
pi kok
Użytkownicy-
Postów
48 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez pi kok
-
Kariera? Brak Samochód ? Brak Mieszkanie? Brak Konto w banku? Brak Kredyt? Brak Żona, konkubina względnie dziewczyna? Brak Dzieci? Brak Nałogi? Brak Przyjaciele? Brak Dowód osobisty? Brak? Nadzieje? Brak Paszport? Tak
-
Czy dotrwam ?
pi kok odpowiedział(a) na Stary_Kredens utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ładne obawy -
stoją ludzie zebrani są ładnie ubrani na twarzach odpicowani jak na obrazku namalowni patrzą wzorkiem mętnym w zasadzie obojetnym, z rytyny wyrwanym bez planu skonstruowanym nie pędzą po ulicy stoją w kaplicy pochłonięci, istotą życia zajęci bo gdy znajomy w trumnie, już jest zlożony wtedy refleksja chwilowa staje sie cool-owa czas zadumy mija i znowu bieg instynktowny za marnością się rozwija do czasu, kiedy ktoś znowu padnie zemdlony przyjdą oni żyjący, zlożyć naiwne pokłony i będą na nowo zgłębiać tajemnice istnienia bo śmierć w życiu jest nie do pomyślenia
-
czy warto jest rozlewać się na papierze o sobie? niewinnością kartka stoi mi przed oczami, a ja chcę zalać ją obelgami bialo-jednolita, bez wyrazów znaczących, ja ciągle wątpiący w doskonalść tej sfery nietkniętej słowami, gapie sie tępo w jej blask nieskalany pospolitymi zdaniami, powierzchwonymi myślami silując się z potęgą niedoskonałości, przegrywam bój o pierszeństwo ważności odkładam pióro na bok w zachwycie, że kielich goryczy wypiłem znów skrycie
-
szszszszszsz szeleści w szczelinie pustka zgrabnie układajc ustka dżwiękiem plując wysokim szszszszszszsz drażni rozprasza zimno zaprasza brrbrrbrrbrr szczęka kawiaturą szczęka wielka to męką
-
Ty jestesś zawiany, pech chciał że jestem zalany i czuje sie zażenowany.
-
Jestem tu, mam sie dobrze Z dala od pospiesznej histerii tłumu oddzielony bulgotem słów pozbawionych sz cz ę ś ć Pytasz czy tesknie za Tobą-Wami za "straconymi" latami tu Sam sobie pozostawiony (tu pióro przerwało, lecz echo pytań zawieszone w myśli trwało)
-
Dywagacje z Centralnego
pi kok odpowiedział(a) na pi kok utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie wybieram sie jeszcze, dam znać będzie weselej -
męczysz mnie wymyślonymi skurczami kwadratowymi dźwiękami krzykliwymi manierami kakofonią zachowania kontrapunktem odczuwania cyfrowością wydalania trując poniżając siły zabierając twoje kikuty sterczące błękit szargające ból ciszy cierpiące siebie samego myślące przez dumę gardzące jadem plujące kto bez winy niech... nie odczuwam powołania do kreowania takiego zdania czy nie ma czegoś lepszego dłonie połączone ciała w tangu zatracone maleństwa radością ogłupione
-
Dywagacje z Centralnego
pi kok odpowiedział(a) na pi kok utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Śnieg spadł wreszcie ale chyba za wcześnie Zwykłe pojawiać się nie może o tak wczesnej porze Zakrył czerwoność budynków brudność chodników wulgarnośc tynków Podobno to jest atrakcja dla mnie ogromna frustracja Czy przetrwam znowu? Czy może pójde do dołu? -
Byt i niebyt Gdy byt, to nie niebyt ale gdy niebyt, gdzie byt? Ta odwieczna konsternacja i filozoficzna frustracja Co byt? Co niebyt? Transcendentalja tak jak dewocjonalja amatorów myślowe fekalja, zatruwają i mamią nadzieję odbierają na radość i pogodę i serca urodę i ludzkie zachownia te filozoficzne gadania Po co to komu? Te deliberacje, świata abstrakcje słowne aberacje moralne deklinacje absolutu imaginacje porządku relacje
-
Tu był wiersz o syrence. Ale z braku rymu do słowa tył, pozosotało obrócić go w pył. Oddać zapomnieniu, aby nie przypominał pokoleniu o tym jaką radością i szczęsciem, było mieć pojazd kołowy, w latach odbudowy kraju naszego, przez wielu tak znienawidzonego.
