adolf_ii
-
Postów
26 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez adolf_ii
-
-
Cytat
Razem oglądają pornosa i blondynka płacze na końcu filmu bo myślała, że aktorzy wezmą ślub.
padłem :D
pozdr.0 -
Nie znacie !!!!!!!!!!!!!!!! ten wiersz wydałem własnym nakładem moich rodziców...
bo na poezji to sie trzeba znac panowie0 -
Panie Adolfie
wie Pan czym się różni
trzymac w ustach drogaśne cygaro z kuby, a penisa żula?
niby podobne a jednak
kiedy czytam Słowackiego cuzje sie jakbym palil cygaro
niech pan sobie dopowie jak sie cuzje jak czytam to panskie cos
dowidzenia0 -
TO MUJ ulbuiony wiersz
czytałem go jusz na blogasik.pl :*****
TAKIEJ POEZJI CZEBA NA PORTALU
a nie schamialej w kturej nie wiadomo o co kaman
DEDYKUJE CI Muj wiersz
"Uschniety kwiat"
"Łzami czystej zawiści, pisze w serce wiersze
czerwienią goszkiego dlatonisty
zapatruje sie w twoje mruganie duszy
nie powiedz mi ze to zle
kiedy jest dobrze
slonce nie-pamieci pamiecia oswietla
skrzyzowanie zalu
bo tylko raz
nie zakwitlo serce
kwiatem uniesienia
:************0 -
zaklaskam panu dupą
*pIERDU*PIERDU*PIERDU
mINUS, jw.
KIEDYś jak bedzie pan już poeta,
...
..
niech pan pamięta zlozyc mi kwiaty na grobie
tyle
tylek
tyłek0 -
kondom z nylonu
tyle o panskiej tffurczosci
moze by pan sie wzial za porzadkowanie trawnika przed domem0 -
jak sie nie umie rymowac, to sie pisze takie gownaaaa
do P, jak Pochówek
żegnam0 -
nie usmiałem się
a miałem
przepraszam bo nie wie mczy to miało być smieszne
pozdrawiam0 -
myślałem że będziemy tutaj dyskutowac o poezji
0 -
gejowskie porno !!
Prosze nie wklejac takiej tandety tutaj
głęboki minus w twoja tważ0 -
Doszedłem do następującego wniosku :P Winnymi wszlekiego zła są POECI! to oni pisząc wiersze przyczyniają się :do obrzydzenia, schamienia i odpoetycznienia świata
paradosklanie piszac sztuke niszą ją :P i obdzieraja z niej wszytko czyniąc swiat szarym i konsumpcyjnym;P oto dowód ;P
załóżmy, że za każde ciało tak jak ma energię, tak samo ma "poetyckość" w sobie, w ściśle określonej ilośći :P załóżmy, że hipotetycznie za poetyckość odpowiada mała drobina poetyckości :) w takim razie, za poetyckość odpowiada ilość tej drobiny, a więć funkcja poetyckości to funkcja licznebosci tej drobiny p(n). Postać tej funkcji jest dla nas nie znana, jednakże możemy badać jej nadwyżkę/niedomiar względem otoczenia dp. Jako, że poetyckość zależy *tylko* od n-ilosci hipotetycznej drobiny :) stąd wnioskujemy, że dp jest różniczką zupełną. P(n) jest funkcją stanu i zalżey tylko od parametrów początkowych i koncowych układu :) czyli od wartosci n w danym punkcie :)))
Ziemia jest w równowadze, jej całkowita Energia=const oraz P=const, w takim razie z punktu widzenia ziemi wszelka dp(1)+dp(2)+...+dp(i)=0. Jeżeli zatem pisze wiersz o poetyckosci załóżmy p, to właśnie o tyle poetyckosci pozbawiam otoczenie, np. pióro ktorym pisze wiersz :)) W takim razie im wiecej piszemy wierszy, tym mniej poezji w rzeczach zwykłych :))) zatem cały świat chamieje i brzydnie im wiecej jest wierszy i dzieł :))) żeby zatem swiat znow był piekny nalezy usunac wszystkich poetow i zniszczyc ich dziela, o ;P
rzekłem :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))0 -
Tylko czy osoba A nie jest ofiarą "sztucznej iluzji". Czy to nie *fałszywe wyobrażenie* jest wyłącznie odpowiedzialne za ten stan rzeczy? pOZATYM: JAKA pewnność ma A że osoba B nie gra na uczuciach, odgrywa rolę dla wlasnego interesu, jakiejs korzysci? (Osoba B lubi wykorzystywać ludzi do wlasnych celow). Osoba C jest sztuczna, od dwoch lat odgrywa nie-swoja role, nie wiadomo w jakim celu - czy zatem sama osoba C postepuje moralnie? Osoba F jest w związku z osoba Z, ale o tym wogole nie mowi, nie chwali sie, jakby ten zwiazek mial byc nie wiadomo czym.
