Bronisław Jaśmin
-
Postów
935 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Bronisław Jaśmin
-
-
trąby jerychońskie nie powalą umocnień z powietrza
cisza nadbiegła w popłochu - samotny jelonek
wokół dźwięki - myśliwi głodują przez noc
marzenia to kieszenie
zaledwie wystarczy schować ręce
i myśleć co z resztą fizyki
jaka toczy się w nerkach
i współrzędnych we krwi
wracając miastem w kieszeni
mam zimne dłonie
kosmos wcielił się we mnie
pod postacią ciała0 -
Wziął błoto i ułożył z ludzkiej twarzy zagadkę,
której zmarszczki starców jak dotąd nie potrafią rozwiązać.
Przez dni przepływają obłoki, a wilki wołają w lasach
za kosmicznym golemem nie do rozłupania.
W odległych konstelacjach księżyc buduje szałasy,
dopóki wilczyca nie zejdzie sama z Kapitolu
i z wymion nie rozcieńczy rzymskich mitów w Tybrze.
Woda płynąc rozdzieli legendy od prawdy,
a rzeka zachowa pokłady powiastek w kieszeniach.
Europejskie prowincje - golemem jest światło,
ten mistrz pośród malarzy, który zamknął w lustrach
ród kamieni - rodzinę od setek pokoleń.
W owalu szkła tkwi wyraz - golem z krwi i kości,
zaszyty skórą. Przestanę przyglądać się sobie
i wyjdę z przedpokoju, więc zniszczę golema,
co beze mnie nie może egzystować w lustrze,
bo duch i światło nie mają własnego odbicia.
Zegarek - golem czuwa, ciało jest golemem.0 -
Z tym "wyrastaniem kartki" to miałem na myśli tylko fizyczne rośnięcie, ale też zmienność, ulatywanie wrażenia, chwili, że kartka wyrasta (ale z czegoś), bo to coś jest za małe.
0 -
Horyzont jest miejscem, które boli najbardziej.
Można podsłuchiwać atomy i naśladować układane przez nich
melodie. Zjeść sen, a potem się ocknąć, wydalić na jawie.
Dni cierpliwie wypalane trawą więcej tutaj nie wrócą.
Odwracam lustro od twarzy i wysłuchuję co woda
ma tobie do powiedzenia. Ze zrozumieniem jedynie
nadstawiają ucho przygodne brzegi, światło, wiatr który
się topi.
Rzekę odtwarzam na pamięć, taneczne kawałki.
Nauczyłem się mowy kosmosu i była nią cisza.
W końcu nikt inny jak ty, naprężyłeś swój język
na pierwszą lekcję.
Dzisiaj świat został rozlany od nowa, przekuto związki
chemiczne i wybudowano powietrze. Horyzont stał się
jedyną przeszkodą do szczęścia. Pozostało rozpalić
za słońce ognisko, na horyzoncie - garbie nie do wytworzenia.
0 -
...i?
"wogule" po jakiemu to?0 -
nadszedł czas kiedy białe ręce uprzedziły o konieczności powietrza
w chmurach targanych za uszy wlokły się jakieś drogi
poranek o króliczej posturze i uszach wszedł między izby
i wcielał się w ściany
to jego duch - światło-cień te szare kontury chudej żony podającej
do stołu śniadanie twarze dzieci na ścianie i ręka na ścianie
żony która wsłuchuje się w los tupotu
wysłuchałem okruchów nimi karmię myszy one mają najwięcej potrzeb
i dłuższe manewry wsłuchuję się w pokutę wichury na młynie
ona leżąc odklepie raz i sobie pójdzie
pokolenia to rzeki - na wodzie unoszą się zmarszczki
a kiedy spojrzysz jeszcze raz jest nieskazitelna
konieczna jest przestrzeń i życie na ziemi zmrok przechodzący w podróży
dni pękają w szwach a ten horyzont za oknem jest tylko okruchem
odciskiem zasznurowanych na drogi butów0 -
bierzcie i dzielcie powietrze
pomiędzy wichrami
chwiejna fraza
przechodzi w stygmat
w Times New Roman
choć papier nie jest mistykiem
i nie kontempluje
myślałem że wiersz musi
pracować na polu
skrojonym na prostokąt
i kopać po kropce
myliłem się
a słowo jest tylko bezdomnym
chociaż tyle pomieszczeń
o wymyślnych kształtach
na przykład ten ogonek
to komin bez dymu
niczym na śnieżnej pustyni
dla niejednego wędrowcy
staje się fatamorganą
i złudzeniem optycznym
horyzont pada jak zdanie
w nieznanym języku
na porozrzucane po kątach
dni
kartki w szufladach
na zwarte w szyk przestawny
zapiski przed bitwą0 -
Żyzne biurko.
