Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wojciech Tadeusz Cybulski

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wojciech Tadeusz Cybulski

  1. XXI wiek, wiekiem czasu Jego dłoń zamknęła nas w pułapce, Zwykła rozrywka spaliła nam marzenia. Każde wypowiedziane słowo odbiło się w tych ścian rozsypce, A imię miało tylko błogą moc niszczenia. Już pył świtu nie wróży nam dnia, To zwykła, jasna noc która nas otacza. Zawsze, niepodzielnie, a my szukamy uschniętego pnia, Gdzie schował się ten, który pory dnia wyznacza. Tego, który nas złączył z przodkami już nie ma, Ale my dalej cierpliwie czekamy świtu, zmierzchu, wytchnienia Czekamy, patrzymy, coraz to nowych pochłania ziemia Nowych twarzy nie widać, nic już wychodzi zza grobów cienia Jakże to, gdzie bóg, gdzie sprawiedliwość głośnych haseł, krzyczących tablic, pomników i wzruszeń, nie widać, śladów tych wielkich co ruszały tłumy, starania giną, basem, ostatnich mówców znudzony lud nie ma już z czym zrywać. A on w tym wszystkim jasny obserwator, Zapisuje tysięczną kartę pamiętnika, Odeszło w tysiącach i nikt już nie widzi, Tych, co z zachwytem podziwiali noc i taniec świetlika. Słowo komentarza: Ten wiersz jest moją, swoistą refleksją na temat poezji współczesnej, jestem ciekaw jak go skomentujecie :) Zachęcam do szukania odniesień :-) PS: Witam wszystkich po dłuższej przerwie :)
  2. Szary dzień tygodnia codziennością, Miliony bez jutra jasnego. Słowo, cokolwiek jest już radością, Nie ma życia pełnego. Świat w dziennika zamknięty ramach, W płochych opiniach, populistyczna masa. Mowa wciąż jest o wielkich ranach, Oto współczesność nasza Upadkiem wartości Internet, pożoga, Las uschłych dusz. To boga kres i nasza choroba, Koniec nas goni – już! My cierpliwie słuchamy zarzutów, My tarczą tęczy osłaniamy serca. My życie pędzimy do szybszego ruchu, My znamy słowa niejednego mędrca. Jednym głosem młodego legionu idziemy, Order prawdy na każdej błyska piersi. Mieczem naszym przyjaźń bo nie zabijemy, Lecz na krucjatę oszczerstw wyruszamy pierwsi. Naszym celem twierdza upadłej wiary, Gdzie zepsucie księciem a plotka obrońcą. Czas najwyższy wymierzyć wrogom kary, Sprawiedliwych uczynić twierdzy dozorcą. A gdy już kłamstwo zniknie z umysłów miliona, Gdy słońce zmiażdży szarość promieniami swymi. My z milionem tęczę stworzymy co niezastąpiona, By rozjaśniła umysły dojrzałe barwami ciepłymi. Jeśli wtedy już wszystko będzie jak dawniej, Jeśli waga co sądzi uczucia znów się uspokoi. My miejsce nam dane zajmiemy w ojczyźnie pięknej, I cichym uśmiechem przyszłości życie nas ukoi.
  3. Hmm... niewielka usterka na potrzeby wiersza :o) Nie takie rzeczy poetom się trafiały...
  4. Można ten twór nazwać wierszem? Ciekawy, ale wymyka się chyba podziałom. Dla mnie dziwny i orginalny, ale też nieco odrzucający. Pozdr.
  5. "I kazdy kamien na mej drodze I kazdy krok wsrod tych kamieni" Świetny szczyt formy i treści pod koniec, świetnie :) Drobne błędy (wymienione), ładnie ogólnie :) Pozdrawiam, Wojciech
  6. Witaj! Po pierwsze "nie wszystek zginie", "wiem że uniknie pogrzebu"? To skojarzenie nasuwa się od razu, brzmi prawie jak plagiat :) Po drugie, coś mi ta doniczka nijak pasuje do klimatu, misa czy szklarnia byłaby tutaj bardziej "poważna", chyba że owy odskok od poważnego i podniosłego stylu (trwam we własnej autystycznej) jest zamierzony. Ogólnie poza w/w podoba mi się :o) Pozdrawiam Cię, Wojtek
  7. Tajemnica uczucia tego niezbadana przez wieki, Przyjaźń rozerwana nicią zazdrości. Te siły niezmiennej potęgi a wyglądają jak przedmiot lekki, Kolejna nadzieja, i strach życia, co wątpi w siłę radości. Przełamałem wszystko co znacie, co piękne i szkaradne zarazem, Skruszyłem głazy, rozerwałem więzy, wymazałem granice. Związałem to wszystko w jedną masę, która moim rozkazem, Upadła, ale niestety bez ruchu pozostały jej źrenice. Jęk miliarda istnień odbił się od policzków, Rumieńca nie widzę, wzrok wbity w ziemię jak stal, Paląca duszę, mrozi krew w żyłach, dosięga smutków, Przebija tarczę ładu, drwi z myśli, budzi szał. Patrzę w tę bladą twarz, delikatne rysy, odświętny strój, Krzyczę, ona nie słucha, odchodzę z opuszczoną głową. Ja – myślę – nie popełnię tylu błędów, co ona, która znosząc życia znój, Szalikiem wątpliwości szczelnie okryła swe serce.
  8. Świat mój trudów co go znoszę co dzień, Tyle poświęceń dla chwil tak niewielu. Jestem w kłopocie – tyle Ci ja powiem, Jak pomóc dojść do prawdy, drogi przyjacielu? O gwiazdo co najjaśniej świecąc wskazujesz mi drogę, Nie gaśnij nigdy, twe światło potrzebne, Teraz gdym na pełne życia mego morze, Wypłynął i łatwo zbłądzić – wody tu niepewne. Cóż zrobić, tu dwa krzyżują się szlaki, Jak podjąć decyzję nie mówią mi mapy. Może zarzucić kotwicę tak dla niepoznaki? Mentorze, daj radę, w potrzebie uratuj. Przyjaciel co zły kurs obrał nieświadom niczego, Głuchy na ostrzeżeń setki, płynie wprost na zgubę. On tego nie widzi, że piękny okręt jego, Utonie, gdy się go wystawi na beztroski próbę. Ja go do kursu zmiany nakłaniać nie mogę, On tak samo jak inni kapitanem życia swego. On sam jeden zginie on moją wzbudza trwogę, Ja go ratować będę zawsze, nawet tonącego. Czy on widzi gwiazd tysiące na wieczornym niebie? Czy ku nim wzrok prowadzi szukając oparcia? Czy spośród nich niewprawne oko nie wyłowi Ciebie? Czy dojrzy wskazówkę co w Twoim świetle zawarta? Ja nie wiem, nie mnie dane wszechmocne widzenie. Nie ja przecie jestem na niebie, Lecz moje jest sumienie! Moja prawda, nie chcę jej tylko dla siebie. Chcę by on wzrok bystry powiódł ku niebu! Chcę by ujrzał drogę którą tam wyraźnie, Rysuje go daleko od prostoty ludu, Nim wypali się żar a on zgaśnie i … przepadnie! ------------------------------------------------------------- Witam serdecznie :) to mój pierwszy post / wiersz na tym forum / wortalu, z FAQ sie zapoznałem (Czemu tak bardzo nie lubicie TWA?). Czekam krytyki, obiecuje przyjąć z kamienną tawrzą :o) Pozdrawiam :o)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...