-
Absmak, to taki brak urody w całości, nie tylko w szczególności Mały, krzykliwy nie rudy a mściwy Przegrał groteską, pozostał arabeską Nieporadną, cyniczną figurą polityczną
-
Rada Starców się zebrała w sprawie gościa rozmawiała On-następca wasjlowy co tak pragnął tej korony, zjawi się w dzień zimowy Będą salwy i przemowy Rąk uściski Fleszów błyski Trudno!Niech przybywa Pamięć jest wciąż jednak żywa, o tej lawie błota co zalała nasze wrota, bezlitośnie dusząc słowa
-
We śnie znalazłem się w świątyni Trudno powiedzieć jakiej Czułem zapach kadzidła Chłód przeszywał mi ciało Surowa postać, twarza wyrażała dezaprobatę dla ludzkości Wskazywał symbole wiszące na ścianie Badając mnie, zapytał Co to? Kwadrat-odpowiedziałem A tamto? Prostokąt Obudziłem się z planem na rytualną zbrodnię oczyszczenia
-
Anxiety pain Bone ache Teeth lack -I am full of the crack No future for me while I fly above the sky Can not say that I am proud because I am out Gone Stoned Out of my head One day I shall be dead I cannot feel love I cannot cry I lost everything although I still Fly
-
Z czego tu się cieszyć
pi kok odpowiedział(a) na pi kok utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Powaga smaga Słowami przestrasza Usta wykrzywia Oczy wybałusza Kobiety patrzą posępnie wcale nie ponętnie Bo jak tu się cieszyć Bo jak tu się śmiać Kiedy sąsiadka ma nowy fiat Kiedy siostrzyczka jeździ na saksy kiedy brat starszy ma worki kasy Codzienność przytłacza szarością szczegółów ilością problemów nadmiarem rachunków brakiem fryzury deficytem butów nudna kolacją starą kreacją sztucznymi paznokciami krótkimi rzęsami długimi weekendami Bo jak tu się cieszyć Bo jak tu sie śmiać Kiedy wybranek to to zwykły gach -
dobrze mi tak, kiedy chodzę wspak jak rak, albo w bok jak krab -A Tobie? tak sobie raz-tak, a raz nijak - A innym jak? dobrze jak tobie, czy może jak mi, w połowie, tak-nijak
-
Flashback dla Ani o wstydliwych stopach
pi kok odpowiedział(a) na pi kok utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I met her long time ago and She said -"Let's do it" -Oh my God, I could not she was desperate, lonely and out of date And even could not remember my name I met her long time ago We drunk a lot of wine, and laughted Even all that She could still lied -
Kiedy pytają mnie; dlaczego napisałem dramat? Mówię; nie ważne są przyczyny -ważny jest efekt. Wiem, że jakością niedorówna największym i tym nawet najmniejszym. Musiałem popełnić tę ochydną zbrodnie! Wszystko w imię spokoju i stabilności wewnątrz ustrojowej. Źle to świadczy o nas. O Tobie,że dramat ma miejsce, o mnie, że piszę takie hybrydy. Muszę przyznać, że nurtowały mnie pewne pytania. Nie mają teraz znaczenia. Mówiłem ,że nie chce mieć ze "sztuką" kontaktu! Ona rujnuje mi życie. "Jest jak opium dla mas". Chciałeś mieć spowiednika! -ironnia się sprawdziła. Jestem zdruzgotany tym faktem.! Księdzem robakiem nie jestem. Spiskować nie umiem. Polityki nie tykam. Ale Ty się uparłeś na mnie!Ja teraz zmagam się z sumieniem; Czy powininem?
-
Koryto blisko jest tuż,tuż. Trzeba się tylko przepchnąć, przebić. W kolejce stoi milion dusz, które by chciały co raz lepiej. Jest szpiker defektem naznaczony, co lubi tylko cudze żony. Jest malarz, palacz i profesor, poeta, murarz i asesor. Oni to wszyscy jak jeden mąż, wciąż prą do przodu po ten miąż. Co kapie jak kiełbasa tłusta, kiedy się panu otworzą usta, podczas wymiotów potrawiennych, gdzieś w okolicach podbagiennych. Jest również kucharka ślepa, co nie potrafi mieć faceta. Stanęła z przodu, blisko ust. I głośno krzyczy Mus!Mus! Oni to wszyscy jak jeden mąż wciaż prą do przodu po ten miąż.
-
Prosze Pani oraz Pana rzecz sie stał,a dość nieznana. Kiedy to Hilary Bąbel wraz z małżonką Bąbelową w pełnej gali w dzień świąteczny nagle w krowią mine weszli. Pan Hilary, krótki zwis wnet pomyśał, że to nic. Lecz małżonka tupie, sapie, nosem wącha brzuchem trącha,wlosy drze oraz glosne klątwy śle. -Ty miernoto, ty ślepaku ty idioto, ty tępaku umiesz tylko mordę drzeć Pan Hilary, krótki zwis wnet pomyśał, że to nic. Zrobił krok w kierunku trawki aby pozbyć sie tej sprawki co małżonkę szpeci mu. Pani Bąbel cała w spasmach stojąc w środku kupy gówna, tracąc resztke swoje powagi, ciągle meża swego ruga. -Że powoli, że za mało, że jest głupia i niezdarna. Że sie ludzie ciągle śmieją. Że rodzice w dupe leją. Że tatusiko jej nie kocha. Że mamusia chodzi w lokach. Że pieseczek, dobra psinka, kiedy znika to nie sika, kiedy ona tego chce. Długo by to opisywać, ten ambaras, te fekalja. Tę historie z piekła rodem, kiedy ci najwyższej chęci nagle kałem są dotknięci.
-
Napisałem wiersz, długi i sarkastyczny. Miał początek i koniec. Nie wiem, co sie z nim stalo? Może jest sławny i salonowy? A może tylko chodzi nie ogolony i wiecej pije i pali. Napisalem zdan kilka o, ee... -Coś pan bredzi, ee! Ja bredze, prosze pana? - Polityka, gospodarka, waluta, przymiarka dentysta, fryzjer i biuro podróży. Konto w banku, prowizja u dealera potem kolacja i wieczorna maturbacja bez s ex, jest juz nie modne, przechodne chrobotliwie halaśliwe pruderyjnie obraźliwe dygresyjnie konkluzyjne... Ja sobie nie życze, takiego traktowania mnie, pani prosze pana. Ja nalegam na odrobine refleksji i umiaru, co mam nadzieje, że zostalo w panu, Ja wreszczie prosze o higiene a raczej pozbycia sie jej braku... - Ty łapserdaku!