Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

spotless

Użytkownicy
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez spotless

  1. Przepiękne dzięki Wam! :)
  2. I z jednej strony sama dopiero biadoliłaś: ale chwilę potem już przestrzegasz przed takim jednorazowym ugłaskaniem swojego sumienia przez doraźną jałmużnę i dajesz nowe lekarstwo: - czyli jeszcze jedno przerzucenie odpowiedzialności na innych... Myślę, że masz poważny problem, nie tylko z logiką, ale i z rozszyfrowaniem ironii, sarkazmu. Odczytujesz ten wiersz, jako bunt przeciwko zapachowi, a nie widzisz problemu sumienia ludzkiego, które - wbrew tego co Ci się zdaje - JEST nowym PIERDOLONYM (z akcentem na "JEBANYM") problemem tego narodu. Przez ostatnie lata staliśmy się tak bardzo "ełropejscy", że znacznie mniej ludzcy, ten naród ogarnia zepsucie, kategorie w jakich myślą młodzi, fajni, europjscy z humanizmem mają coraz mniej wspólnego. Nigdy, powtarzam - NIGDY na wschodzie nie doszłoby do podobnej sytuacji. Mentalność tych ludzi, zdolność współodczuwania nie pozwoli przejść spokojnie obok, kiedy na środku ulicy zobaczy choćby nie wiem jak odartego, zapuszczonego nieprzytomnego człowieka - w Polsce obejdą go szerokim łukiem, ew. ktoś wspomni patrolowi straży miejskiej, jeśli na swojej drodze takowy napotka, w końcu jak sama wspomniałaś "są od tego odpowiednie instytucje". Ty odetchniesz z ulgą, kiedy lumpa z Twojej okolicy zabiorą gdzieś dalej, tam tak nie jest. Człowiek ma swoją godność i jest ona wartością konstytucyjnie niezbywalną. W Polsce też tak jest, ale dopoki masz dowód osobisty z miejscem zamieszkania, które definiują Cię jako osobę żywą, człowieka. Inaczej dla tego świata nie istniejesz. Przyjąłem do świadomości Twoje zniesmaczenie moim tekstem, przyjmuję je z pokorą, tylko proszę, przestań już wypowiadać się jako medium znające los bezdomnych, tematu którego rzekomo nie udało mi się dotknąć - jakby w ogóle zakładając (jak Ty to zrobiłaś), że to oni mieli być tematem tego tekstu. Co do Białorusi - ja się cieszę, że tak dobrze znasz tamtejsze realia, na pewno byłaś tam, albo przynajmniej przeczytałaś w gazecie... Nie wiem, co mogę powiedzieć więcej... Kisiel by skwitował: "polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby"...
  3. Cieszę się, że drugi raz powtórzyłaś to, co napisałem. Dziękuję za komentarz i zdrówka życzę!
  4. aha, faktycznie lepiej :) dzięki!
  5. Milczenie jest najlepszą odpowiedzią na niektóre komentarze, a jeśli ktoś nie potrafi pojąć ironii zastosowanego tutaj określenia "epopeja" - tym bardziej... Ostatnio moją drugą ojczyzną stała się Białoruś, i choć jak najdalszy jestem od chwalenia ustroju politycznego, gospodarczego, powiem Ci wprost: tam nie ma bezdomnych, czy bezrobotnych. Nie masz co robić - "sprzątaj ulice". W zamian ciepły posiłek i cichy kąt do życia. Pieprzona biurokracja, wszechmocny urzędas, skurwysyństwo administracyjne, ale natura tamtejszych ludzi jest mimo wszystko taka, że nie ma "to Pański problem!", tylko "to co my teraz z Pańskim problemem zrobimy?". To nie to samo co dane w łapę pięć złotych, które bardziej mają doraźnie zaspokoić Twoje sumienie, niż pragnienie danego człowieka.
