kwiatuszek94
Użytkownicy-
Postów
23 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez kwiatuszek94
-
Zainspirowałam sie bardziej osobistym wydarzeniem niż wizyta Benedykta XVI w Oświęcimiu. Cieszę się jednak, że wiersz wywołuje takie skojarzenia, bo zależało mi na tym, żeby był uniwersalny. Tak, w pierwszej strofie chodzi o tęczę, która właśnie jest tym 'Bożym znakiem" z drugiej części. Chciałam podkreślić, że z tego natłoku informacji ważne są tylko niektóre. Rzeczywiście bardziej logiczna byłaby odwrotna kolejność zwrotek i chyba ułatwiłaby poprawny odbiór.
-
chmurne niebo kwitnie siedmiobarwnym łukiem nadziei W morzu dźwięków słodkie krople szeptu ciche pieszczoty na potwierdzenie Bożego znaku
-
życiodajna trucizna pulsuje boleśnie ekstazą rzeźbię w mroku niby glinie pożądane ciało moje najdroższe szaleństwo
-
sens rozprasza się w bezsensie bezsensownie szukam własnego imienia narysowałeś mój portret twój ideał ona nie żyje ale chciałaby pasować
-
śmiertelna powaga nocy rozkwitła duszami świateł zegar tętna rytmicznie odmierza bezkres sekundy cząstki serca i rozumu Bóg układa w słowo człowiek istota skazana na pytania
-
brutalny gwar rozdziera delikatny zmysł słuchu bolesny dreszcz wnika w krwiobieg burząc przyjazną układankę modlitwy Ojcze nasz któryś jest w niebie naucz mnie pokory uśmiechu
-
lód śmieje się skrzypiąco pod pierzyną miękkich kroków wnikam w gęstwinę migotliwych iskier bieli śnieżną strunę radości rozdziera kakofonia płaczu ból biegnie cienkimi kanałami żył zaświadczając o kruchości łagodnego łuku ust bezkreśnie oddźwięczam umysł bezkreśnie dźwięk wraca
-
no i właśnie o to mi chodziło;)
-
istoty wysokiej śmiertelności niby bańki mydlane w rękach odwiecznego mędrca który bywa dzieckiem czasem bez zastanowienia przebija cienką błonę wszechmogącym palcem
-
Rzeczywiście chodziło o zagubienie w modlitwie. Utwór miał wyrażać wątpliwości i chęć poznania prawdy.
-
adrenalina buduje pomnik z marmurowego skupienia sklejasz się z cząstek w nieśmiertelną pamiątkę ile słów może wchłonąć jednolita struktura ciszy jak zrozumieć język drgnięć źrenicy oka
-
w jesiennych tchnieniach wiatru rozszumiały się liście układają ciepłobarwne pożegnanie milknącym śmiechom kwiatów świat owija się szalem z wełny babiego lata zaśnie pod białym kocykiem by młodością rozkwitnąć z powrotem pierwszego ptaka
-
Dziękuję i również pozdrawiam.
-
błyskotki nocy oświetlały pogmatwany labirynt ulic w bruk bębniły stopy perkusyjnie gwałcąc ciszę z pękniętej klepsydry czasu wysypały się ziarna rozmyślań próbują wskazać drogę biegnącą ku sercu odpowiedzi
-
wnikałam w pszeniczność rozwianego pola włosów słuch notował wszystkie barwy urokliwych wianków mowy minuty rozbiegły się po kątach ciało wygiąłeś mi w triumfalny łuk został po Tobie tylko cień który w każdym tchnieniu krwią zalewa komórki życia
-
Rzeczywiście rocznik 94;) gęste ciało kurtyny- chmury, Boża scena- niebo, aktorzy-gwiazdy, promieniste ramiona-ramiona gwiazd za gęstym ciałem kurtyny ukrywa się Boża scena kurtyna oddziela nas od szczęścia promieniste ramiona aktorów składają się w kształty jakby czekały na oklaski gwiazdozbiory (szczęście) ukrywają się za tą kurtyną Chyba troszkę namieszałam... Dziękuję za rady i zainteresowanie
-
W wierszu jest nikogo DZISIAJ nie odwiedzi nocny teatr konstelacji. Chodziło o to, że niebo jest pochmurne i nie widać gwiazd. Dzwoneczek akurat rzucił mi się w oczy w momencie pisania i skojarzył mi się z gwiazdami, a także z czymś wesołym i beztroskim. Gwiazdy uznałam za symbol szczęścia. Dziękuję za komentarze i pozdrawiam
-
za gęstym ciałem kurtyny ukrywa się boża scena promieniste ramiona aktorów składają się w kształty jakby czekały na oklaski nikogo dzisiaj nie odwiedzi nocny teatr konstelacji w letniej migawce zasnął obraz cichych dzwoneczków
-
gdybyśmy tak w podłej nicości umieli wyczuwać rytmiczne drgnięcia żyłek pod koniuszkiem palca w kałużowym jeziorku wiatr skleja w parę kaczki z listków dobrzy i mądrzy ludzie zapuszkowali się pod blaszanym dachem nie chcą tonąc w kałuży uczyć się anatomii obcego serca
-
w oczu smutnych kamykach kształtują się łez paciorki ich energia niepojęta nieśmiertelne głazy kruszy płacz jest szkicem duszy ulotną impresją wzruszenia na jej płótnie w ostry miecz się zmienia wątłe źdźbło słabości
-
usypiam coraz głębiej w ciemnych wody przestworzach poświata słonych warg zbłąkane słowa prowadzi niby morska latarnia w takt wiatru płomykom cichym kompozytorom świata śpiewam pieśń o kruchości drobnych kropli życia
-
rozbita szklanka dźwięków krwawym ściegiem szyje moje ciało bezdenna noc chwyta mnie za rękę wciąga pod próżniowy baldachim czuję że wnikam w kamienie i chciałabym by przemówiły głosem z koronek pajęczyny wspomnień.
-
Malarze
kwiatuszek94 odpowiedział(a) na kwiatuszek94 utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
otchłań traw wyszyłeś w kwiaty w liści płaszcz okryliśmy drzewa niebo z zimy wyczyściłeś zostawiłeś ciepłą plamę słońca ja w błękitne bezdroża wpisałam bezkarne obłoczki dwa pędzle uplecione w przestrzeń zamyślonej chwili tak powstały krajobrazy śmiechu w ciszy młodej wiosny