
Jan_pradera
Użytkownicy-
Postów
26 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jan_pradera
-
Konkurs www.poezja.org rozpoczęty!
Jan_pradera odpowiedział(a) na M._Krzywak utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Nazywają go Big Bang - Czy myślisz, że dostąpimy nieba ? - Nie chcesz usłyszeć odpowiedzi - Przecież musi coś być coś, co dało początek i nadal nam towarzyszy - Jest coś takiego - Bóg ? - Nie, nie Bóg - A co? - Na początku była przejmująca cisza, a w niej nic , w zasadzie ona była wszystkim. Mgnienie później cisza trasmutowała w lęk, przed nią i jej brakiem. Każda istota boi się od urodzenia do śmierci, a po niej sama staje się obiektem lęku, ową ciszą przejmującą - A ważki ? - Jakie ważki ? - Czy ważki też się boją? Przecież żyją kilkadziesiąt godzin i przez cały ten czas pogrążone w ekstazie, kopulują nieustannie. One nie mają czasu na strach - Mylisz się, kochana, to strach wprowadza je w ten stan, strach przed zaniknięciem gatunku, może nawet boją się intensywniej, gdyż muszą cały lęk skumulować w przestrzeni ledwo paru dni życia - Czyli samobójstwo to uwolnienie od strachu, najwyższa forma odwagi - Nie, to poddanie się, sprzymierzenie z istotą strachu - Tak więc nie ma ratunku, jedyną wartością wspólną wszystkich gatunków jest lęk, nie możemy nic zrobić - Jeszcze jest śmierć, ale to ci raczej nie poprawi humoru - A miłość? Ona jest wolnosćią, kocham cię i nie boje się - Popatrz przez okno - Przeciez pada, nic nie widać - Tym jest właśnie miłość, przelotnym deszczem zasłaniającym ogród lęku, ale, gdy tylko minie w mniej lub bardziej tragicznych okolicznościach, ogród kwitnie jeszcze bujniej - Uważasz, że nasza miłość nie jest wieczna, przestań tak mówić, lepiej od razu mnie odtrąć - Wieczny jest tylko lęk, a ja kocham cię całym sobą. Jestem wpatrzony w twój uśmiech i ślepy na wszystko inne, a z resztą nie ma nic innego, bo jakże można dawać znaczenie czemuś, co nie jest tu i teraz . - Jeżeli strach determinuje nasze życie, to dlaczego nie czcimy go jak bóstwa? - Robimy to, najdroższa, każdy z nas jest pomnikiem lęku - W takim razie, co nam pozostało? - Musimy pozwolić, by nas prowadził. On jest najlepszym przewodnikiem życia, tylko nie można mu się poddać, trzeba zachować dystans. -
Zapętliłem się, a przecież wszystko tak przejrzyste ocieranie się światów, ciepłe pływy uniesień nurty rzek buntowniczo bystre Zapętliłem się w duszy czuję ludzki niepokój przed powietrzem co głazy ukruszy Zanurzony w dostojnym Odpływaniu obłoków W szumie fal który dawno ogłuszył Sięgam wstecz rdzą pamięci gdzie dostrzegam spowite polnym zielskiem dni bosych spacerów Gdy marzeniem dotknięty Uciekałem w najczystsze- niepojęte połacie orderów Lecz upadły marzenia Pasje toną wciąż stadnie Jeszcze żądza czasami uraczy Wymazano złudzenia marionetki paradnej Tak pragnącej swe szlaki wyznaczyć
-
Tego dnia wszystko było inne. Powietrze gęstsze, cisza bardziej głęboka, a promienie słońca nie tak gwałtowne jak zazwyczaj w czerwcowe poranki. Miasto zdawało się podporządkowywać doniosłości tej chwili, zupełnie jakby cały wszechświat, każdy jego najdrobniejszy element okazywał mu należny szacunek. Nawet ptaki które zwykle wypełniają swoim harmonijnym śpiewem zieleń parku miejskiego dzisiaj nie wydawały z siebie żadnych odgłosów, latały tylko z miejsca na miejsce obserwując alejkę którą podążał jakby świadome tego co ma się zaraz wydarzyć oczekiwały na epilog. Michał kroczył pewnie przez pakowe uliczki, z jego twarzy biła czysta radość, już prawie niespotykana w dzisiejszej infocywilizacji zdominowanej przez binarne związki i cyberprzyjaciół. