Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

MaKrSk

Użytkownicy
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez MaKrSk

  1. pan biały - wcale nie osobisty - wcale nie wyliczanka to wiersz! bestia be - dziękuję bardzo
  2. "...nie wypuścić zbyt łatwo" gratuluję, piękne uczucia ...
  3. wiatrem smagane warkocze rzucone rankiem ku powadze na podłogę to miał być taki piękny gest dzień rozpoczął się szumem nieprzemijających zapachów oddech przerywany płytki oczy zapatrzone w moment pożądanie ociekające z ust zbliżone powieki, w oczekiwaniu blade policzki gest zauważony nieodepchnięty serca łomot skuleni w sobie po obu stronach tej samej oddzielającej kotary klęczący w milczeniu...
  4. Tak odczytałam z Twojej wersji. Pozbyłam się niepotrzebnych powtórzeń i zaakcentowałam mocniej , to co wydawało się najistotniesze. Osoba ojca i syna może być zamieniona miejscami. Podobieństwo między nimi jest uderzające ;) Pozdrawiam. Dziękuje Pani Agato ale te "powtórzenia" jak Pani pisze dla mnie są potrzebne, ja bym tak nie akcentował, dlatego pozostawiam bezzmniennie, ale swój wiersz proszę wykorzystać, on jest całkiem inny w wymowie od mojego. Pozdrawiam
  5. snułem marzenia zawsze obok inaczej niż wszyscy szedłem ponad wrzaskami oklaskami opatrzony etykietą wtulony w siebie płaszczem ochronnym udawałem że jestem nikt nie poznał nie próbował nie poddawałem się osądom roztrzepotane serce unosiło zręby miłości zakapturzonej
  6. ale to nie jest dosłownie... dziękuję za przeczytanie
  7. a dlaczego tak? ja pisałem inaczej to ja jestem synem nie wiem czy ojciec przeprosić by chciał a poza tym za co miałby? dziękuję za przeczytanie...
  8. wybacz że nie jestem ojcem nie takim jakbyś chciał wybacz że oczu Ci nie zamykałem, z sobą nie walczę wybacz że cierpliwości nie miałem nie byłem tam wybacz że gardziłem Twoim wzlotami cieszyłem się upadkiem wybacz że ręki nie podałem nie wyciągałem wybacz że nie potrafię wybaczać zmarnowanych dni wybacz że się nie troszczę sam nie jestem ideałem...
  9. dziękuję za komentarz - uważam! jak piszę.
  10. Mamiony zaszczuty opluty w styczniu przechodziłem metamorfozę z przechodniami wymieniałem spojrzenia uściski, katastrofa luty, hm zerkałem na poły płaszcza powiewające idąc aleją niewzruszonych kopałem kamień filozoficzny marzec miał mi przynieść odwagę podejmowanych spraw lekko podgoliłem brodę wysoko nie podniosłem ręki kwiecień rozpylony aksamitem spojrzeń kobiecych szukających nowej przystani po zimnych związkach maj, zawsze kojarzył mi się krótko, na trzy litery spadające kwiaty z drzew przyprawiały o bóle głowy czerwiec półroczek, połapać się w zawiłości nikczemności nicości wyolbrzymionej niczym erupcja mojego EGO... Mamiony zaszczuty opluty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...