwstał smutek przyodziewa Teraz już bez emocji duch z niego ulatuje Powstał z ziemi, co go jak matka wydała W kwiecistej mozaice doznań dookoła W rękach trzyma papier zabazgrany Dzierżawi sam siebie w wierszu zamknięty
  13. stoi sama wśród kropel deszczu jak piękna dama z parasolem przechodnie na nic nie baczą a ona otula ich zimnym światłem latarnia
  14. Dzięki :))) Pozdrawiam!
  15. Bardzo dziękuje :))) Już pozmieniałem. Pozdrawiam!
  16. Kiedyś wielbiłem. Kiedyś pożądałem. Kiedyś po prostu kochałem. Myślałem, że darzysz mnie Uczuciem płomiennym, niezwykłym, Którego znaczenie znaliśmy tylko my. Stałaś się moją muzą, tą jedyną, Najpiękniejszą i najwybitniejszą. Pisałem do Ciebie o mojej miłości. Ubierając w słowa uczucia, pragnienia. A Ty złamałaś mi serce. Cierpiałem. Czując ranę, która się nie zagoi. Odszedłem. Nie widziałaś, nie słyszałaś, nie myślałaś o mnie. A ja, wciąż w ciemności, Zwijając się z bólu i rozpaczy, Dojrzałem świetlistą rękę. Była twoja. Chwyciłem. Znów wielbię Znów pożądam. Znów po prostu kocham. Pączek mojej miłości Pokropiony Tobą, Rozkwitł najpiękniej jak mógł. Jest kwiatem, jest mną. Ale czy znowu nie będzie zatruty?
  17. Patrzcie! Ognie buchają z domów, Płomienie łapczywie liżą ściany. Ty, co wiele masz pseudonimów, Wydałeś wyrok na chsześcijany! Czy naprawdę jesteś tak nie rozumny Aby patrzeć na ludzkie cierpienie? A może po prostu tylko dumny, bo chciałeś mieć obrazu wykończenie. Ognisty twój pędzel wiele namalował, krzyki, ból i serca drżenie! Zaiste piękny los niewinnym zgotował. Wszystkiemu winne twoje w siebie zapatrzenie. Patrzyłeś z pałacu, na te trwogi chwile. Widziałeś jak twój Rzym płonie! Zachcianką zabiłeś, powiedz istnień ile? Ty wiesz, miłosierny Neronie!
  18. Każdy to czuje gdzieś w głębi I każdy zna go od dawna To coś co szarga ci nerwy I w nocy zasnąć nie daje Gdy ważna nadchodzi chwila To on cię szarpie i męczy Nie daje ni chwili wytchnienia A serce lękiem wypełnia Nie jest on niczym szczególnym Zjawiskiem ani złudzeniem Jednak przez wszystkie godziny Umysł przejmuje zupełnie Czy jest on wytworem szatana Co czyha na ludzi zgubionych A może wytworem tych ludzi Co innym chcą tylko zaszkodzić est przykry- to trzeba powiedzieć Lecz koniec nie na tym polega By zabić pozwolić się diabłu A śmierci dać w duszy zagościć Do niego potrzeba siły Niezwykłej woli i męstwa By jego spróbować okiełznać I wygrać tą tak ciężką próbę Bóg raczy dopomóc łaskawie By stres ustąpił, a rozum Zajaśniał pełnią mądrości I wygrać zawody pozwolił.
  19. Chyba czuje w tym wierszu jakąś nienawiść lub niechęć do biednych ludzi, którzy tak zarabiają na życie. Zastanawia mnie jedno " nie bedę jak on się poniewierać" Ciesze się z tego, ze podmiot liryczny jest bogaty i nie musi klepać biedy. :)
  20. Chyba coś Ci nie poszło. Popraw, pozdrawiam :)
  21. Owocem twoich rąk Dostałem moje ciało. Jesteś na mych wargach. W słowach się znajdujesz. Otwarłeś mi uszy, Na melodie twych harf. Dłonie, na wzór twoich. Moje czyny, Twe dzieło. Ręce, a w nich siła, Ty je podtrzymujesz. Oczy, z twoich łez. Wzrok, Twym obliczem. Włosy, trawą świętych pól. Smagane Twoim wiatrem, Mym oddechem. Tchnąłeś we mnie życie, Bo sam nim jesteś. Więc, powiedz mi : Czemu nie kochałem Skoro wciąż Cię widzę W samym sobie?
  22. Ponieważ nie odnoszę słońca jako ważnej postaci, albo wo gule jako postać. Pozdrawiam :)))
  23. Takie było zamierzenie. :) Pozdrawiam
  24. Biały świt, swoimi tańczącymi promykami, Powoli otula zgiętą pod ciężarem rosy trawę. Światło, przegląda się w małych kropelkach, Które spływają po soczystej zieleni liści. Kwiaty ucieszone starym przyjacielem, Odmłodniały w swych barwach, jak pawie, przed godami. Rozpostarły swoje złociste płatki, chwytając promienie. A powietrze napawając aromatem ich miodu. Pszczoły, choć zaspane, zwabione wonią erotyku, Siadają na Kwiecistych kochankach, zakochując się. Świt już w swej młodości rozpostarł ręce, I jak troskliwa matka obejmuje całą łąkę. Skowronek zachęcany przez kolor nieba, Wzbił się w przestworza z nutą koncertu. A ja leżę na tej łące skąpany w blasku, Napawając się wiosną jak narkotykiem.
  25. Chciałbym pisać dla wszystkich! Wielkie dzięki :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...