Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kasia_Kaisu

Użytkownicy
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kasia_Kaisu

  1. Obudziło ją światło. Gęste, jasne promienie uniemożliwiały dalszy sen. Otworzyła powoli zaspane oczy i skierowała swoje spojrzenie na mały,nocny stolik. Wzruszyła ramionami na widok opróżnionego opakowania po tabletkach nasennych. Rajstopy, z kilkoma zlepionymi lakierem do paznokci dziurami, wisiały na krześle. Niestety, niezbyt wiele pamiętała z poprzedniego dnia.Zresztą może to i lepiej. Marzyła często o czymś na kształt paralizatora pamięci. W autobusie,windzie a nawet w pracy na cholernie nudnym zebraniu nie chciała analizować pewnych spraw. Wciąż czuła na sobie zapach papierosów wymieszany z jakimś innym,nieokreślonym. Po chwili zorientowała się ,że to Jego zapach. Wściekła,wstała z łóżka i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Czego ona, kobieta po przejściach mogła oczekiwać od młodszego od siebie o kilka dobrych lat mężczyzny? Czego w Nim szukała? Chwili przyjemności? Nic nie rozumiał. Jego śmiejące się oczy gdy całował ją w usta na przywitanie, przyprawiały ją o mdłości. Jego nieśmiały dotyk wprawiał ją w zakłopotanie.Zupełnie nie wiedziała co się z nią dzieje. Zrobiła poranną kawę, po czym zadzwoniła pod numer zapisany na lodówce czerwonym mazakiem. Sygnał urwał się po minucie. Odłożywszy słuchawkę, usiadła na krawędzi swojej kanapy i zapaliła papierosa. Jasna mgła unosząca się nad jej głową, wirowała nie pozwalając spuścić z siebie wzroku.”To nie takie proste „ – pomyślała. Telefon zaczął dzwonić ale zupełnie nie miała ochoty go odbierać. „ Cześć Tu Klara, niestety nie mogę odebrać telefonu, zostaw wiadomość a jak najszybciej oddzwonię” – rozległo się na cały pokój. „Klara.eee..cześć tu Mateusz…słuchaj..bo..co to ja chciałem powiedzieć..”- odezwał się niepewnie głos po drugiej stronie. „ Cholera jasna mógłby się przynajmniej nie jąkać przez telefon” – zirytowana wstała z lóżka i zaczęła zakładać bieliznę. „ Słuchaj…chciałem porozmawiać..to znaczy…może umówimy się na kawę? to ja zadzwonię później..pa..” Klara roześmiała się ironicznie. Od kiedy to jej mąż z którym nie utrzymywała praktycznie żadnych kontaktów, prócz biznesowych drobnostek,załatwianych przez jego mało inteligentną sekretarkę, chce umawiać się z nią kawę? Włączyła radio i nie zastanawiając się dłużej, zaczęła szykować się do pracy.Podeszła do lustra i spojrzała w nie, uśmiechając się niemrawo. Kolejne zmarszczki przypominały jej o biegnących latach. Umalowała usta na czerwono. Nagle w przedpokoju rozległ się zbyt głośny dla Niej dźwięk dzwonka.Zdziwiona poranną wizytą, otworzyła drzwi i przez moment zastygła przy nich nie będąc w stanie wymówić ani słowa. Postać stojąca po drugiej stronie zaśmiała się głośno. Do małego korytarza wdzierał się zapach męskich perfum. „ Nie wpuścisz mnie?” – zapytał męski głos . „Nie mam takiego obowiązku” – odpowiedziała chłodno i odwróciła się zostawiając gościa w progu. John stał ciągle oparty o framugę stukając w nią palcami. To stukanie doprowadzało ją do szału. „No będziesz tak stał?” John wszedł do mieszkania i zdjął pachnący jesiennym wiatrem płaszcz. Usiadł na krześle kołysząc się na nim monotonnie. „Nie zrobię Ci śniadania, wybacz, śpieszę się do pracy” – powiedziała w pośpiechu próbując zagłuszyć niezręczną ciszę panująca między nimi. „Co się z Tobą dzieje Klaro? Tak wcześnie wczoraj wyszłaś” podszedł blisko i dotknął chłodną dłonią jej policzka. Poczuła się zakłopotana całą tą sytuacją. Jak On śmie nachodzić ją rano i zadawać pytania na które i tak nie uzyska odpowiedzi. „Umawialiśmy się,że nie będziesz mnie nachodził w domu a zwłaszcza bez zapowiedzi” „Wybacz, nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności zobaczenia Ciebie z samego rana”, „Romantyk od siedmiu boleści”- pomyślała i stanęła przed lustrem ubierając swój długi,ziemisty płaszcz. Zbiegła po schodach szukając w pośpiechu kluczyków od samochodu. „Pozwól chociaż odwieźć się do pracy „ – usłyszała za plecami. „Jeśli chcesz porozmawiać,przyjdź wieczorem, tam gdzie zawsze” – odpowiedziała wsiadając do samochodu. Dźwięk silnika uspokoił ją. Wycofała auto i pomknęła wzdłuż pełnej liści ulicy. W lusterku widziała Jego postać stojącą na środku ulicy. Wciąż tam był. CDN.
