Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Scorpio11

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Scorpio11

  1. Serce jakby bało się wzruszyć. I ten lód rozkruszyć co w nim zalega. Niepewność tyka we mnie jak zegar. Miarą jest czasu w jakim dojrzewam. Budzikiem który budzi lęki kiedy oczy otwieram. Sekundnikiem mojej śmierci kiedy przyjdzie czas umierać. Jest teraz rzeczywistą iluzją, że nadzieja nie towarzyszy tylko głupcom. Mogę się jedynie nużąc w marzeniach doszukiwać sensu będącego pustką. Że nie przeminę, że nie przepłynę swoją łódką, tego życia tak cichutko, patrząc w czasu lustro...
  2. Choć raz ze mną zgrzesz. Zdejmij ten hełm,tą aureolę. Nie musisz być ciągle aniołem. Zawstydzonych rumieni na poliku Co malinowe kolorem. Ani też wartości dobrym wzorem. Czy też świętości ciągłej kultywatorem. Dziś ze mną zgrzesz wieczorem. Wiem że to wydaje Ci się obcesowe. Aczkolwiek spleć z moimi swoje delikatne dłonie. Wybuchnijmy do siebie żądzą gorącą jak kochankowie. Rozkwitnijmy namiętnością jak wiosną w sadach jabłonie. Usiądźmy przy stole w uczuć naszych żargonie. W blasku świec z których płomień, rozświetla nasze tułowie. Grą światła skórę na głowie, na twarzy, kreacją fascynacji zmysłowych witraży. Na które Ty zaciągnij zasłony z pięknych powiek pawich wachlarzy. Komplementy będę Ci swoim prawił słowem, tylko moim pocałunkom daj się powieść. Od ust do ud nakreśl im drogę. Daj mi zapis nut niczym Ludwig van Beethoven. Bym mógł zostać Twoim maestro, kompozytorem Twoich pieszczot. Poddaj mi się jak papier szeleszcząc, w zamian ja wypełnię Cię miłosną treścią. Tylko ze mną zgrzesz. Ja też mam skrzydlate ramiona pod którymi znajdziesz ciepło. Więc wybacz mi ten temperament skorpiona mało odporny na Twoje piękno. I ten cały wiersz który nie grzeszy inteligencją...
  3. A ludzie wciąż smutni. Jakby szczęście dla nich wcale nie istniało. Narzekają na los okrutny, jakby to coś zmienić miało. Popadają w żałość. Okazują słabość charakteru. Wciąż się użalając. Przegapiają szczęście w okamgnieniu. Prą z duszą na ramieniu. Śniąc o marzeń spełnieniu. Wtopieni w tło o szarym zabarwieniu. Sami sobie stwarzają masę problemów. Wiecznie niezadowoleni skrzywieni w cierpieniu Z krwią na sumieniu, wymierzając zło przeciw bliźniemu. Pełni frustracji zjadanej w milczeniu Wyrzuci z optymizmu, nasączeni naftą pesymizmu Z przyklejoną łatką, tych co tylko patrzą. Jak ucieka im życie z sekundą każdą. Jak coraz mniej im płacą, jak coraz mniej znaczą. W społeczeństwie pełnym zagubionych macho. I tych matek co płaczą. I tych kobiet co tańczą...
  4. Niechaj maj znów wystrzeli! Całuj mnie. Całuj poduszkami warg jak miód pszczeli. Stop ten lód beznadziei. Pokaż słońce górujące nad krainą cieni. Całuj mnie bez reszty bym się jak podkowa u kowala zaczerwienił. Pozwalaj na czułe gesty, niechaj dotyk będzie budził drżące słów szelesty. Niechaj będzie na Twym ciele malował freski. Delikatną skórę pocałunkiem pieścił. Niechaj namiętność się w nas zagnieździ i spada po kaskadach jak wodospad. Po ciepłych Twego ciała stopniach, zalewając cały jego obszar, ten miłosnych westchnień orszak.Nadawany dla nas tylko zrozumiałym alfabetem morsa...
  5. Czytam Twoje zmysły braillem przez dotyk. Wysyłam e-milem przez receptory pieszczoty. Które wpadają w milionów neuronów tunel. I trafiają do tych komórek które są na to zmysłoczułe. Płyną łączem połączeń synapsą. Gdy moje oczy głodne żaru patrzą. Na czczo, na Twoje usta wysmarowane pomadką. I rozmyślają kiedy ich słodkich pocałunków doświadczą. Moc ich chciałbym złapać na lasso. By każdą noc móc nimi ozdobić jak Picasso. I rozłożył bym parasol nad tym niebem. I każdej gwieździe dał pocałunek jeden. A te by się zaczerwieniły powiewem Twojej magii. I świeciły na czerwono jak na choince lampki. Aż w końcu spadły przesycone ust Twoich nektarem. W naszych marzeń z babiego lata nitek utkaną kotarę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...