Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Elyonduril

Użytkownicy
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Elyonduril

  1. Przykro mi ale pani propozycje łamią mi jedenastozgłoskowiec albo przesuwają średniówkę. Oprócz tego część kłóci się z zamysłem wiersza np. "9. Bramę czarną pani nocy...". Wcześniej wierszu jest napisane "Wyłamał się raz z aniołów zastępu" - chodzi tu o Lucyfera, stąd w dalej "pan nocy". Dodatkowo w propozycji "11. Patrz! Nie chcą szczęścia chcą żądzy spełnienia Oni cierpieć pragną, cierpieć bez wytchnienia" całkowicie zmienia pani sens moich słów:"Patrz! Nie chcą szczęścia, a żądzy spełnienia, oni chcieć pragną, biegną bez wytchnienia.", które przekazują myśl, że cżłowiek nie jest zaspokojony po spełnieniu swoich pragnień, a szuka następnych celów i to dążenie do nich jest tym czego człowiek tak naprawde pragnie. "10. Z żywota mego pochłoniesz wnet trupa" w orginale było "żyjątka" - tym "żyjątkiem" jest nasza planeta w tym wypadku. Interpunkcje jeszcze sprawdze, duże litery może ewentualnie dodam. Dziękuje za komentarz. Pozdrawiam
  2. "Namiestnik" I Mijają wieki, nie widać postępu, wciąż Ziemią trzęsą konflikty domowe. Wyłamał się raz z aniołów zastępu szaleniec jeden, dlań to tracą głowę, jemu hołdują w gniewie i popędzie. Tylko patrzeć jak planetę zdobędzie. II Czyżby jednostka o tak lichych siłach kręciła Ziemią jak piłką na palcu, zatruła wodę w jej błękitnych żyłach, w umysłach młodych jak w chłonnym zakalcu kroplę sprzeciwu podłą umieściła, a jeszcze gniewów ich schronieniem była?! III Jak to się stało, że w tej oto dobie lud mój miast celu szukac w żyć spokoju, pałasze wzajem ostrzy przeciw sobie i dzikim krzykiem napędza do boju. Życia wydziera, dar tak bardzo cenny, a w zamian zbiera plon zbytków daremny? IV Na upór ludzki nic tu nie pomogę, bo każdy z nich ma prawo wyboru. Ja im już palcem nakreśliłem drogę. Tęskno im było innego koloru?! Zielony eden, a Kainowe syny wdrapać się pragną na ducha wyżyny?! V Bezpieczne bramy pałacu mojego, a bramę czarną pan nocy otwiera. Zęby ma ostre jak u drapieżnego Lewiatana, co planetę pożera. Wśród ciał niebieskich w tym wiecznym odmęcie pochłonie wrak ten po pięknym okręcie. VI Obrzydła mi już ta czerstwa skorupa wielka to strata, lecz niech już się stanie. Żyjątka mego pochłoniesz wnet trupa w topielach czasu, mocny Lewiatanie. Lecz kiedy skończysz, gdy ucichną jęki, świat wskrzesze gdzie twe nie sięgają szczęki. VII Sam mnie stworzyłeś, to ja sens nadaję, rozkręcam nudy twój świat nieciekawy, drogi do szczęścia wciąż przed ludem taję, mam przy tym wiele wybornej zabawy. Patrz! Nie chcą szczęścia, a żądzy spełnienia, oni chcieć pragną, biegną bez wytchnienia. VIII Spokój ich nudzi, sami podświadomie od monotonii ciągle uciekają. Tajemnic im brak w wszechświata ogromie, ciekawą rękę na pulsie trzymają, gonią sensacje, mnożą namiętności, kaźnie szykując dla swej potomności.