w tym naprawde mozna ugrzeznac, zakladajac ze jest jeszcze pare osob, ktore tu pominalem...0 -
Załóżmy że mamy osobę A. Osobie A zależy bardzo na osobie B, która jej podpasowala zarówno ze względów fizycznych jak i charakteru (jest niemal jej bliźniakiem idealnie się rozumieją). Osoba B to typowy narcyz i skrajny egocentryk. Lubi bardzo dominować. Jednak poki co wydaje sie, ze zwiazek A-B nie jest podytkowany jakims interesem ktorejs ze stron i ze moze istniec. Teraz dodajmy niezalezna parke C-D. Zadnej z tych osob nie zna B, obydwie zna A. Jedna z nich (np. C) dosc dobrze sie kiedys rozumiala z A, mimo ze bylas troche sztuczna. Natomiast D była dawnym marzeniem A, ale marzeniem, pragnieniem lekko przemilczanym, lekko uspionym (mimo, że znaki ktore dawal D, juz przemilczane czy skryte nie byly, a wrecz bezposrednie i mocno zarysowane, mimo ze caloksztalt taki byc juz nie mogl) I teraz. Osoba D jest niczym tania podrobka przy osobie B. Nie ma az tylu cech ktorych pozada A, wlasciwie to nie jest az tak wartosciowa i jest prawie niczym przy B, ale... ale, w osobie A utwkil pewien stereotpy, pewne wyobrazenie, i owy nieusuwalny *stereotyp tej osoby*, wyobrazenie nie pozwala odejsc od osoby D osobie A, porzucic ta znajomosc, i przejsc do innych. I teraz osoba A dobrze zna srodowisko osoby C i znajomych osoby C. Oosba C jest z osoba D prawie ze z przypadku, kiedys mimo ze zesto sie widzieli, nie znali sie. Osoba A nagle podsyca dawna znajomosc z C, niezbyt mocno, ale wystarczajaco by mozliwie jak najmocniej ucementowac znajomosc A-C, ktora jak nie trudno sie domyslic ma sluzyc maksymalnemu zblizeniu do osoby D... Osobie A wogole nie zalezy na C...
Sytuacja nie hipotetyczna, sytuacja prawdziwa. Czy osoba A ma prawo tak wykorzystac osobe C? czy takie granie emocjami jest moralne? czy osoba A ma prawo tak sie zachowywac patrzac z perpektywy jej znajomosci z B. c ZY sila *stereoptypu, wyobrazenie, iluzji* jest w stanie zniszcyzc, zagiac rzeczywistosc?
:D macie telenowele i teraz radzcie, i tak jest maksymalnie uporszczona, bo jest jeszcze pare osob, ktore jeszcze komplikuja sytuacje ;/ (Zadanie dla ekstremistow, dodjamy do tego osobe F, do ktorej pozostal sentyment osobie A. Osoba A podtrzymuje znajmosc, jezdzi do krk z wawy w mysl jeszcze innego wyobrazenia)... radzcie bo w tym sie mozna pogubic... ;/0 -
„Rosłaś dla nas pięknym tulipanem
Aż wstąpił grad w progi ogrodu…
Nad kolumnady kwiatów roztrzaskane
Wiatr cię poderwał i zaniósł Bogu
Nad zniweczone altany i ławki
W magicznym pół-śnie, tragicznym transie
Zakwitałaś wyżej a bliżej prawdy
Okwiat otworzył - Bóg , powiedział stań się!
