(fragment)
Po zdemaskowanej lewiźnie kilku niepokornych szwejów z pierwszego plutonu, pułkownik rozkazał zaplombować wszystkie okna na kompanii. Obowiązywał całkowity zakaz wyjazdów do odwołania (gdziekolwiek leżał odwołań), o stałkach również można było zapomnieć. Klucza do magazynu z cywilkami gaciowy Kopeć pilnował jak oka w głowie.
To bardzo komplikowało sprawę. Dochodziła piąta, podoficer jak zwykle spał na dyżurce – stary niedźwiedź. Wielkie okno na końcu korytarza było otwarte. Wybiegało wprost na brukowaną drogę, która dzieliła jednostkę na dwa kompleksy. Ubrany w mundur zmierzał w stronę tego okna, najciszej jak potrafi. Miał dobry plan. Na drodze czekała taksówka.
Żegnaj syfie. - szepnął pod nosem.
Wąsaty taksówkarz przekonany, że chodzi tylko o dostarczenie flaszki, mamrotał przez uchyloną szybę Poloneza – Szybciej, szybciej, jeszcze mnie kto zauważy.
Zamiana planów – rzekł Dżin, wskakując do auta. Taksówkarz nie protestował, ruszył.