Na dachu mojego
świata stoję nagi
reflekotry przejeżdżajacych samochodów
oświetlają mnie
klaszczące ślady stóp
widzę gdzieś w oddali
i nie wiem czy to
jawa czy też sen
wsłuchuję się w wiolinowej piły gniew
zawodzący gdzieś
tu, obok mnie maetsro
przeciągając strunę
przez łkający drzewa pień
wyśpiewuje to czego
moje usta nigdy
nie powiedzą
nie
Stoję na dachu mojego ciała
wiatr delikatnie oplata bladą twarz
myśli biegają z zefirami
oddech podrózuje
w siną dal
Leżę na dachu świata
wraz z wiatrem znika
ostatni oddech mój
odchodzi w niebyt dusza
przez okute obcasy
waszych stóp
uciszona znów
skóra usycha wilgotnie
niczym w trumnie zamknięty
ostatni czarny kwiat
jesli mam umrzeć samotnie
niech pogrzebową pieśń zaśpiewa mi złoty ptak.