zabił cię dziś
plastikowy młyn
rozwiał zdania drażniące język
po nieznanych puszczach, łąkach i balladach
przetłoczył nasze jezioro
w twoje papierowe płuca
i rzucił mi na piersi koszulę nocną
teraz już nie połykam żywcem
wściekłych ciem
czasem tylko wciągam
kreski z twoich niebieskich prochów