Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tymon_Ateńczyk

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tymon_Ateńczyk

  1. Dąsają się chmury, jasne jak płomień świtu, Przestwór zdał się być taflą gwiezdnego zwierciadła... Tam! Szafirowa czeluść już słońce ukradła, Z czary księżyca rozlał się diament błękitu. Cóż to za góra lśni się szkarłatem u szczytu? - To igła Rys! Ostatnia skra na nią upadła; Głębina dolin głuchą pół-czernią pobladła, Słychać szepty cisz tlących się w gmachach niebytu. Próżno spoglądać tam, na te przestrzenie blade! W nich góry drżą jak martwej przeszłości kryształy, Smutek... tam podmuch śnieżnych łez toczy gromadę, Spod powiek turń się białym strumieniem rozlały, Wskrzeszają wieczność - przed śmiercią poproś o radę, Teraz milczą... ach, milczeniem niemal zagrzmiały!
  2. W martwej, zieleniącej się czernią toni Ujrzałem coś, czego w słowa ubierać Nie sposób; przed tym mój duch się ukłoni! Ciało zaś będzie już chciało umierać... Aby go uwolnić z więzień istnienia. Cisza... piorun niebo zaczął rozdzierać Białym światłem - ciemną taflę z kamienia Kruszy błysk, który uśmierca źrenice, Wodę dławią prędkich wiatrów skinienia! I pogrążam się w tej trwożnej muzyce, Patrzę na niebo skąpane w odmęcie Chmur, już rozszarpanych przez błyskawice! Wpadłem we wściekłych podmuchów obięcie! Porywają mnie tam, gdzie obłok płacze Zawieszony na gwiezdnym firmamencie. Na lewo drżące Granaty zobaczę, Gdy tylko odwrócę wzrok od jeziora, Po którym wiatr z fali na falę skacze, I ujrzę Kościelca niczym upiora Na prawo... to piramidy nie szczyty! Hymny mgieł... - chciałbym poznać ich autora. Zawrat przygniotły świetliste błękity - Znów piorun miota się w chmurach bezwiednie, Zaryczał przestwór ciemnością spowity, Ach! Powieka zamyka się, twarz blednie! Pragnę na zawsze zanurzyć się w wodzie: Ujrzeć to coś, skryte w wieczności sednie.
  3. Mimie! Gdzie ja jestem? Czy to oby na pewno jawa? A może sen, o tak bardzo pustym zapachu... Wszędzie wydmy, i trawa, I plaża... pełno piachu! O! Jak wielkim musi to być rozczarowaniem, Że Nicość Nieskończonością okarze się z rana - Strój świata, jakże dziwacznym przebraniem: Dzień martwy - noc na pogrzebie w czernie odziana, I Nic... ach! Tak znów Wszystkim będzie jednocześnie - To J E D N O S Ć, znów, niczym ogień i woda! Rankiem było za późno, wieczorem za wcześnie, Dzień już był za stary, noc zaś za młoda... Spójrzcie! Sam już nie wiem do kogo krzyczę - Spójrzcie, tam! Na te gwiazdy tajemnicze! Co pośród przepastnych sklepień się rodzą Jak feniiksy, gdy na śmierć się nie godzą. Spójrzcie! Wystarczy otworzyć powieki, Nic Wszystkim się staje, dziś, bez wątpienia! Dzień dawno umarł, mrok zapadł na wieki, Dzisiaj szukam lodu pośród płomienia. Słońce zatoneło za cichym horyzontem, Ja Ikarem jestem, albo Bellerofontem! - Chimerę rozsądku zabijam, spadam w morze, I nawet kiedy umrę, powiek nie otworzę! Ta woda bursztynowa, i tonie srebrzyste... Necą - wskoczę w otchłań piany. Tam i bogi, i szatany Na dnie oszalały od cierpkiej soli; Umieram, wiatrem rozszarpany, Umieram... powoli; Fale milkną, aby za chwilę się przebudzić, Aby duszę dotykiem Północy ostudzić, I w nic, płyń! Duchu bez wyborów, Dołącz do rodziny upiorów. Mimie! Wypijmy za podróż! - Łyk morskiej wody! Za odę do nicości! Że noc była już za stara, a dzień za młody! Za życie bez miłości, Bo kto kochał wieczorem, Rano... był już upiorem; Na zdrowie! Kiedyś, Zawsze, Teraz, I niech nikt się nie dowie... Będę słyszał... Zegar tyka, Wrzechświat znika; Dar milczenia - Spójrz! To nicość, ... Bez wątpienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...