  6. Kubuś, może w Twojej okolicy wszystko pachnie fiołkami, ludzie mają duszyczki aniołków, a bezdomni dostają bezpłatne noclegi w hotelach, ale w sercu tego kraju tak nie jest. Dworzec Centralny w Warszawie wita cię zmieszanym odorem fastfoodów i szczyn tysięcy bezdomnych mieszkających w norach głęboko pod dworcem, gdzie możliwe, że od kilkunastu lat absolutnie żaden "normalny" człowiek nie zaglądał - to jest państwo w państwie. Z ławeczek, czy krzaków wokół Pałacu Kultury co raz widać Straż Miejską wyciągającą trupy zamarzłych na śmierć nieszczęśników, nie w każdej stolicy przejście stu metrów oznacza spotkanie co najmniej trzech bezdomnych, cyganów, żebraczy z małymi dziećmi, bez kończyn, proszących o wsparcie, nie każda stolica europejska ma za swoje centrum - tam gdzie kiedyś stały zabytkowe, najpiękniejsze kamiennice, za które Warszawę zwano "Paryżem Północy" - dziś pałac-dar bratniego narodu (dotąd w dokumentach miejskich z dodatkiem "im. J. Stalina", nikt przez 20 lat "wolności" nie pokusił się o skorygowanie tego), a wokół niego bazarowisko (jak kwitował Staszewski: "Na ulicy pod pałacem smród handlarzy się unosi / Piją, plują i rzygają i sprzedają w międzyczasie / Na plandekach i gazetach leży ścierwo zabrudzone / A na stołach czekolada razem z piwem przywieziona"), blaszaki, gdzie najpierw zamknięto setki handlowców, potem wyłudzono od nich grubą kasę na projekt nowej lokalizacji, po czym (ewenement prawny!) grunt kilkakrotnie podniósł swoją wartość, a władza umyła od tego ręce, koniec końców nasyłając służby porządkowe, które przypomniały młodszemu pokoleniu, jak wyglądał PRL (sprawozdanie z zamkniętej Marszałkowskiej podejrzewam - widziałeś). Można zakopać głowę w piasek, udać że tego wszystkiego nie ma, jeśli traktujesz to jako protest przeciwko biednym handlarzom, czy pretensję do bezdomnego o to, że śmierdzi (choć "śmierdzi" kupa niemowlęcia, stary bezdomny, śpiący w autobusie kloszard w powszechnej opinii ludzi "jebie", tak to większość ludzi po imieniu nazywa) - trochę nie zrozumiałeś. To sprawozdanie ze stanu faktycznego - przyjedź, zobacz na własne oczy, w jakim tonie bije dziś serce naszego kraju. (jeśli w Twojej okolicy, choć głęboko w to powątpiewam, podobnych problemów nie ma...)
  7. Lekcja polskiego czasowniki ja chodzę - Ty chodzisz (mijamy się) on chodzi - ona chodzi - ono chodzi (wszyscy wiedzą o co chodzi) jednostki w liczbie mnogiej: my... chodzimy? (patrzą na nas ich twarze malują się zazdrością) po zaciemnionych ulicach opustoszałego miasta wózkami z hipermarketu - jeździmy-my pod głuchym niebem zacinającą ulewą w oczy naprzeciw - patrzymy-my po nocnych zmaganiach w ciszy świtu - milczymy-my a jednak coraz częściej zaskakują nas zaimki przeczące gubimy kroki, odmieniamy się przez przypadki po środku alei samotnych zostają znudzone bezokoliczniki milczeć - ignorować - zapomnieć
  8. HAYQ, padam do stóp! Dzięki przeogromne za ratowanie resztek mojego morale. ;) Sytuacja z bezdomnym była z życia wzięta - byłem w szoku, że społeczeństwo może być do tego stopnia zdziczone, żeby poprosić kierowcę o zatrzymanie się i w środku zimy, przy padającym śniegu siłą wyrzucić człowieka na pusty przystanek o trzeciej w nocy... skończyło się tym, że wysiadłem zaraz po nim, bo i mnie byli gotowi zaraz wynieść za parę słów krytyki pod ich adresem. Przeraża mnie, w co przeistacza się moje miasto i jego mieszkańcy. Place niekonczących się budów, zapach dworca centralnego, twarze zniszczonych pracą ludzi, powszechna emigracja, marazm, i te wynaturzenia, totalny brak współodczuwania z drugim człowiekiem... zupełnie jak byśmy kręcili się po uliczkach getta, albo obozach katorżniczej pracy na Syberii, gdzie ludzkie tragedie są do tego stopnia powszechne, że na nikim już nie robią wrażenia, każdy raczej myśli o swojej wygodzie, przetrwaniu...