Kartka wyrosła
z ostatniej sekundy
i oczekuje na pióro
przemienione w owoc.
Czarno na białym:
drzewa w tym czasie
zazdroszczą.
Na spisanych gałęziach
nie ma śpiewu ptaków.
Litery przyglądają się w lustrze
i widzą sąsiadki,
które nie są już nimi.
Kartka staje się lasem
bez szansy na powrót.
Zapada zmrok
i książki
napisane przez muchy
chorobliwym bzyczeniem
na szybach.0 -
Słupy wysokiego napięcia. Jak rozwinąć język
do wyśpiewania powietrza? Zwijają się łóżka.
Kolory kłamią, ziemia krztusi się od dróg.
Kłamie księżyc i słońce i miejski światłocień.
Woda jedna przez drugą zabija się w rzece.
Czas nadszedł i horyzont posypie się w dół.
Wiśniowe popołudnie w ogrodzie. Ze szczęścia
zapominasz przekreślać poprzednią noc dniem.
Czas nadszedł - wyprowadzić intruza na zewnątrz.
Tchórzliwy zbieg obgryza na ścianach zegarki.0 -
Cytat
gdybyś była melodią
byłabyś czekaniem
- tak było lepiej, i jeszcze ta wodorośl (chyba nie ma takiej odmiany) :)0 -
Czytam bez pierwszej i na prawdę jest co smakować. Pozdrawiam. :)
0 -
nie byłem stróżem ognia w moim domu
przy kominku spowiadał z historii ten łoskot
gdy pogoda stukając wprasza się do środka
grecka Hestia wciąż może poruszać się w żonie
są pytajniki z powiewów pytanie z powietrza
gdy odpowiedź zostaje całymi wiatrami
a ogień nie przekroczy granicy spalania
nie spełniłem przysięgi złożonej porankom
zdradziłem dni z nocami i jest mi z tym dobrze
bo więcej ognia zbieram na letnie zapasy0 -
mam pogodę na końcu języka
na nienakarmionym stoliku
chleb i mleko w kubku
ślina w zębach
dziedziczy okrągłe poranki
rzeki jutro położą się
płasko na brzuchu
młodość ma miejscu pobytu w zmarszczkach
które spadną śnieżycą na ręce i nogi
góry noszą moje litery od tyłu
i trzeba czasu
by zdołać na wszystkie się wspiąć
przypadki nie idą ze sobą w parze
szczęśliwie się złożyło
że stoimy na wysokości zera bezwzględnego
(miar które niedorosły do przerwy
i zdania)
świat jest w kropce zegarki
kichający wszechświat
bo
koniec kolejki najczęściej stroni od gier słownych
pionków które czekają by oddać się kostce
gdy na tyłach przoduje spóźniona cierpliwość
a litery ustawią się do mnie plecami
pranie wisi na sznurkach a Kanaan na oknach
porządek jaki taki nie stroni od wiatru
czas próbuje dopłynąć do brzegu wahadłem
zegarek jest atolem ale to nie dziwi
śmierć zabije powietrzem próg domu i ściany
i wycofa się z życiem odda własny ruch0 -
Mapa Pogody u Iwaszkiewicza jest czystą kartką papieru
pozbawioną strof niżu i wyżu i sztormu bez jakiegokolwiek znaku pogody.
Nie ma co liczyć na aurę - nie wypełni kartki, po tamtej stronie będzie wielką
nieobecną. Chociaż prawdopodobnie poeta tasuje tam chmury.
