Bezsenność egzystencją moją znudzona,
Co sekundę robi kroczek w prawą stronę.
Tik-tok, tik-tok – powietrze jest nim wypełnione,
A myśli, gwiazdozbiorem liczb, rozszalałe i wzburzone.
Ranek stopniowy, co kroczek jaśniejszy,
Słoneczny ocean, wieje sztormem kawy.
Cyk-łyk, łyk-cyk, umysł doznał naprawy,
Teraz sprawnie (nie)myśli, jak maszyna wkłada ranek w oprawy.
Automatycznie pożera śniadanie bezsmakowe,
Drzemiąc, każe wyjść snom poza głowę,
Już nie zostanie przytknięta do bezdennej poduszki,
Każe sobie iść wzdłuż codzienności dróżki.