  3. tak przyrosła żyć do fotela herr Inspektora, że poza salonem już nie rozmawiasz? :))) J.S 'rzyć' panie Jacku, nie 'żyć'
  4. "Namiestnik" I Mijają wieki, nie widać postępu, wciąż Ziemią trzęsą konflikty domowe. Wyłamał się raz z aniołów zastępu szaleniec jeden, dlań to tracą głowę, jemu hołdują w gniewie i popędzie. Tylko patrzeć jak planetę zdobędzie. II Czyżby jednostka o tak lichych siłach kręciła Ziemią jak piłką na palcu, zatruła wodę w jej błękitnych żyłach, w umysłach młodych jak w chłonnym zakalcu kroplę sprzeciwu podłą umieściła, a jeszcze gniewów ich schronieniem była?! III Jak to się stało, że w tej oto dobie lud mój miast celu szukac w żyć spokoju, pałasze wzajem ostrzy przeciw sobie i dzikim krzykiem napędza do boju. Życia wydziera, dar tak bardzo cenny, a wzamian zbiera plon zbytków daremny? IV Na upór ludzki nic tu nie pomogę, bo każdy z nich ma prawo wyboru. Ja im już palcem nakreśliłem drogę. Tęskno im było innego koloru?! Zielony eden, a Kainowe syny wdrapać się pragną na ducha wyżyny?! V Bezpieczne bramy pałacu mojego, a bramę czarną pan nocy otwiera. Zęby ma ostre jak u drapieżnego Lewiatana, co planetę pożera. Wśród ciał niebieskich w tym wiecznym odmęcie pochłonie wrak ten po pięknym okręcie. VI Obrzydła mi już ta czerstwa skorupa wielka to strata, lecz niech już się stanie. Żyjątka mego pochłoniesz wnet trupa w topielach czasu, mocny Lewiatanie. Lecz kiedy skończysz, gdy ucichną jęki, świat wskrzesze gdzie twe nie sięgają szczęki. VII Sam mnie stworzyłeś, to ja sens nadaję, rozkręcam nudy twój świat nieciekawy, drogi do szczęścia wciąż przed ludem taję, mam przy tym wiele wybornej zabawy. Patrz! Nie chcą szczęścia, a żądzy spełnienia, oni chcieć pragną, biegną bez wytchnienia. VIII Spokój ich nudzi, sami podświadomie od monotonii ciągle uciekają. Tajemnic im brak w wrzechświata ogromie, ciekawą rękę na pulsie trzymają, gonią sensacje, mnożą namiętności, kaźnie szykując dla swej potomności.
  5. Dziękuje, popracuje nad tym. Pozdrawiam.
  6. "Namiestnik" I Mijają wieki, nie widać postępu, wciąż Ziemią trzęsą konflikty domowe. Wyłamał się raz z aniołów zastępu szaleniec jeden, dlań to tracą głowę, jemu hołdują w gniewie i popędzie. Tylko patrzeć jak planetę zdobędzie. II Czyżby jednostka o tak lichych siłach kręciła Ziemią jak piłką na palcu, zatruła wodę w jej błękitnych żyłach, w umysłach młodych jak w chłonnym zakalcu kroplę sprzeciwu podłą umieściła, a jeszcze gniewów ich schronieniem była?! III Jak to się stało, że w tej oto dobie lud mój miast celu szukac w żyć spokoju, pałasze wzajem ostrzy przeciw sobie i dzikim krzykiem napędza do boju. Życia wydziera, dar tak bardzo cenny, a wzamian zbiera plon zbytków daremny? IV Na upór ludzki nic tu nie pomogę, bo każdy z nich ma prawo wyboru. Ja im już palcem nakreśliłem drogę. Tęskno im było innego koloru?! Zielony eden, a Kainowe syny wdrapać się pragną na ducha wyżyny?! V Bezpieczne bramy pałacu mojego, a bramę czarną pan nocy otwiera. Zęby ma ostre jak u drapieżnego Lewiatana, co planetę pożera. Wśród ciał niebieskich w tym wiecznym odmęcie pochłonie wrak ten po pięknym okręcie. VI Obrzydła mi już ta czerstwa skorupa wielka to strata, lecz niech już się stanie. Żyjątka mego pochłoniesz wnet trupa w topielach czasu, mocny Lewiatanie. Lecz kiedy skończysz, gdy ucichną jęki, świat wskrzesze gdzie twe nie sięgają szczęki. VII Sam mnie stworzyłeś, to ja sens nadaję, rozkręcam nudy twój świat nieciekawy, drogi do szczęścia wciąż przed ludem taję, mam przy tym wiele wybornej zabawy. Patrz! Nie chcą szczęścia, a żądzy spełnienia, oni chcieć pragną, biegną bez wytchnienia. VIII Spokój ich nudzi, sami podświadomie od monotonii ciągle uciekają. Tajemnic im brak w wrzechświata ogromie, ciekawą rękę na pulsie trzymają, gonią sensacje, mnożą namiętności, kaźnie szykując dla swej potomności.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...