Nieostrożnie podrażniając powietrze, trzymam siebie za brzytwę
i nie wiele brakuje, by zrobić w nim rankę: oto wiatry wyruszą w pochodzie -
- wariaci lub duchy, grając w kości i domy splatając z gałęzi.
Sen może okazać się mapą niczego innego jak jawy.
Na słońcu jest najwięcej kolorów, a wody są pierwotnymi mapami.
Czas nadszedł. Poślij drogę. Niech znajdzie stąd wyjście. Dziś trzeba
przyszłość puszczać jak łódki z papieru, gdy tylko miejskie kanalizacje
prowadzą przyjaznym wiatrem.
Pogoda - mam te słowo na czubku języka, a ślina wzbiera jak powódź
albo kwaśny deszcz. Z kasztanów jeszcze zdarza wytwarzać się klej,
lub dni, które nie wrócą, chociaż mógłbyś zwerbować sny i armię ludzików.
Przez biblioteki i zbiory rozwianych rękopisów przechodzi front atmosferyczny
i tylko są sprawą czasu książki skłębiające się w chmury.
0 -
Kobieta skoczyła z mostu,
a ruch był wtedy jakoś bardziej natężony.
Chciałbym wiedzieć coś więcej, w zasadzie skoczyła,
lecz przypadek jest jeszcze znaczniej pracowitszy:
zbiegł się dramat ze skokiem na bank i dolarem,
który skoczył i jednak utonąć już nie mógł.
Najęte przypadki celują precyzyjnie w glob
i nie ma takiej osoby, która mogłaby wymienić
się punktem z kimś innym.
Prawdopodobieństwo, że zginę dziś przy noworodku
nie jest całkiem kosmiczne. Nie pudłuje też zero
i nawet chybienie.
Zawzięty jest horyzont, że chce mu się wisieć,
bo dni ciągle odchodzą przez niego na dniach.
Pogoda źle spływa na ludzi. Młodzieniec zbiegł z górki
z Europy Środkowo-wschodniej, a gdzieś na końcu
świata komuś zbiegły się spodnie, dziewczyna z łóżka,
więzień - w tym samym momencie.
Pozostało pytanie: zbieżność: jak ze snem?
I czy odpowiedź zawsze pokrywa pytanie.0 -
rzucasz książki na ziemię i usypujesz górski krajobraz
z miastami w których jednak brakuje mieszkańców
na podłodze od czcionki wybijają rzeki
tak się dzieje południe - będą do podziału
nagromadzone wichry sumuje się wyjścia
kiedy niebu wyburza się piętra a jawa się ciągnie
zeschłą gumą do życia i zakwateruje się w snach
Leonardo ma w dupie ludzką anatomię koń
czyny rozrysowałem w cztery strony świata
i rozłożyłem ręce i nogi - nic się nie zmieniło
a rzeki wstały odchodząc w poszukiwaniu ujścia
śmierć musi być nieśmiertelna a żyje się ciągle0 -
Unicestwienie dlatego jest wielkim dramatem,
bo z przymusu żałoba wstąpi w jego progi.
To największy głód, który jest nieobecnością.
Woda mówi, nadstawia ucho i nie słyszy.
Przez mosty przejeżdżają furmanki,
a ludzie myślą, że rzekę już mają za sobą,
która złamie kolano i stanie na tydzień.
Bo ma się gdzieś, że niebo jest tylko kieszenią,
kieszeń - rzeka jest wszyta do szat Absolutu.
Choć w tej heraklitowej płyną inne rzeki:
rzeka - korpus i ucho igielne i sosna,
kończyn, przyczyn i skutków, rzeka - sen, zegarek
i z niepojętych mostów, które nie istnieją
rzeki ramion, chusteczek, budynków i kurzu
bez przerwy wyskakują do wód Heraklita.
Uwaga: śmierć jest kołem łamiącym jej biodro.
Ta rzeka to jest twardy orzech do zgryzienia,
ujścia nie ma, bo za nim nic być nie powinno.
