Ruda kurwa kołysze mnie do snu, robi to lepiej niż matka, delikatniej. Kobieta o białych dłoniach, które pozostawiają czarodziejskie ślady - zamarzanie jako proces stopniowy. Gorąca kawa, wystudzone ciało. Kołysanki nucone morfinowym głosem Janis - jej też coś ukradła. W gorsecie ukryła gwiazdy, pod podwiązkami oceany. Wieczory obfitują w lekcje wiązania sznurów. Bywają dni, kiedy pozwala myć długie, splątane włosy. Krople spływającej z nich wody zamieniają się w krew - to takie zabawne. Boże, straciłeś jedną z pokazowych sztuczek. Dioptrie ujemne - rozmywający się język, który rozpoczął wędrówkę do ucha. Prastare zaklęcia przyniesione wraz z mirrą i całun pożyczony od Chrystusa. Suka próbuje utrzymać równowagę na (niebo)tycznie wysokich obcasach, jednoczenie zakopując mnie tuż pod swoim powiekami.