  2. na pustym peronie brak świateł wewnętrzna ciemność stukot pociągu gna blaszane zwierzę smakują łzy mieszają kształty metaliczne tory stukot pociągu gna blaszane zwierzę w Tobie dymu smugi stukot pociągu gna blaszane zwierzę w Tobie.
  3. Była piękna wrześniowa noc. Jedna z tych w które orzeźwiające powietrze wpada chłodno przez firanki. Noc w którą nadaremno szukać gwaru,pośpiechu i dźwięku szeleszczących na wietrze liści. Było cicho i spokojnie. Klara usiadła przed wejściem do swojego biało-zielonego domu zbudowanego dwadzieścia lat temu przez Jego ojca. Jej czarne loki niesfornie oplatały się wokół twarzy, która zaspanymi oczyma obserwowała tkwiące w kompletnej ciemności drzewa. W nocy zdawały się mieć jakieś kształty. Ta geometryczna układanka pozwalała uwolnić się od uporczywych myśli. Kim był ów wysoki młodzieniec którego spotkała poprzedniego dnia w bibliotece. Czemu nie mogła skupić się na kolejnym rozdziale książki, starając się wychwycić znad niej wszystkie jego gesty. Zapach pożółkłych stron mieszał się nieodpartą pokusą zerknięcia w Jego stronę. Wychodząc z biblioteki zebrała parę liści leżących na drodze. Teraz zaś popijała ciepłą kawę znad której unosiła się wirująca w powietrzu para przybierająca kształty porannej mgły. Poczuła chłód, więc otuliła się szarym kocem leżącym nieopodal. W pewnym momencie drzwi jej domu uchyliły się i podłoga zaczęła skrzypieć niespokojnie wygrywając rytmicznie melodię. Smukłe dłonie oparły się na jej ramieniu i czule ją otoczyły. „Nie spisz?” – spytał męski głos. C.D.N
  4. Był ciepły, letni wieczór. Jeden z tych w których ludzie zerkając nocą przez okno i wpuszczając do pokoju smużkę księżycowego światła, uśmiechają się sami do siebie bez większego powodu. Noc zdążyła już na dobre zadomowić się na nieboskłonie i monotonnie wystukiwała senne rytmy. Nie mogła zasnąć. Przewracała się bez przerwy z boku na bok nie widząc sensu w dalszym leżeniu w swojej jedwabnej pościeli. Dostała ją od męża na trzecią rocznicę ich ślubu. Dokładnie pamiętała ten moment. Wtedy jej szczęście miało dotyk jedwabiu i mleczny kolor. Podniosła się z łóżka i narzuciła na ramiona biały szlafrok. Zeszła na boso do kuchni i otworzyła lodówkę. Przez przypadek zrzuciła ramkę z ich wspólnym zdjęciem. „Cholera jasna! Kto ją tu postawił!?” Nalała sobie soku pomarańczowego i wpatrywała się w widoki po drugiej stronie okna. Na parapecie tańczyło światło. Zdawało jej się mieć jakieś kształty. Poczuła zimno które odbijało się od podłogi. Wróciła do łóżka i cicho wsunęła się z powrotem pod kołdrę. Spojrzała na śpiącego obok Niej mężczyznę. Czy to naprawdę był jej mąż? Oddychał niespokojnie jakby coś złego mu się śniło. Przez chwilę nawet pomyślała żeby Go przytulić ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu.Oczywiście na co dzień udawała wzorową żonę. Każdy ruch miała perfekcyjnie dopracowany a na każde pytanie znała prawidłową odpowiedź.Na przyjęciach wszyscy nie mogli się nadziwić jaką są udaną parą. Bawiła się pozorami niczym układanką bez kilku elementów. Dlaczego więc go poślubiła? Chyba potrafił ją rozbawić. Ciężko było jej odnaleźć inne powody. Może i spodobał się jej kiedy Go poznała..a może to czas zatarł tamte wrażenia i sama próbowała się przed sobą usprawiedliwić podając sobie jakieś sensowne argumenty. Oczywistym było,że Go nie kochała. Czymże