Więc co wiemy jest tylko dziecinną składanką:
dom jest rzeką i ręka dana na ratunek,
pożar który zajmuje się jasno dramatem,
rzeka ściana i rzeka - pająki na ścianie.
Miasta, wszechświat, aż wreszcie rzeka Heraklita
najedzona tamtymi tak bardzo się obje,
że nie będzie mieć miejsca i pęknie ze śmiechu.
Bo wszystko jest od dawna, a tylko po prostu
nie zdążyło się wstawić jeszcze na meldunek.
Jest słuszny czas, a gwiazdy odejdą kolejno.
Rzeka pęknie jak kiedyś Heraklit. Czas głodu.
0 -
Wojny wybuchają bez słowa i znaku
i ten stan rzeczy nie zależy
od eksplozji na słońcu
i frontu krwi w ciałach.
Codziennie przyczyny i skutki
zawiązują sojusz,
a następna sekunda
oblega poprzednią,
by zdobyć jak twierdzę.
Przymierza przymierzami,
drażni partyzantka
wydarzeń maskujących
się w okopach dat.
Błyskawiczne jak mołnie
są okoliczności,
a fakty podkładają
się pod dom, w piwnicach,
bo pod poprzednie fakty:
pod auta i w biurach.
Sekunda pod poprzednią,
która mieści się wszędzie,
podkłada się pod drzewa
i wszystko, a wtedy
eksplozja okazuje się
całym wszechświatem.
Pokój musi być stanem
wielkiego uśpienia,
lecz nawet hibernacja
żyje własnym życiem
i wiele w niej toczy się przemian.
Nawet atom wodoru
jest zabunkrowany
w odwiecznych prawach przyrody.
Tu rzeki cierpliwie stacjonują,
gdy prąd jest niczym innym,
tylko linią frontu.
Tylko spojrzeć
i zwrócić na dłużej uwagę
jak woda sprzed sekundy
jest okupowana
przez wodę następną.
Przypadek jest strategiem
i głównym dowódcą
rozstawiającym
armie powietrza i drzew.
Chyba pokój jedynie
modli się w kościołach
lub u buddyjskich mnichów,
ale ta gra świateł
tańczących w pagodach,
też musi zaciekle walczyć
o miejsce jak fort.
Wiele z nich jest nieczynnych
dopóki świat nie wskaże
wzrostu zapotrzebowania
na czarne kolekcje zimowe
i modę na czerń,
zaniedbane cmentarze
bez nowych mieszkańców,
w których trupy
zanudzą się całą wiecznością...
Liczne linie,
desanty - parowanie wody,
przyroda nas wszystkich ubiegła,
nic tutaj nowego.
Kiedy jakiś dyktator
pocałuje stryczek
w odległym rejonie świata,
w Polsce marzec
przedwiośniem wyburza pomniki,
tyrana obsiadłego jeziora i dachy.
Jakaś linia wojenna
upadła z rozmachem:
czy to Pustynna Burza
lub nienawiść w głąb Azji
odporna na wszystko.
To w tej chwili od razu
bez przerwy na rozejm,
pokój, w którym konflikty
śnią o drugim razie...
By podtrzymać tradycję
lub gdy jest okazja,
pogoda czołgająca
się nad martwym frontem:
pracowicie wymyśla
też własne na frontach.0 -
postanowiłem zamienić się w szczura
od chwili kiedy w tramwaju zaczytuję się Dżumie
kieszenie mam pełne roboty i życia wiecznego
przypadki które spotykam na drodze
nie są wcale tym czystym
zwłaszcza kiedy pisane są dla mnie przez traf
przeznaczenie na drzewach ma kolor zielony
a to znaczy już wiele
rzeka dostaje zawsze dwa brzegi
i tylko zostało pytanie nie więcej nie mniej
i na którym osiadło brzegu
dla pożarów jest piękno i dramat
zatem prawdziwa to sztuka
estetyczna zaduma i spokój turpizmu
nowo otwarta ekspozycja u ekspresjonistów
dym musi się wstawiać do nieba a nigdy nie domy
zabronione są sekundom zbyt długie spacery
choć czas jest przednim długodystansowcem
i nie jeden maraton zakończył się erą
krajobrazy przyglądają się sobie
jednocześnie nie oglądając się
jeden za drugim
a śmierć idzie gdzie tylko ją oczy poniosą
i czy same nie zejdą jej z oczu
a gdy to ja uczynię
śmierć widzi ślepotę
pozostała nierozwiązana zagadka
czy piekłu marzy się niebo
a marzenia nie mogą mieć własnych dla siebie
ręce i nogi są pełne uwagi
odkąd nimi zostałem mistrzowsko związany
pełne drogi i szczytów mogą być przepaście
kiedy ciała i szczyty są pełne przepaści0 -
język jest niemym przewoźnikiem
włóczęgą który żuje chleb
podróżując od znaku do znaku
jego droga jest tylko jak dopowiedzenie0 -
Życie wszystkich przebiegło
przy pierwszej okazji.
