Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

paranoïaque declarée

Użytkownicy
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez paranoïaque declarée

  1. eee... kropkĄ? nie podoba mi się, że w niejasności jasności.
  2. Wciąż jest jeszcze dla mnie jakieś światło, różowe światło nad dachami betonowych bloków. Czekam na telefon od ciebie jak na te zachody słońca - - każdego wieczoru w Zielonej Górze. Słyszę dialogi bohaterów telewizyjnych love stories, kłótnię będących ze sobą od pół wieku dziadków, wesołe krzyki dzieci wracających z niechęcią do zmęczonych matek. Słyszę odgłosy bitwy moich nerwowych myśli. Wiem, to egoistyczne: chcieć cię mieć dla tych kilku minut rozmowy chcieć mieć cię t e r a z, natychmiast i nigdy później. Niebo przybrało barwę czerwonego wina, zmieniającą się powoli w kolor wymiocin. Na horyzoncie błyska, ludzie dają obie sygnały, moja ręka drętwieje... a błękit nieba przypomina krew konika Ponny. W porządku, bądź chwilą, tylko nie zostawiaj mnie teraz, takiej. Zasadniczo lubię ten wiersz, ale coś mi w nim nie pasuje, szczególnie fragment: "Czekam na telefon od ciebie / jak na te zachody słońca - / - każdego wieczoru w Zielonej Górze. " I końcówka też jakoś tak nie bardzo. Proszę o pomoc :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...