jednak jest miłość jeśli nie krótkim ujęciem,migawką? Kojarzyła jej się z podróżą pociągiem. Gdy była dzieckiem lubiła patrzeć jak nadjeżdżający z drugiej strony pociąg mijał ją a twarze po drugiej stronie przewijały się błyskawicznie mknąc w nieokreślonym kierunku. Wzruszyła ramionami. Było jej wszystko jedno. Kolejny raz starała się myśleć racjonalnie. „A może powinnam się od Niego wyprowadzić? Zamieszkam gdzieś na poddaszu z widokiem na centrum i zacznę wszystko od nowa…” Nagle usłyszała jak jej mąż mówi coś przez sen. Jego zdania brzmiały bardzo nieskładnie ale z tonu wywnioskowała,że prowadzi kolejną ważną sprawę sądową. Przewróciła się na drugi bok i przymknęła oczy. Jutro wieczorem jej mąż wejdzie do domu, zostawi teczkę w przedpokoju a płaszcz powiesi niedaleko lustra i wchodząc do kuchni nie zastanie kolacji na stole. Będzie tam list od Niej. Odejdzie od Niego a on rozpaczliwie będzie próbował ją odzyskać dzwoniąc nieskończoną ilość razy na jej komórkę aż wyśle jej papiery rozwodowe zostawiając jej łaskawie ich wspólny samochód. Potem spotka Go kiedyś przypadkiem na ulicy idąc z kubkiem gorącego cappuccino w kierunku biblioteki a On spojrzy na nią tak jak wtedy gdy wyrzuciła Jego ulubione sprane jeansy. Słońce powoli zaczynało wschodzić kiedy udało jej się zasnąć. Wkrótce potem poranek swym chłodnym, orzeźwiającym powietrzem wdarł się przez uchylone okno. Była 6:30. W ich oliwkowej sypialni donośnie rozległ się dziwięk budzika… CDN
  5. kocham ocham ocham - sliczne :) pozdrawiam! :)
  6. miałeś być. (nie)powinnam była. szukać kluczy. malować ust(a). biec na przystanek. złamać obcasa. pić czerwone(go) wina/o. (nie)jedyny pośród milionów.
  7. bardzo zgrabny kawalek prozy i zyciowy...nie powiem.
  8. Obudziło ją światło. Gęste, jasne promienie uniemożliwiały dalszy sen. Otworzyła powoli zaspane oczy i skierowała swoje spojrzenie na mały,nocny stolik. Wzruszyła ramionami na widok opróżnionego opakowania po tabletkach nasennych. Rajstopy, z kilkoma zlepionymi lakierem do paznokci dziurami, wisiały na krześle. Ot, zwykła codzienność. Niestety, zbyt wiele pamiętała z poprzedniego dnia. Marzyła często o czymś na kształt paralizatora pamięci. Żeby nie musieć przeżywać tego codziennie po dwadzieścia razy. W autobusie,windzie a nawet w pracy na cholernie nudnym zebraniu. Wciąż czuła na sobie zapach papierosów wymieszany z jakimś innym,nieokreślonym. Po chwili zorientowała się ,że to Jego zapach.Wściekła,wstała z łóżka i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Czego ona, kobieta po przejściach mogła oczekiwać od młodszego od siebie o kilka dobrych lat mężczyzny. Czego szukała w Jego obliczu, wypełnionym zbyt dużą ilością niewinności i łagodności. Nic nie rozumiał. Jego śmiejące się oczy gdy całował ją w usta na przywitanie, przyprawiały ją o mdłości. Jego nieśmiały dotyk wprawiał ją w zakłopotanie. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Zrobiła poranną kawę, po czym zadzwoniła pod numer zapisany na lodówce czerwonym mazakiem. Sygnał urwał się po minucie. Odłożywszy słuchawkę, usiadła na krawędzi swojej kanapy i zapaliła papierosa. Jasna mgiełka unosząca się nad jej głową, wirowała nie pozwalając spuścić z siebie wzroku.”To nie takie proste „ – pomyślała. Telefon zaczął dzwonić ale nie miała ochoty go odbierać. „ Cześć Tu Klara, niestety nie mogę odebrać telefonu, zostaw wiadomość a jak najszybciej oddzwonię” – rozległo się na cały pokój. „Klara.eee..cześć tu Michał…słuchaj..bo..co to ja chciałem powiedzieć..”