Zna wszystkie zakamarki.
Odkryło wnętrza i siebie
z chwilą kiedy głęboko
krzyk jakiś się wydarł.
Zostało wypełnione
po brzegi wszechświatem.
My tu ciągle musimy od nowa w nim szperać,
zaglądać do pomieszczeń,
odsuwać szuflady,
chodzić do szkoły i pracy,
zapuszczać się w miasto.
Życie wcale nie musi siebie tak powtarzać.
Raz wystarczyło,
przez to
w sądnym dniu wyjdzie do sklepu,
a wtedy nie starczy na powrót.
Nie ma takiej sekundy,
aby samo siebie przeżyło.
Banały są najtrudniejszą z zagadek.
Nie oczekując na przyszłość
wpisujesz w kalendarz
ciało i życie, które odbiegną od siebie.
I nie odliczasz kratkami
kolejnych tygodni.
Jawa jest największym ze świadków,
a życie nie zdąży być widzem dla śmierci
pośród żywych na jawie.
Zmuszone o poranku
raz wyjdzie za drzwi.0 -
Odkąd sny mnie wdrapały na słonie i górskie
garby dromaderów, poczułem się jak kamienny i zimny
jeździec. Wiatr mnie drapał po uszy i było mi dobrze.
Istotnie ujeździłem sto szczytów - ogierów, a potem
i same pozwalały dosiadać ich grzbietu. Nie mam czasu
na naukę galopu i skoków, nie mogę sobie pozwolić upaść
jak niedojda.
Ta jazda na Karpatach jest jazdą na ośle, a osioł jest
moim mięsiwem, ogniskiem i życiem. Ale spadam i robię
to nad wyraz dobrze, z sekundy przez następną aż puchną
powieki, a wzrok zdaje się stromym kolorom co najmniej
przepaścią wymykającą się z żeber, by rozbić gdzieś wieczór.0 -
Dobrze godosz, sam mam wątpliwość w tym miejscu.
0 -
brzeg okazał się klamką
i starym ogryzkiem
krawędzią pytajnika
wzdłuż którego odpowiedzi
są cumowane do doków
jakaś kropka u dołu
została przystanią
pracowitym nadgarstkiem
zawrócę do wczoraj
powietrze i deszcz
przyda się ukamienować0
Pogoda czuwa, a świat jest pod kroplówką
w Wiersze gotowe
Opublikowano
Połączenia. Głuche stąpanie po klatkach schodowych.
Telefony to najwytrwalsi słuchacze w przyrodzie,
wierni dźwiękom z przerwami, ale bez odbioru.
Żadnego wysilania się na powtarzalność
przez deszcze - identyczne nie spadną ponownie
na te same osiedla, rzęsiści żeglarze.
Bóg podłączył kroplówkę w powietrznym szpitalu.
Przypuszczam, że Atlantyk i Morze Śródziemne
nie mniej są rozbitkami niż turyści z pechem,
porozbijane na dzielnice między kontynenty.
Ta myśl napełnia mnie pewnością ze szklanką na lądzie.
W niepogodę wyglądam przez okno pokoju.
Obserwuję przechodniów, przypatruję się
rozbitym między sobą - ascetycznym kroplom.
Maleńkim, wiszącym totemom, szyfrom oceanów.