
WiktoriaW
Użytkownicy-
Postów
51 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez WiktoriaW
-
spakowała problemy i wyjechała do obcego miasta nauczyła się malować wbijać gwoździe i przelewać z pustego w próżne oddychała do utraty tchu dopóki horyzont nie stał się ciemny i wiotki ze ścian zaczęły wydobywać się głosy matki ojca i przykładnej koleżanki nie wiedzą jak drogo kosztuje poranne budzenie wiele razy chciała być u boku dzielić przez dwa ciągła niezgodność nikogo w zasięgu jutro pokazuje że jest już po wszystkim segreguje się według daty ważności
-
Dziękuję bardzo:)
-
Tak zimne, zaraz poprawię, dziękuję:)
-
Dziękuję za komentarz, nie wszystkim musi się podobać. Co do błędu nie zgadzam się jak i reszty opini.
-
Dziękuję, pozdrawiam:)
-
A dziękuję bardzo, również pozdrawiam:)
-
Dokładnie tak i taki stan pozwala osiągnąć spokój, przynajmniej pozorny. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam.
-
Beznadzieja w wierszu, czy beznadzieja wiersz?
-
noszę imię po ojcu najbliżej było mu do podłogi jak mi do pustego łóżka nikogo w zasięgu tylko opuszki zimne i nadchodząca biel choć wciąż pochmurnie wystygłe piersi przybierają kształt butelki miedzy mną a wieczorem nic się nie zmienia uścisk wciąż rozluźnia pozwala przemilczeć siebie bez zabarwień i zapachów płynnie uciekam w spokój mógłby stanąć czas bez dna bez przebudzenia
-
Dzękuję bardzo za komentarze, pozdrawiam:)
-
jeszcze nie jest za późno żeby obudzić czucie w niebieskich łodygach krwi ambitnie myśleć o nieśmiertelności położyć wzrok poza linią wyznaczoną długością rzęs za oknem nie czyhają już mdlejące tulipany ani bakterie na dłoniach nie psują smaku poranka wyznaczając granicę między snem a przebudzeniem teraz świat stał się klimatyzowany wypluwa apatyczne złogi myśli i podchodzi do lądowania na liściach koniczyny jest czysta jak odchwaszczone powietrze wypuszcza z siebie świeże kiełki słoneczników Van Gogha
-
Mi również miło i rozumiem, ale ja płci nie ukrywam, bo mi z nią dobrze. Po cóż się aż tak kamuflować?
-
Rozumiem, ale to zmienia sens wiersza.
-
A może tu wcale nie chodzi o miłość? Do miłości daleka droga, a swoje "grubiaństwa" językowe lubię.
-
HAYQ, to co będzie pointą, jeśli bez ostatnich dwóch?
-
A proszę bardzo Mariuszu. I autorce, bo jestem kobietą, wodą, ogniem i rzeką też...
-
Dziękuję, również pozdrawiam.
-
ciche dni mnożą się jak półwieczność nie wspominasz już o mnie w żadnej formie kontaktów między nami nic nie boli tylko nie znajduje miejsca i szuka stoickich odpowiedzi które przywracają dech nie pytaj dlaczego nosiło mnie na rękach usta spiralnie mijały się w dygresjach nie dostrzegałam zagrożenia ewentualnej okazji na śmierć w listopadowym słońcu i ślepym ufaniu w to co odklejało się od podniebienia od dawna przygotowane czekało na zachwyt świeżym smakiem modlącej się o przypływ układasz mnie teraz w nieistnieniu wyższych uczuć zabrakło do scalenia nagości obcych ciał
-
Dziękuję Wam bardzo, literówkę zaraz poprawię. Pozdrawiam:)
-
Dziękuję. Pozdrawiam:)
-
Kurcze, nie znam sie na takich niuansach, ja sobie tylko piszę od niedawna, czasem lepiej, czasem gorzej.
-
Skąd ja to znam... Typowe dla facetów.
-
Byłam niecierpliwa i nie chciałam czekać tydzień na zamieszczenie wiersza, dlatego Miasteczko tam się znalazło. Te słowa, które wymieniłeś, nie rymuja się, konczą się tylko na tę samą literę. Hmm, nie zwróciłam na to uwagi. Pomyślę o tym. Dziękuję bardzo.
-
Tak myślisz?
-
do sedna sprawy doszliśmy bijąc się po twarzach była kolej na śmierć na pustkę w źrenicach próbowałam cię odbić taki dziecinny bunt przed zamykającym się światem przed powrotem najbliżej było nam bez ubrań zrozumienie wnikało w skórę fizjologicznie drżały powieki a słowa wrastały w siatkówkę myślałam że zakręcasz tubkę od pasty do zębów i kładziesz rękę na biodrze gdy śpię ale ty wciąż łapałeś pion trzymając wzrok w kieszeniach wyszedłeś z miasta układając równo kołdrę we własnym łóżku