Lubiła siedzieć na parapecie
okna wynajmowanego mieszkania
w kamienicy starówki nadwiślańskiej
Naprzeciw niej szumiały drzewa
zbyt pospolitych i nieokreślonych
gatunków by mogła je spamiętać
Promienie upalnego lata wpadały
Do jej wschodniego mieszkania
odbijane od jasnych zieleni wrzącego chlorofilu
Tutaj chłód murów przenikał
tłumiony gwar uliczny
nieokreślona granica dualności.
Patrząc w ciężkie nadmiejskie niebo
marzyła o teraźniejszości.
Mogłaby skoczyć z fortepianem.