- odezwał się niepewnie głos po drugiej stronie. „ Cholera jasna mógłby się przynajmniej nie jąkać przez telefon” – zirytowana wstała z lóżka i zaczęła zakładać bieliznę. „ Słuchaj…chciałem porozmawiać..to znaczy…może umówimy się na kawę?..to ja zadzwonie później..pa..” Klara roześmiała się ironicznie. Od kiedy to jej mąż z którym nie utrzymuje praktycznie żadnych kontaktów, prócz biznesowych drobnostek,załatwianych przez jego mało inteligentną sekretarkę z którą zapewne sypia , chce umawiać się z nią kawę? Włączyła radio i nie zastanawiając się dłużej, zaczęła szykować się do pracy. Kończyła właśnie malować usta, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Zdziwiona poranną wizytą, otworzyła je i omal nie przewróciła się na podłogę. Postać rzucała długi cień , z ostro zarysowanymi rysami twarzy. Do małego korytarza wdzierał się zapach męskich perfum. „ Witaj..moge wejść?” – zapytał i uśmiechął się zawadiacko. CDN.
  9. sliczne... tylko czemu takie krotkie?:)
  10. Dziewięć kroków dzieliło Go od samotności. W takiej odległości znajdował się bowiem od drzwi. Bał się odwrócić. Ona wciąż stała i obserwowała go uważnie. Śledziła każdy jego najmniejszy ruch. Miał wrażenie,że bezszelestnie próbuje wkraść się do jego umysłu i ukraść wszystkie te myśli które jeszcze w stanie był z siebie wykrzesać. Delikatnie, opuszkami palców próbował dotknąć leżących nieopodal kluczy. „Dokąd to?!”- wrzasnęła a jego ciało podskoczyło w niekontrolowany sposób i mimowolnie zaczęło drżeć. Nie raz już słyszał te słowa , kiedy choć na chwilę zostawiał ją samą. Potrafiła przylgnąć ciepłymi od łez policzkami do jego dłoni i błagać by jej nie zostawiał. Drżącą ręką złapał za klamkę. Słyszał jej oddech tuż za plecami ale postanowił, że tym razem nie będzie zważał na jej płacz. Drzwi uchyliły się lekko wpuszczając cienką smużkę światła do pomieszczenia, które z reguły wypełniał półmrok. Spojrzał w dół. „Tylko zbiegnę ze schodów a uda mi się przed nią uciec.” – pomyślał uradowany. Odwrócił się napięcie i patrząc jej prosto w duże,zimne oczy rzekł: „obyśmy się więcej nie spotkali”. Nie poczuł się smutno, wręcz przeciwnie jakaś nieokreślona radość wypełniła jego duszę. Szybko, bez głębszego zastanowienia zaczął biec po schodach. Słyszał swój przyśpieszony oddech i widział cień sunący wzdłuż kolejnych stopni. Nagle usłyszał,że ona zaczyna biec za nim. Przerażony przyśpieszył ona jednak dogoniła go i z wyrazem tryumfu na twarzy oznajmiła: „zostawiłeś śniadanie” „no tak, bez śniadania do pracy iść nie można rzecz jasna” – pomyślał i wrócił do mieszkania. Wziął śniadanie a gdy chciał z powrotem wyjść zastał zamknięte drzwi a ona trzymała w dłoniach srebrny , dzwoniący pęk kluczy. „Jestem bardziej przebiegła niż Ci się wydaje mój drogi” – powiedziała z uśmiechem muskając jego szyję. Wrócił do pokoju. Usiadł w półmroku na fotelu.Paląc papierosa wpatrywał się w tańczący dym. Nie był w stanie wyjść z domu. Nie z nią u swojego boku.
  11. zapachem kakao. smakiem cynamonu. dodatkiem spienionego mleka. w pochmurny dzień, na pustym przystanku. dotykając mimo chodem, mokrych szyb. piję cappuccino. czas biegnie jakoś wolniej. zza tęczowych oprawek.
