Głową to sobie możesz wracać
do przypadkowych skurwieli chcących cię
tak bardzo, tak tymczasowo, naprawić.
Albo do smaku gelatti podczas gier i zabaw
z widokiem na buddyjskiego psa i niebo przecinane
sporadycznymi krzykami zachwytu
i mierniejszych emocji; pretensjonalnych i słodkich.
Do cementowych jezior, podwodnej miłości
nie brudzącej prześcieradeł. Taka praktyczna,
a musi wracać
do całej głupoty, którą wiesz, że jeszcze nie raz.
Jeszcze nie raz rozlejesz mleko
i znów nie pozwolą ci nad nim zapłakać.