Jednemu kogut
Drugiemu po coś przyszedł przyjacielu.
Gorzkie łzy
I znaleziony przy drodze
Zakurzony sznur.
Pycha – nie ja, ja nigdy
I skryta ślepa żądza.
Nie ma mniejszego zła
Jest tylko pokorny wybór
Życia w świetle
Lub życia w ciemności.
tak po ludzku zawiodłeś
miało być królestwo szczęścia
bez wiary i prób
takie oczywiste
zamiast tego
wszedłeś na tę górę
i…..
zawiodłeś
tak po ludzku.
Według Ciebie
Dałeś nam wolność i zwycięstwo
Miłość
Z Toba gotów jestem iść na śmierć
I nie znam Go
Wierność
Choćby wszyscy, ale nie ja
I człowieku czego chcesz , to nie ja
Uczciwość
Ty jesteś Nauczycielem
I nie wiem co mówisz
Samotność bezradnego milczenia
W którym gorzka łza
Hartuje resztki godności
pocałunek
podszyty zdradą
zamiast namiętnością
nagroda
której wartość
pęka jak mydlana bańka
partnerstwo
z reliktem
twardego honoru
samotność
gnącej się pod ciężarem gałęzi
Najdelikatniej jak można
Kobieca dłoń
Zbiera lnianą ściereczką
Z martwego ciała zakrzepłą krew
Raz po raz
Zanurza ja w misce
Uwalniając atramentową czerwień
Czarna ziemia
Spragniona
Wchłania wodę i….
Brudnoczerwone krople
Wsiąkając przynoszą
Wyczekiwana ulgę
Wola
przeplatana słabością i siłą
utkana z lęku i odwagi
z podkładem namiętności i miłości
wola
tka dywan życia
z bordiurą wiary
przekładając osnową nadziei
możesz ja zerwać
i możesz dokończyć wzór
Ktoś rzucił przekleństwem
Jak kamieniem
Inny ścieląc szpalty nienawiści
Rozwijają purpurowy dywan
Obietnice lojalności i wierności
Dźwięczą jak martwy dzwon
Ufałeś im
Tylko Jej dłoń
Odważnie mimo wszystko
Próbuje dotknąć cie w tłumie
Jest z tobą
długi ciemnobrązowy ostry
z łatwością przebije
i kropla lepka czerwonobrunatna
ślimacząc sie wolno
nim spadnie
zostawi lśniący brunatny ślad
lśniąco biały zakrzywiony miecz
i kropla zawieszona na końcu
bezbarwna pełna jadu
która jak myśliwy na ambonie
wypatruje rany
jedno ożywia
drugie uśmierca
za mgłą niesmaku
w gwałcie zaparcia sie samego siebie
w przesmyku bólu
w bezkresnej samotności
zawieszonej miedzy niebem a ziemią
w stanie upadku
gdy nieład
wkrada się do ciebie
krocząc po stróżkach twej namiętności
Cierpliwie stań.... i proś
łzy, które suszą
wypalaj ą oczy
krzyk zastygły w gardle,
pełen rozpaczy,
którego nikt nie słyszy
samotność,
która w lustrzanym odbiciu
nie znajduje nawet
własnej pustki