Pamiętam obraz z dzieciństwa 
żółte słoneczniki,duże okrągłe 
brudziły czubki palców ciemnymi nasionami, 
zwisały zza płotów jakby w ukłonach. 
Czeresnie słodkie i bordowe, 
cudowny smak rozpływajacy sie w ustach, 
by je zerwac kaleczylismy rece o stare konary 
wdrapując sie na wysokie drzewa. 
Pamiętam wiejską drogę 
przy której stała kapliczka, 
kurz osiadajacy na framugach okien 
i domy drewniane ze starymi dachami 
pod którymi wiły gniazda jaskółki. 
Widze kobiety w kolorowych chustach 
w drodze na niedzielną mszę, 
dzieci rysujace patykami na piasku, 
i ciepłe gwiazdziste noce, 
przepełnione rechotem żab. 
Pamietam starą spróchniałą wierzbę, 
bocianie gniazdo przy młynie, 
siano suszace sie w słoncu, 
i czerwone maki ozdabiajace zboża. 
Dzisiaj brakuje mi tego  
gdy gwarną idę ulicą 
wsród wystaw sklepowych i ogromu świateł 
wśród tłumu ludzi na przystanku 
 Ja tęskniaca za obrazem z dzieciństwa.