I oto ogród cały w nocnym niebie
I przygaszone klomby grudką ziemi
I jasna gwiazda, zapatrzona w ciebie
„ Ach nie martw się, odrośnie to kiedyś…
I znów przejdziemy tymi alejami
w woni tulipanów Naszej Pierwszej Damy…"
Pani nie przystoi stroić się, ubierać
w czarno-białe zdjęcia. Przecież pamiętamy
Była Pani barwna. Taka ciepła. Nieraz
Porównana z kwiatem. To kwiat Pierwszej Damy.
I oto Pani wraca! W trumnie, jak kwiat w kloszu
Co lęka się mrozu – lecz sam ciepło tworzy
Wywabia z ust kolor: uśmiech, u tych osób
Co skute są smutkiem. Ach, tyle tej mocy
W milczącym orszaku przemierza stolicę
A tysiące ludzi wita ją i żegna
Deszczem tulipanów . W każdym Panią widzę!
A oto i Pałac! Nasza Pierwsza Damo
Wejdź do niego! Zaśnij ! Śnij u boku męża,
ciało proszę odstaw, oddaj tulipanom!0 -
dobry teskt, fajnie si eczyta, płynnie leci :)
co ciekawe txt z podtesktem humorystycznym i ironicznym ,ale co cieakwe
czytałem go dzisiaj całkowicie w złym, tragicznym humorze i zbarzmiał jakoś tak strasznie mocno a tu mnie zatkało
"w orgię skamieniałości
serc i na przekór wszystkiemu"
dobry teskt i taki prawdziwy,
pozdrawiam :)0 -
ładny obraz :)
pozdrawiam0 -
kiedyś może ożyje strofą
przeciekającą jak nuty oknem
w tiulowej miękkiej firance
codzienności
:)) [uenta bardzo ładna, ogolnie dobrze sie cyzta, fajnty wiersz :)0 -
Rosłaś dla nas pięknym tulipanem
Aż wstąpił grad w progi ogrodu...
Nad kolumnady kwiatów roztrzaskane
Wiatr cię poderwał i zaniósł Bogu
Nad zniweczone altany i ławki
W magicznym pół-śnie, tragicznym transie
Zakwitałaś wyżej a bliżej prawdy
Okwiat otworzył - Bóg. Powiedział stań się!
I oto ogród cały w nocnym niebie
I przygaszone klomby grudką ziemi
I jasna gwiazda, zapatrzona w ciebie
" Ach nie martw się, odrośnie to kiedyś"
I znów przejdziemy tymi alejami
w woni tulipanów Naszej Pierwszej Damy..."
0 -
Dziś Panie Prezydencie, znów jest Pan w tej Polsce
tej Polsce, co się wstydzi, swojej polskiej twarzy
w tej, co tylko słucha zagranicznych ocen
boi się być sobą i boi się marzyć.
Dziś Panie Prezydencie jedzie Pan powoli
Ale jakoś dumniej, jakoś patetyczniej
Oto biały Pałac zbladł i ledwo stoi
Cały płacze, patrzcie ! To łzy są, to znicze
Dziś Panie Prezydencie ostatnie orędzie.
Jakieś dziwnie ciche, nie ma słów. jest kropka
Placu Piłsudskiego. i w niej my, jej wnętrze
Dziś Panie Prezydencie: to dziś, dzień, po prostu -
Pan jest już w pałacu. Dzień, jak co dzień. Chociaż
Jakoś róż jest więcej, i więcej patosu,0 -
Próbuje pod niebem nieba nie rozumieć
Pewien kwiat. Dzień w dzień pod nim ślęczy
By każdą myśl zepchnąć. Tak tworzy się strumień -
Korzeni. To jedna z pajęczyn
Na której pułapkę wpada obraz świata
Sproszkowany w piasek. Niewidoczny z zewnątrz
To on wszystko trzyma, na miejscu. by prawda
Była mniej widoczna. Ale kiedy zwiędną
Wiosny. Z rurek łodyg wyleje się barwa
Tylko grudka gliny przetłumaczy niebo
Szaro-czarna plama, wspaniała, lecz martwa
I wszyscy tak samo: choć nie byli - będą
Jest taki kwiat, co pod niebem ślęczy
Jest taki nóż, który trafia celnie
Ale tylko w plecy.0 -
(dla A....)