  9. No wiem, ale inaczej trzeba by każdemu tłumaczyć z osobna, jak na pierwszy raz, w ogóle by mnie zjedli... ;) A i tak, widać, nikomu się nie podoba... Przynajmniej dzięki Tobie za wsparcie moralne :*
  10. "Dokąd, kurwa?!" - czyli ostatnia epopeja narodowa Obdarte baraki w sercu miasta Pałac Stalina symbol historii mocarny świetlany gurujący nad zebranym na jego cześć bazarowiskiem i burdelami z kebabem Pustą ulicą przejażdżka przystanek, krzyk lecąca przez drzwi torba i morda wypchniętego bezdomnego lądująca w kopczyku śniegu temat na kolejne billboardy: bo jebał psim gównem "Dokąd, kurwa?!" - unosi się ktoś odurzony odorem który zdążył już zasnuć szyby lepką niejednolitą mgłą tłum napiera na miejsca z przodu jakby w strachu przed zarazą otwarte okna, dmący wiatr przeszywający mróz jeszcze tylko kilka przystanków w tej kurewskiej wyprawie pomiędzy dworcem a nieuchronną: pętlą
  11. pamiętam jeszcze z dzieciństwa te światełka tlące się w twoich oczach jak dwa kościoły, czy ołtarzyki na Pradze stałe, wierne, nieskończenie dobre nie znające co to gniew tak łatwo przebaczające ty już nic przez nie nie widzisz tylko wzrok zawieszasz na pustej ścianie jakby szukając w niej cienia sztuki, dziejów mozaiki, śladów pędzla Michała Anioła, rycin dawnych, hieroglifów egipskich tylko pustka okna zasypał gęsty śnieg którego nikt nie czekał z pierwszym dniem wiosny nie trącony jeszcze ciężkim wahadłem czasu: komu wiosna, komu grudniowa noc? ty czekasz... swojej czarnej gwiazdy trzech króli pasterzyków i baranka nad nimi
  12. pozuję na naturalność albo nie będę rzygał
  13. piękne dzięki :)
  14. Kiedy umrzemy, śnić nam się będzie jego głos. Żurawie na grzbietach poniosą nasze dusze, te kumulując się dadzą początek chmurze. Na jej tle cienie ptaków zasnują niebo w deszczu głuchym i niemym. Po tęczy nastrojów powrócimy na jeziora z naszych stron.
  15. Aha, wielkie dzięki, zrobię tak jak mówisz z myślnikiem. O "zaawansowanych" nawet nie myślałem, zresztą nawet na "początkujących" jestem za świeży - muszę poczekać jeszcze pięć dni (dopiero się zarejestrowałem), żeby tam publikować. ;) A nikt mnie nie zabije, jeśli tekst będzie się dublował w "Warsztacie" i na jednej z tamtych grup? I jeszcze raz przepiękne dzięki za miłe słowa dla Ciebie i Magdy - do wczoraj nie pomyślałbym, że może się komuś spodobać... :)
  16. Przeogromne dzięki! Nie wiem jak tekst, ale ja pewnie miałbym szansę zaistnieć w "Dniu Świra", przynajmniej jako jeden z eksponatów. ;) A gdzie go "dawać wyżej"? Jestem jeszcze totalnym "noobem", dopiero wczoraj się zapisałem i przez najbliższy tydzień "podklepuję na bajerę". :)
  17. czyli moje grafomaństwo popłaca? ;) skoro tak radzisz, dzięki :*
  18. przepiękne dzięki! :)
  19. wstyd się przyznać, ale żaden zamierzony zabieg, a zwyczajny błąd ortograficzny... aż sam nie mogę wyjść z podziwu, jakie byki walę w ostatnim czasie. trochę za mało kontaktu z językiem polskim i łacińskimi literkami ostatnio... - przepraszam, i dziękuję pięknie za miłe słowo!
  20. "Dokąd, kurwa?!" - czyli ostatnia epopeja narodowa Obdarte baraki w sercu miasta Pałac Stalina symbol historii mocarny świetlany gurujący nad zebranym na jego cześć bazarowiskiem i burdelami z kebabem Pustą ulicą przejażdżka przystanek, krzyk lecąca przez drzwi torba i morda wypchniętego bezdomnego lądująca w kopczyku śniegu temat na kolejne billboardy: bo jebał psim gównem "Dokąd, kurwa?!" - unosi się ktoś odurzony odorem który zdążył już zasnuć szyby lepką niejednolitą mgłą tłum napiera na miejsca z przodu jakby w strachu przed zarazą otwarte okna, dmący wiatr przeszywający mróz jeszcze tylko kilka przystanków w tej kurewskiej wyprawie pomiędzy dworcem a nieuchronną: pętlą
  21. Lekcja polskiego czasowniki ja chodzę - Ty chodzisz (mijamy się) on chodzi - ona chodzi - ono chodzi (wszyscy wiedzą o co chodzi) jednostki w liczbie mnogiej: my... chodzimy? (patrzą na nas ich twarze malują się zazdrością) po zaciemnionych ulicach opustoszałego miasta wózkami z hipermarketu - jeździmy-my pod głuchym niebem zacinającą ulewą w oczy naprzeciw - patrzymy-my po nocnych zmaganiach w ciszy świtu - milczymy-my a jednak coraz częściej zaskakują nas zaimki przeczące gubimy kroki, odmieniamy się przez przypadki po środku alei samotnych zostają znudzone bezokoliczniki milczeć - ignorować - zapomnieć
×
×
  • Dodaj nową pozycję...