W tej krainie polami złoconej,
gdzie w rubieżach toni niezmąconej,
brzęcząca niosła się orkiestra...
Tam, gdzie kwiecia rubiny, szafiry;
rozrzuconych niedbale - maestria,
-sklepienie rozjaśniły luksfery...
Gdy mrowiem świateł bór rozbłysnął,
A poczciwy sierp na warcie przysnął;
Rycerz wstępował w kniei odmęty...
Wtem gęstą ciszę sowa poruszyła;
Wojak drgnął głosem puszczy muśnięty...
Cóż go tam wiodło? Zła? Czy dobra siła?
Kto żyw zmierzał przyjrzeć się dziwnościom:
-Tańczących kołem, młodych radością;
-Konturom ciał, co żagwie paliły;
-Ogniom tworzącym dym, opary;
Do nich wiedźmy zioła wrzuciły ;
W otchlań uleciały senne mary.
I kłębią się skrzydlate widziadła,
szybując wokół ludzkiego stadła.
Rusałek, wiłów, topielic okręgi;
-Uściskiem cudnym - tłoczą się w głębinie.
Chmurnych płanetników, obłocznic wstęgi;
-Girlandów rozwiane zatracenie.
O zmysły człowiecze staczają bój;
-Latawców, południc, mamunów rój.
Żołnierz ocknął się nagle bezdechem...
Czekały go upiorne przestrogi;
Jęk zabrzmiał - powtórzył się drzew echem;
-"Bacz dziewki z wiankiem dzikiej urody..."
Po chwili znikły w dali, na bagnach,
przy wianków kąpieli dźwięcznych nutach.
-"Zdawało się - winem upojony";
-Myślał chwat,w ślad pochodni ruszając;
Kiedy szklistym nurtem ukojony,
-Nadobny zwój kwiecisty chwytając.
Przed śmiałka oczy, sen to, czy zjawa?
Jawi się postać wiotka, rudawa;
Licem rusałki - groźnej urody.
Cienistych rzęs, błękitne spojrzenie.
Poświata, ciepło - gdy wokoł chłody,
I scałowanych ust okamgnienie...
Odeszli na skraj lasu, w ostępy;
Gdzie bylicy rozkołysane kępy.
Szeptając gąsiorek mu podała,
-"Jest polana, gdzie kwitną paprocie";
-"Tam bies skarbów swych strzeże." - dodała.
Wabiąc dotykiem sylwetki kociej.
W głębi lasu jaskrawe odblaski;
Mgłą osnute czarcie trzaski.
Rycerz zerwał kwiat czarodziejski
Znikła czeluść, poszły precz demony.
W jasyr wzięty choć hardy i męski.
Wdziękiem panny czy chwili olśniony?
Wojownik przepadł w nowe doznanie
W to dzierlatki zalotne kochanie;
Wśród baldachimów sosnowych łoże
W alkowę, w ożywione posłanie;
I przy dziewce niezwykłej a hożej;
Zapadł w mrok, roskoszne letnie spanie...
Rankiem obłąkania obudzony;
-"Cóżem ja zrobił wczoraj szalony?"
Jak tu zaszedłem? Umysł zmącony!
Fałszywy trop, błądzi, zapomina;
Szukając znaków, złudą goniony;
Ni skarbu, ni dziewczyny, ni wina...