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł się tak pewnie i to właśnie ta pewność upijała go. Wreszcie miał cel, czuł, że może coś zrobić i wiedział, że jego działanie będzie miało wpływ na rzeczywistość. Nucił pod nosem melodie ze swojej młodości i przez chwilę pogrążył się we wspomnieniach, ale tylko tych przyjemnych, już bardzo odległych w czasie . " Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty! Lato, lato, lato Echże ty !". Pierwszy raz od tamtej nocy nie cierpiał gdzieś w duszy. Obrazy które co noc sprawiały , że budził się nagle przerażony i mokry od potu zapadły się gdzieś w czeluście pamięci. Serce jego opanował spokój , cóż za przecudne uczucie od tak dawna nie zaznawane, czuł się jak wygłodzony więzień którego po wielu latach wypuszczono na wolność i pozwolono najeść się do syta. Świadomość, że zaraz do nich dołączy powodowała, że przyśpieszał kroku , oddychał głęboko a świeżość powietrza dodawała mu jeszcze więcej energii. O tak czuł życie, czuł się istotą żywą zdolną kochać, płakać śmiać się szczerze i gotową do poświęceń, czuł życie głęboko w trzewiach, przez lata był tylko elementem umeblowania biura architektonicznego na ulicy grodzkiej, ale teraz to już przeszłość dziś jest czystą radością, uosobieniem szczęścia przed oczyma ma twarz tej malutkiej dziewczynki, jego drogowskazu, ożywiła go i teraz on chciał się jej odwdzięczyć jak tylko potrafił. Przystanął na chwilę, obrócił się dookoła i uśmiechnął radośnie. Znajdował się w samym środku parku który w prost tętnił, życiem pogoda była wyśmienita, powietrze rześkie dzięki chłodnemu wietrzykowi. Każda cząstka okolicy oddawała hołd jednej wartości - życiu. Życie ponad wszystko, życie jako sens życia ! te prawdy filozoficzne wręcz wylewały się z każdego zakamarka parkowych alejek. " Lepszego dnia nie mogłem wybrać " -mówił do siebie, po czym ruszył z miejsca w kierunku mostu obserwując ojca grającego ze swoją córką w piłkę " Już niedługo" -myślał w duchu, a uśmiech nie schodził z jego ust. Było około jedenastej dzieci z pobliskiego przedszkola biegały po trawniku bawiły się i dokuczały przedszkolance która zafrasowana starała się zawrócić je z powrotem na ścieżkę. Michał kątem oka obserwował ten pokaz sił i wyraźnie wiedział kto będzie górą. "W nich drzemie ogień przyszłości, bo czerpią z życia garściami zupełnie nieświadome bliskości dna. Jakże prawdziwe są słowa, że taki piękny jest ten świat gdy nic się o nim nie wie, ten kto to powiedział był prawdziwym mędrcem" . Prawą ręką sięgnął do kieszeni marynarki by upewnić się czy ten jakże ważny zwitek papieru nadal tam jest i gdy już był tego pewien wyciągnął broń z kabury przyłożył powolnym ruchem do skroni i musnął palcami spust "Pora zamknąć cykl"- wyszeptał i rozległ się druzgocący huk beretty kaliber 9 mm który wypłoszył wszystkie ptaki i wywołał panikę wśród ludzi. On leżał w kałuży krwi z pomarszczonym mózgiem na wierzchu i ogromną jamą wewnątrz czaszki, uśmiechnięty jak dziecko w ramionach matki promieniał spokojem.
-
Niestety kiedyś trzeba wstać
-
Nastała cisza ! Ciepły marcowy wieczór leniwe sączy się za oknem Przygnieceni ciężarem słów pochopnie wypadłych Z ust w grymasie bezdechu pobladłych Dogadzamy bezczynnie temu co nieistotne Nastała noc ! Gwiazdy szepczą do siebie, jak przez wieczność po zmierzchu Chcą odetchnąć, lecz muszą ująć blaskiem srebrzystym Nas poległych już dawno, Nas ofiary gonitwy Bo przegraliśmy siebie dobijając do wierzchu Nastał sen ! I brodzimy w błogości tak dalecy i zwiewni Opętani przez szczęścia gorącego potoki My, najwięksi pasterze urojonych utopii Wreszcie tak niedorośli, tak pewni
-
Przytoczony fragment jest paralityczny to fakt, ale to była próba zrobienia czegoś innego, eksperyment który nie wyszedł, chociaż nie wszyscy podzielają pańską opinię, wystarczy spojrzeć na komentarze pod tworem. Co do tworu pani M. treść jest niejasna, twór przekombinowany, przesycony patosem, po prostu słaby i co z tego, że temat taki "dzisiejszy". Wracając do eksperymentu, panie Barycz ja przynajmniej próbuję robić coś innego, a nie bez przerwy białe fekalia owinięte w coraz to inny papierek jak pańskie TWA.
-
Najbliżej mu jednak do woltyżerki wykonywanej przez paralityka.
-
Ikebana, origami, poezja, proza. Ten twór ma tyle samo wspólnego z każdą z tych dziedzin "sztuki".
