Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jarosław Wikarski

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Jarosław Wikarski

  1. byliśmy tak blisko cierpieliśmy razem nieważne już wszystko pozostało cierpienie byliśmy tak blisko włosy plotły się razem czas niepewnie kradliśmy noc do snu układając każdy uśmiech bez łaski dotyk dłoni muśnięcie wszystko plotło się razem w Nas mówiło milczenie szczerość oczu spojrzenia w głębie duszy czeluście I nic więcej nic razem pozostało wspomnienie
  2. jak co rano wstajesz przeczesujesz żwawe włosy od mądrości białe myjesz oczy co tyle widziały tak by znów zobaczyły wdziewasz skarpety dwie inne bez pary buty z czubkami dziurawymi palto co jeszcze wojnę widziało zjesz coś co Ktoś da wychodzisz drzwi nie zamykając by iść by zbawić świat ten szary twoją mądrością oniemiały oddaj mu serce duszę ciało I nie licz by coś pozostało zostaniesz zawsze w mej pamięci na przekór wszystkim my zaklęci
  3. Zanim przyjdziesz nie w porę jak sąsiad po prośbie gdy już nie zdążę być przygotowany może uprzedź proszę o swoim posłaniu powiedz że tak i tak me dane osobowe sprawdź resztkami sił siądziemy tak naprzeciwko za pan brat chcę wtedy zabrać ten ostatni obraz z dzieciństwa ten z przed lat marzenia nigdy nie spełnione tych wszystkich których było brak rzeczy celowo nie skończone chyba to koniec chyba tak pozwól mi zabrać obraz tego co ukochałem ponad wszystko łąki i pola wiosnę, lato co dane przeżyć mi tu przyszło a kiedy już wstaniemy razem do drogi przygotować tam nie pozwól mi spakować rzeczy nic nie potrzebne przecież nam pozwól pożegnać co kochałem ostatni uśmiech światu dać spojrzenie krótkie rozbiegane ziemską przyjaciół moich brać weź mnie za rękę trochę popchnij kiedy nie będę chciał stąd iść a kiedy zwątpię daj otuchę że czas nam w drogę czas już iść a gdy ostatnia łza już spadnie na czarny twój odwieczny strój zabierz ją z sobą jak zabierasz me życie całe cały znój wychodząc spojrzę raz ostatni na opuszczony ciepły strój me ciało strojem było zawsze a teraz jestem cały twój oczy nie widzą brak oddechu skończone wszystko to już noc idę na wieczny odpoczynek w daleką drogę dobranoc
  4. Kiedy Go spotkałem siedział na kamieniu z długą brodą kiepsko ostrzyżony w miejscu gdzie na co dzień przechadzają krowy martwił się że oni budują kościoły strzeliste i złote malujące zbytkiem mieniące się złotem i szaty purpurą Gdy odchodził swą drogą pobłogosławił By co prawdziwe i święte nie stało się brzydkie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...