Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

anaus

Użytkownicy
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez anaus

  1. Jeżeli da rade go przeczytać to się cieszę :)
  2. Moja ulica domem biednych ludzi Miejski wąwóz Kamienic odartych z uroku Na murach sztukę uprawia wandalizm Upiększając bloki kolorowym graffiti Moja ulica matką bezdomnych Podarte spodnie , potłuczone twarze Przemawiają jednomyślnie o powadze chwili Która rośnie z każdym wypitym winem Moja ulica drogą do nikąd płomień nadziei dogasa ukradkiem na lepsze jutro dla tubylców cierpiących jak ptaki w betonowych klatkach Moja ulica moją ojczyzną Domem rodzinnym, wspomnieniem dzieciństwa Tu pierwszy papieros, miłość i blizna Nigdy na świecie się jej nie wyprę
  3. Przyznam się szczerze ,że ten tekst z założenia miał być piosenką która posiadała także refreny jednak została ona zmodyfikowana. Może nie jest on dziełem sztuki , jednak umieściłem go tutaj ponieważ został napisany pod wpływem konkretnych emocji, frustracji i przemyśleń jest on po prostu ich skutkiem ubocznym :)
  4. Czekam na jeden cud ,może przyjdzie do mnie mój bóg Opowie o życiu swym i będę go wielbił co sił Czekam na jeden znak może przyjdzie do mnie w mych snach Obetrze z czoła pot pobłogosławi mnie on I da mi szansę nadzieję ,że spotkamy się u niego w niebie że kiedyś mi otworzy gdy zapukam po przebytej drodze I będę się cieszył że jest i będę rozmawiać z nim o wszystkim Bawić się będziemy i tańczyć na wrzosowiskach niebieskich A nawet jeśli nie przyjdzie a nawet jeśli jestem tu sam Czy mogę kogoś uderzyć czy mogę ukraść chodź raz A nawet jeśli nie przyjdzie a nawet jeśli jestem tu sam Nie zabronię nikomu kogo słuchać dzisiaj ma Czym się różnią nasze bóstwa niech ktoś odpowie mi One żyją tylko dla nas tylko dla nich żyjemy my I jesteśmy wszyscy różni tak jak różny jest nasz świat Nie będziemy z nimi lepsi Bez nich będzie płynął czas
  5. Myśli pędzą w niezbadanych kierunkach Kotłują się jak kłęby kurzu po bezdrożach Dokąd wyruszy ten piękny żaglowiec Który wiatr kołysze jak szumiące zboża Który dumnie w słońcu mieni się o świcie Wśród fal płynąć będzie po morskich głębinach Jak morza horyzont ginąc w błękicie Pędząc przed siebie jak górska lawina Ten dziewiczy rejs nie będzie ukojeniem Północny szkwał przeszyje jego żagle Kiedyś tylko wspomnieniem Nazwę chwilę gdy wypływał rankiem Zwiedziwszy świat dryfuje na nurtach Wiodących do brzegu krainy z której przybył Ziemia to jego i choćby przeklęta Nigdy na świecie się jej nie wstydził Unoszę głowę i patrzę przed siebie Czy już przypłynął czy już go widać Osiadł na mieliźnie koralowych raf Dobrze mu tam , tam już jego przystań
  6. Dziękuję za konstruktywną krytykę i rady ... tego mi trzeba ... pozdrawiam :)
  7. Myśli pędzą w niezbadanych kierunkach Kotłują się jak kłęby kurzu po bezdrożach Dokąd wyruszy ten piękny żaglowiec Który wiatr kołysze jak szumiące zboża Co dumnie w słońcu mieni się o świcie Wśród fal płynąć będzie po morskich głębinach Jak morza horyzont ginąc w błękicie Pędząc przed siebie jak górska lawina Ten dziewiczy rejs nie będzie ukojeniem Północny szkwał przeszyje jego żagle Kiedyś tylko wspomnieniem Nazwę chwilę gdy wypływał rankiem Zwiedziwszy świat dryfuje na nurtach Wiodący do brzegu krainy z której przybył Ziemia to jego i choćby przeklęta Nigdy na świecie się jej nie wstydził Unoszę głowę i patrzę przed siebie Czy już przypłynął czy już go widać Osiadł na mieliźnie koralowych raf Dobrze mu tam , tam już jego przystań
