w zwykłej pogodzie twojej duszy
spadło kilka kropel nostalgicznych fotografii
sepią wydrążonych w pamięci
i obwiązanych wstęgą pożółkłych kalendarzy.
pociągnięta w plener zagubionych
twoja twarz zrobiła się po nich spokojna,
znowu wtulona w pył ścieżek,
owiana ciepłym poszumem morza,
muśnięta dźwiękiem strun gitary na górskim szlaku.
kwiaty które zrywałaś wciąż pachną,
wilgotnym latem o bezsennych nocach
i rosą zbieraną rano na stopach.
deszcz, który ciepłą strugą spływał po twarzy
nadal drży pocałunkiem na ustach.
wciąż czytasz nagie wiersze.
na strychu gdzie pochowałaś pamiątki,
pośród powrotów z dalekich podróży
zatroskana melodia jesieni vivaldiego
brzmi teraz ciszej niż koci bieg.