W angielski dzień deszczowy,
Po obiedzie bez rozmowy,
Dzień jak dzień – sen jak sen;
Ktoś kamieniem okno głaszcze,
Ktoś pomylił prawdę z faktem,
Wokół krew.
Po lustracji mordobicia,
W szklanym cycku – pośmiewiska,
Dzień jak dzień – krew jak krew;
Gdzieś zażywam spokój marzeń,
Gdzieś zagrywa dźwięk uderzeń,
Kret już wbiegł.
Patrzy na mnie człek kudłaty,
Chce spowiedzi – ach! dogmatyk,
Dzień jak dzień – kret jak kret;
Na odwyku z myśli własnych,
Na ironię, nie z iglastych,
Pyta mnie.
Nie kontroluj wszystkiego – zacznij żyć!
To nie czerwień tylko wolność – trzeba tyć!
Dzień jak dzień – krew jak krew;
Wnet opuścił me mieszkanie,
Wnet więc wróci – wziął na chlanie,
A to pech.
W angielski dzień jaskrawy,
Po szydzeniu na cień własny,
Dzień jak dzień – sen jak sen;
Ktoś rozpływa się wśród książek,
Ktoś powiesił czyjś posążek,
Czysty chlew.
-----
Jako, iż jest to moja pierwsza publikacja w tym serwisie, chciałbym powitać wszystkich użytkowników. Postaram się być grzeczny. :)
To, co powyżej, pisane było z nastawieniem na wykonanie muzyczne. Stare dość, z okresu mojej fascynacji piosenkami Jacka Kaczmarskiego (jak i całego trio).
Konstruktywna krytyka mile widziana, choć szczególnie w aspekcie późniejszych publikacji które tak czy inaczej wrzucę. Ocena należy do was. :)
Pozdrawiam wszystkich gorąco (bo gorący mamy dzień),
JaneLski