A może mnie morze kiedyś pochłonie
A może z góry przygniotą mnie góry
I może dlatego tak strasznie się boję
Kiedy od domu jestem daleko?
A może mnie piorun spiorunuje
A może kamieniem ukamienuje
I może twarzą na obcą ziemię
Upadnę - za siódmą rzeką?
A jeśli przestroga mnie nie ostrzeże
A jeśli zakaz mi nie zakaże
I jeśli daleko od siebie umrzemy
To czy się okaże...
To czy się okaże, że to nie była Miłość?!
hmm... nie czuję tu żadnego rytmu, chociaż muszę przyznać, że opowiadana przez Ciebie historia jest mi, i pewnie nie tylko mi, bliska...
może spróbuj wprowadzić kosmetyczne zmiany, które sprawią, że nadasz słowom melodię poezji ;)
Jesteś absolutnym pomieszaniem
- Wdzierasz się we mnie
Każdym swoim słowem, każdym gestem
Nic więcej.
Otaczasz mnie rankiem bezwietrznym
Zanieczyszczonym powietrzem
Związujesz mi oczami ręcę
Mimo, że nie chcę.
Unosisz się w oparach moich myśli
Kradniesz mi sny i marzenia
Zakładasz sznurek na szyi
Niszczysz.
A później potrzebujesz ramienia
By oprzeć zmęczoną krzykiem głowę
Przychodzisz, uśmiechasz się
Nie mam sił...
Nie mam sił powiedzieć Ci, byś odszedł.
przykro mi, ale za grosz w tym rytmu...
od jak dawna piszesz?
w pewnych momentach mam wrażenie, że skupiałeś/aś się na rymach, nie treści.
i niektóre z tych rymów są jakby na siłę, niestety...
pozdrawiam
Król z drewna jest symbolem beznadziejności tego aktu,
owa beznadziejność nie jest mi obca, mam jej świadomość,
a mimo wszystko chcę, żeby mnie dotknął...
I choć beznadziejnie może wygląda i brzmi, to ma popsuć ten zmysłowy obraz.
Dotknij mnie
Nie ruszaj duszy
Dotknij mnie
Zatop się w...
Ugaś żar niebios
Rozpal we mnie ogień
Ruszmy w podróż daleką
Do bram...
Dotknij mnie
Nie patrz w oczy
Tylko dotknij
A później udamy, że...
Bądź moim Królem Z Drewna