-
Nie chodzi o czerń jako kolor, tylko o czerń jako masa ludzi
-
Dziękuję :), cenna uwaga rzeczywiście z tą korektą lepiej się czyta, ale zmienia się też treść przekazu
-
http://www.youtube.com/watch?v=ZBu84_vwD8E Kiedyś aktorzy naprawdę byli artystami
-
Haust wieczności
-
Nie ma nic przyjemniejszego niż dekadentyzm
-
Oddycham Ja, wieczność, czerń, wieczność, Ja czasem trudno zasnąć przez nadmiar smutku, życia czy śmierci oniryczne wizje są ukojeniem, ale tylko chwilowym W końcu trzeba wstać wieczność, Ja, wieczność, Ja kolejny haust zimno tu, może to i lepiej dreszcze przypominają o życiu wieczność, Ja, wieczność uwielbam smak kindzmarauli pitego przy kominku zapewne tak smakuje niebo Wieczność delikatnie słodka nieskończona biel
-
Smutne, ale mocne. Refleksyjne
-
Czemu trwożnie patrzysz na mnie? Chcesz jałmużnę wyłkać ? Paniczne instynkty stadne Magia ducha wyschła Wciąż na próżno mrużysz oczy Pukle bujne ściskasz Blask uczucia już nie broczy Żądz pogorzeliska Zamiast jednym być strumieniem Z jednej skały tryskać Letnim wiatrem żyć, płomieniem Próżności igrzyska
-
Bieszczady
Jan_pradera odpowiedział(a) na Jan_pradera utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pańskie sklejanie słów nie jest oryginalne, chociaż mogłoby być śmieszne, jakby nie było tak żałośnie infantylne -
Bieszczady
Jan_pradera odpowiedział(a) na Jan_pradera utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Biorąc pod uwagę charakter pańskiej twórczości nie dziwi mnie ,że właśnie tego typu "zespołów muzycznych" pan słucha -
kwiaty dla zmarłych
Jan_pradera odpowiedział(a) na Jan_Nepomucen utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Niektórzy tutaj zachowują się jak gimnazjaliści na portalach społecznościowych.Jest to bardzo smutne, gdyż myślałem, że jest to portal dla ludzi dojrzałych, a nie zakompleksionych szaraków z mentalnością trzynastolatka -
M. nie śnią się spadochrony
Jan_pradera odpowiedział(a) na LadyC utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Marna imitacja stylu Białoszewskiego -
Bieszczady
Jan_pradera odpowiedział(a) na Jan_pradera utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Purpurowy zmierzch musnął moją skroń Jak antyczny poemat wlał mi spokój w serce W mglistej cieśnienie życia ,tylko Boru woń Potrafi mnie nasycić nieskalanym pięknem Ciepłe strugi powietrza do snu tulą cicho Pod powiekami wyrasta arkadyjski las W szmaragdowym jeziorku śpi spokojnie licho Tutaj znika tożsamość, samotność i czas Tonę w niepamiętania najsłodszych objęciach Umysłem dosięgając czasów równowagi Gdyby tak Bór ojciec pojął mnie za zięcia I z wszechwładną Naturą wesele wyprawił -
stara bajka
Jan_pradera odpowiedział(a) na Mirosław_Niewierszyn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przekaz bardzo niejasny, ale lekkie to i wierszowane, do poczytania -
kwarantanna
Jan_pradera odpowiedział(a) na Jan_pradera utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przebyłem szarość ulic niczyich, skalanych przez ławicę pragnień wypalonych Widziałem zimne oczy bez twarzy, wypełniające pustką wszystko dookoła Przeszedłem krainę lęku istnienia, przeraźliwego i zaraźliwego jak kiła Wyszedłem zdrowy, ale to tylko kwestia czasu i trafię do lazaretu -
Dzięki czemu ? czy to ważne ? żyjemy, przegrywamy, upadamy, wstajemy ptak, wielki ptak oblatuje bezmiar swojego królestwa Cały czas biegniemy gdzieś ,ale wolniej coraz wolniej z czasem szarość spowalnia w nas krew i usypia pragnienia Często spać się chce. zamknąć oczy, odpocząć wreszcie chociaż na horyzoncie jeszcze widać jutrzenki blask
-
Rozpływając się w mych myślach wkraczam w pustkę niezbadaną W wielką nicość pełną pytań gdzie się kończy nawet czas Tam w tej próżni nieskończonej mam swą barkę upragnioną Którą pływam sam jedyny w oceanie pełnym gwiazd I choć wkoło świat jest wielki tak maleńki się wydaje Nie ma ludzi nie ma zgiełku już ucichły krzyki matek Nieważne są kontynenty, w beznadzieji tkwiące kraje W mojej pustce ja mam wszystko mój ocean i mój statek To ja jestem kapitanem jestem jedyną załogą Płynę sam do końca świata nie szukjąc bratnich dusz Nawet gdybym chciał je znaleźć one w niczym nie pomogą Bo tam gdzie ja mam ocean inni mają brud i kurz Pośród mgły białej bezkresnej podróżuje niecieleśnie Ciałem tutaj myślą w bezkres bardziej niż gdziekolwiek wcześniej To miejsce odwiedzam we śnie To mój idealny świat