  12. piotrze : i ja mam taka nadzieje bo to napisane bylo tylko i wylacznie dla tej osoby:) a w zyciu potrzeba nam slodkosci jak bulka z dzemem czasami ;)
  13. a mnie sie podoba...troszke podobnego stylu pisania uzywam:) pzdr:)
  14. do wszystkich czytających przepraszam za tak nierówne wersy ale moj komputer zbzikowal i za nic w świecie nie moge ich wyjustować. ah te kobiety... ;/ ;]
  15. dla Szymka. Był jesienny chłodny poranek. Słońce jak zwykle o tej porze roku zagubiło się gdzieś pośród chmur o ciemnoszarych odcieniach. Smutne krople deszczu rozpryskiwały się powolnym tempem o chodniki i ulice. Dzieci piszczały z radości przeskakując przez ogromne kałuże dorośli zaś z wyrazem głębokiej frustracji na twarzy przemykali niczym cienie pomiędzy wąskimi alejkami.Kornelia stała jak co dzień o porannej porze na przystanku.Lubiła chować się za ludźmi i z boku obserwować krajobraz rodzinnego miasta. Tramwaj swym codziennym zwyczajem nie przyjeżdżał na czas.Dziewczyna przejrzała się w tafli,która pozostała po porannym mglistym deszczu.Jej złociste, niesforne loki wywijały się we wszystkie strony w deszczowe dni zupełnie zapominając o pełnionej przez siebie funkcji. Nagle duży samochód z impetem i arogancją przejechał obok stojących ludzi opryskując ich dużą dawką mazistego błota.Starsza kobieta stojąca najbliżej zaczęła wymachiwać z wściekłością rękoma i wykrzykiwać w jego kierunku wszystkie możliwe przekleństwa .Kornelia roześmiała się tak głośno aż stojący obok mężczyzna czytający poranną gazetę spojrzał na nią groźnie spod dużych czarnych oprawek i mruknąwszy coś pod nosem zagłębił się z powrotem w notowania na giełdzie. Nagle niespodziewanie nadjechał tramwaj zwany też pestką. Niestety to określenie oznaczało tylko jedno.Tłum ludzi kłębiący się na przystanku z impetem próbował wedrzeć się do środka. Kornelia nie lubiła tego uczucia przytłoczenia w tramwajach. Stała prawie przy głównym wejściu oparta o drzwi i patrzyła monotonnie w jeden punkt. Nagle przypomniała sobie o odtwarzaczu mp3 schowanym głęboko w jej kieszeni. Włączyła go i wkoło niej rozległa się muzyka, która dawała jej tyle radości i spokoju wewnętrznego że nie potrafiła jej niemal porównać do niczego innego. Słuchając tak płynących nut patrzyła na szare miejskie krajobrazy i pomyślała sobie ,że to co chciałaby robić teraz najbardziej to spacerować z Nim po słonecznej pachnącej latem łące. Uwielbiała zapach i smak lata. Działo się tak dlatego ,że ta piękna pora roku kojarzyła się jej nieodłącznie z Jego imieniem. Tramwaj zatrzymywał się na kolejnych przystankach pochłaniając coraz to nowe twarze a ona zastanawiała się co robi w tym momencie. Było jeszcze na tyle wcześnie, że pewnie spał. Tak ładnie wtedy wyglądał. Mogłaby patrzeć tak na niego godzinami. Z tych porannych marzeń wytrącił ją płacz dziecka siedzącego w wózku obok. Uśmiechnęła się do niego a maluch z oczami pełnymi łez, zupełnie nieoczekiwanie odpowiedział jej szerokim, radosnym uśmiechem ukazując parę ślicznych białych ząbków. Wysiadła na przystanku i udała się powolnym i ospałym krokiem do szarego obrzydliwego budynku. Cały dzień wlókł się niemiłosiernie a Kornelia nie mogła doczekać się wieczoru. Kiedy w końcu nastał ,z radością pobiegła na przystanek i jadąc tramwajem cieszyła się ogromnie, że dziś znowu go zobaczy. Idąc brukowaną uliczką patrzyła na świetliste reflektory aż dochodząc do samego środka pięknego placu zatrzymała swój wzrok na jednej z kamieniczek, która zawsze kojarzyła jej się z ich drugim