Miałem wizję końca.
Czerwona planeta, na ziemię spadająca.
Jedna sekunda.
Świat cały przeminął.
Splątane dłonie,
płonący ogień,
wspomnienia.
Chwila, gdy wszyscy pragnęli zakończenia...
W jednym miejscu,
ci wszyscy, których się znało.
Dużo czy mało...
To bez znaczenia.
Gdy miała nadejść chwila zapomnienia,
radość trysnęła po piekle.
Miłością walczyć ze złem zaciekle,
pragnąłem.
Blask ogniska.
Dłonie splątane.
Przeciw myśli, że częścią nicości się stanę.
Były morfiną.
Dobrem.
Chwilą.
Ale kres wizji przeminął.
Wizja umarła.
Zginęła.
Nie wróci.
Z ideą mej wizji, teraźniejszość się kłóci.
Mój smutny koniec, moim końcem świata.
To wszystko bez znaczenia.
Pusty pokój.
Strzelba.
Strzał.
W rozproszonej krwi, zginęły wspomnienia.