  8. Przyjmuję krytykę ...
  9. Zimowy poranek obudził mnie znów Czy zmienię coś moim wstaniem Wokół pustka i strach przed nowym dniem Czy zrobię coś mimo wad ? Czy znowu coś się stanie ? Rutyna dnia przeraża mnie i dziwią w radiu słowa Wstawaj szkoda dnia Powtarzam je wciąż od nowa Bo przecież nie tyle wiary i nadziei oddaje mi to zdanie Co frustracji, żenady, kto żyje tym banałem ? A gdyby me odejście przyszło kiedyś nagle ? Czy coś się wokół zmieni ? Czy coś przegapię czasem ? Żyjemy z dnia na dzień nie znając sensu drogi Co kręta jest zazwyczaj i przez przełaje wodzi A drogowskazów nie ma, na co liczyć trzeba ? Czy słuchać ów pasterzy co pod osłoną nieba Lęk nasz potęgują przed wieczną pokutą Za życia zadaną Czy znają prawdę całą ? Chcę zostawić po sobie ślad mały na ziemi Nie domem, drzewem czy synami moimi Chcę cząstkę mego ducha wpleść w sztuki namiastkę By ponad wszystkie czasy świecił coraz jaśniej By mówił wszem i wobec jak żyliśmy dzisiaj Co cenione było na co można przysiąc że miarą wartości nie jest forma zwiewna Lecz środek prawdziwy co ukryty wewnątrz
  10. wiersz naprawdę zmusza do myślenia .... dosadny i zgrabny ...
  11. Zimowy poranek obudził mnie znów Czy zmienię coś moim wstaniem Wokół pustka i strach przed nowym dniem Czy zrobię coś mimo wad ? Czy znowu coś się stanie ? Rutyna dnia przeraża mnie i dziwią w radiu słowa Wstawaj szkoda dnia Powtarzam je wciąż od nowa Bo przecież nie tyle wiary i nadziei oddaje mi to zdanie Co frustracji, żenady, kto żyje tym banałem ? A gdyby me odejście przyszło kiedyś nagle ? Czy coś się wokół zmieni ? Czy coś przegapię czasem ? Żyjemy z dnia na dzień nie znając sensu drogi Co kręta jest zazwyczaj i przez przełaje wodzi A drogowskazów nie ma, na co liczyć trzeba ? Czy słuchać ów pasterzy co pod osłoną nieba Lęk nasz potęgują przed wieczną pokutą Za życia zadaną Czy znają prawdę całą ? Chcę zostawić po sobie ślad mały na ziemi Nie domem, drzewem czy synami moimi Chcę cząstkę mego ducha wpleść w sztuki namiastkę By ponad wszystkie czasy świecił coraz jaśniej By mówił wszem i wobec jak żyliśmy dzisiaj Co cenione było na co można przysiąc że miarą wartości nie jest forma zwiewna Lecz środek prawdziwy co ukryty wewnątrz
  12. bez wątpienia :)
  13. I po co ten uśmiech niepotrzebny nikomu ? Po skończonym tańcu idziemy do domu By rano znów wstać i otworzyć wzrok Czy to nowy dzień ? miesiąc ? czy rok ? Czy blady świt znów dopada mnie ? O nie … to zwykły sen o przyjemnościach romantycznych chwilach namiętnościach W zasadzie ? niepotrzebnych nikomu a jednak zbliżasz do cudzego domu By w pijanym szale załagodzić sny które żyją w środku i próbują wyjść By wypełnić próżnie która siedzi w Tobie że najpiękniejsza jesteś tu teraz i koniec By swoją wartość podciągnąć na duchu Że ktoś nie zawiedzie, nie poskąpi ruchów Które znasz na pamięć od świtu do brzasku Codziennie powielane od lat kilkunastu Za dwa grosze rude ,które to na puder Wydajesz o świcie , niwelując zmarszczki Po udanym szczycie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...