spotkaniem, kiedy to siedzieli sobie na ławeczce w ciepły letni wieczór i w zasadzie się nie znając długo rozmawiali. Dobrze pamiętała, że już wtedy pomyślała sobie o nim, że jest naprawdę fantastyczną osobą. Weszła do klatki schodowej i podążając długimi schodami zobaczyła jak zwykle uchylone lekko drzwi, przez które wydobywała się cienka smużka światła.Weszła więc do środka a On stał i patrzył z uśmiechem na twarzy oparty o framugę drzwi. Moment kiedy mogła się do niego przytulić rekompensował jej cały ciężki dzień. Pachniał tak ślicznie jak nikt. A Jego radosny i ciepły uśmiech był rzeczą ,która sprawiała, że i jej chciało się ciągle śmiać. Wielokrotnie zastanawiała się co takiego musiała zrobić, że wtedy w noc świętojańską On zwrócił na nią uwagę. I nigdy nie potrafiła znaleźć na to odpowiedzi. Siedzieli i pili herbatę rozmawiając o całym dniu i śmiejąc się a Kornelia pomyślała ,że tak mogłaby już zawsze siadywać na kanapie i wtulając się w Niego snuć różne plany. Jeśli tak wygląda miłość i szczęście to Kornelii wydało się oczywistym dlaczego wokół niej kręci się całe ludzkie życie. Uśmiechając się sama do siebie w głębi serca pomyślała, że nigdy nie czuła się bardziej szczęśliwa i jedynym czego pragnęła i o czym marzyła była myśl,żeby to nigdy się nie skończyło...
  16. lepiej nie planować spóźnienia...
  17. Tomaszu: przelewanie smutku nie ma byc ani troche ładne. Mad lenka: zgadłaś zgadłaś...to właśnie dlatego teczka ma taki kolor.
  18. Przelewam smutek. Ze szklanki do szklanki. Tak ładnie topi się bez krzyku. Ktoś tu lubi zakładać mi opaskę. Zaciskać serce niepokorne jakby od niechcenia. Wlokę w czerwonej teczce kolejny dzień. Oczy bolą od nadmiaru światła. Nie mów z ironią ,że pięknie dziś wyglądam. Wczoraj jeszcze byłam twoją cholerną księżniczką.
  19. urocze...bardzo mi sie podoba :) pozdrawiam! :)
  20. trywialnie ladne. ;) lubie taką lekkość ... pozdrawiam :)
  21. dziekuje za mile komentarze ;) i_e : oczywiscie to kwiaty powinny pasowac do firan ale jako roztrzepane dziewcze zapisalam to w odwrotnym porzadku i stwierdzilam : a niech juz tak zostanie :D wlasciwie to powinny byc zaslony ale jako ze wiersz kobiecy jest w nim troszeczke brak logiki ;) pozdrawiam serdecznie! :)
  22. Pan się uparł ,że chce mnie pocałować A jak to tak można o siódmej rano Czekając na tramwaj w butach z zeszłego roku. Pan mi mówi ,że jestem piękna A przecież lokówka nie działa już od miesiąca I pieniędzy brak na kosmetyczkę. Pan przynosi mi kwiaty A ja nie mam odpowiedniego wazonu I kolor firan zupełnie nie pasuje Pan nie myśli chyba, że uwiedzie mnie od tak To nie takie proste bo kobieta proszę Pana To stworzenie niezwykle skomplikowane. Zbyt wiele to nigdy za dużo.
  23. przeczytalam raz jeszcze i lepiej zabrzmialo dla mnie "pueta nocy i kazdego dnia" :)
  24. ah ! :) podobaja mi sie bardzo pierwsze dwa wersety pierwszych dwoch zwrotek. jesli natomiast chodzi o ostatnia to zmienilabym cos w zakonczeniu... "znikasz ale jesteś puentą tej nocy i każdego dnia" to jakies takie banalne mi sie zdaje :) pozdrawiam serdecznie! :)
  25. Wstążeczka nie została tu przedstawiona jako zwykłe zdrobnienie miałam raczej na myśli pewną ironie i specjalne nadanie cech delikatnie rzecz mówiąc infantylnych. to ze na koncu powstal rym nie bylo zamierzone. Durna tendencja powiadasz? To nie było zamierzenie. Jestem osoba dosc spontaniczna. Dźwięk wstążeczki to tylko metafora. Czy w wierszu musi istniec logika? Nie musi. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...