Drzewa jakby maszty. Oto statki płyną
Rozszumiało się morze zielonych łopianów
Rozczytały się książki, ale każda inną
Baśnią, cicho szepcząc w tą zieleń się zanurz.
Przemilcz te imperia, które przeminęły
Przemilcz każdy płomień, który spalił miasto
Nie patrz już na groby: małże, których perły
Mają bladość ludzką. W sobie. Jej aż nadto.
Ale popatrz w niebo, wiersz się nie-dopisał
Nie ma gwiazd, księżyca, i nie ma poety
Który się zagubił znów we własnych myślach
Ale jest ten łopian, to morze, te statki
Fregata kamieni, i ty, ja... zwiędły
Świat, który przekwitnął, na moment przed nami...0 -
(dlA A...)
Posłuchaj tych szumów, wiatr przecież nie kłamie
Pod tobą się wzdryga ocean łopianu
gdzie świat jeszcze nie wszedł, tam my ramię w ramię
idziemy. Patrz na mnie; i w zieleń się zanurz.
Ten świat choć bezwzględny, maleńką ma względność
ze względu na czas, ze względu na miejsce
choć nas tak niewiele, to tu od nas pełno
a wiatr liśćmi szumiąc powtarza: najwięcej
To przecież nie minie gdy oczy otworzysz
To przecież nie minie - aż nie zaistnieje
Po liściach łopianu do serc naszych wkroczy.
I sam już nie wierzysz, że w to nie wierzyłeś
Uwierzysz gdy zimą ten łopian zsiwieje -
I w kości wiatr zagra, o świat, naszym pyłem...0 -
Ach popatrz do góry: to niebo w noc więdnie
a światło wysycha na ustach zieleni
ty ciągle wierzyłeś, że jesteś bezwględnie
aż kwiat cię w milczeniu na liść swój przemieni
Nic nie ma! Śpij ciszej, aż w gwiazdach się spełnisz
bo mylą cię kwiaty, co mylą się wkoło
gdy wreszcie sie staniesz powieką jesieni
świat zamkniesz na wieki, łzą - liściem, jak złoto.
Ty jeden wierzyłeś, że wszystko ma oczy
widownia choć głucha, wyczuwa twój ból
i w nocy ołowium jak rylcem, Bóg kroczy
poprawia scenariusz. Reżyser. Pan ról.
Dziś wiesz nie istniejesz, nie jesteś bezwzględnie
Śmierć-życie. Dwa słowa... Używaj zamiennie...0 -
Spokojni bądźcie śniący piaskiem ludzie
Gdy sny się wasze sypią nam przez palce
Bo wy mijając w tym przesypywaniu
Jesteście z każdą chwilą jeszcze bardziej
Niż my rzeczywiści, namacalni, dłużsi
W swym przeżywaniu nie swojego świata
Bo odczuwacie choć nikt z was nie musi.
tysiącem kwiatów otwieracie oczy
lecz nie idziecie nigdy o krok głębiej
bo tam się wszyscy trzymacie za dłonie
nić zmartwychwstania, co się sama przędzie
i rośnie w słowo, co mówi nie o niej
ale przeprasza za to, że tak wcześnie
ślad stóp schowała w dziurawe kieszenie.0
sonet i
w Wiersze gotowe
Opublikowano
"Pięta Achillesa"
Furkoczą noce, jakiś mechanizm
rytuał karze obracać koło
choć nikt nie powie, dlaczego, po co
na kształt okręgu jesteśm zdani
przed końcem bata, słońcem, mamy
uciekac ciagle biegiem, napędzać
wielki młyn, mielić, żywić maszynę
i spychać z trasy tych co nie z dzisiaj
by dopiec w końcu do własnych pięt
deptać, zadeptać siebie nawzajem
i wypaść z życia -- lecz byle gdzie!
i tylko czasem jakaś kometa
jakgdyby iskra, tryby się zatrą
chrząka maszyna, ale nie... pęka