Planeta czyściec
Planeto, grzechy kwaśne sącząca
Ślepych starań strugi wpijająca
Domem, ciężkiej modlitwy ostoją będąca
Stóp mych bezrozumnych tętent znosząca
Powracam z grobu, nowo odziany
I znów - wierząc, że ostatni raz
zadam sobie te same rany
Nieświadom zbawienia oddalę jego czas.
Planeto, ogrodzie rajski w betonie zdobiony,
Pałac w tłustym cierpieniu smażony
kolejny postawię. Otóż o to chodzi!
- pomyślę gdy będę już stąd odchodził.
I stojąc nagi w Piotrowej bramie,
- Gdzie czyściec? - strwożony, zadaję pytanie
- Czy głucha przestrzeń słyszy me wołanie?
- Ależ tak! Stamtąd wracasz Panie!