Uplotłam warkocz z błogości atłasu,
zapach rumianku obudził modlitwy,
brązowe morze, tonie w tle kontrastu,
pejzaże zamszałe w kąpieli przenikły.
Czystość miłości, patrzy na mnie czule,
z oczu biją złote iskry uwielbienia,
czarny kryształ tryska o pięknym tytule,
unika spłoszony mojego spojrzenia.
Spija słodki oddech z ust, różem nabrzmiałych,
pochód rozkoszy dobija się szturmem,
strojnie balansuje na szeptach omdlałych,
stoi na modrym, wysokim koturnie.
Czerwona polewa wstydzi się policzka,
usypia w mym ciele miód, spazmem wyssany,
prądy dreszczy błądzą po rajskich uliczkach,
sady kwitną bujnie w srebrnych rosach rannych.