Złodziej serc – może satyra i trochę nieprawda – wiersz o pewnym poecie
(poezja to również odpowiedzialność przed życiem)
znam pewnego poetę który
uważa się za pępek świata –
od wielu lat traktuje to wątpliwe stwierdzenie
jako konstans
w jakimś sensie trzeba
go zrozumieć – poeta ma prawo
myśleć ze odkrył prawdy
nieznane w naszej Galaktyce
Sławek M. – o nim to mowa
jest wysoki ma smagłą twarz
codziennie podziwia siebie
stojąc w przedpokoju przed
wysokim lustrem
uspokojony tak korzystnym wizerunkiem
przekonany o swej wyjątkowości
wyrusza codziennie zbierać
należne mu hołdy
w swym egotyzmie myśli
że wszystkie przywileje od władz
i otoczenia
należą się jemu
podejrzewa znajomych i kolegów
o niecne knowania
lisią chytrość w której
chcą podkopać jego
wyjątkową rangę i wartość
i jakże to doskonały kochanek
uwodziciel – obserwuję go od dawna –
myśli: wystarczy połaskotać dziewczynę
między udami – nastolatki to uwielbiają
piszcząc uroczo – i już jest moja
dochodzi do tego estyma poety
przez głowę mu nie przemknie
że kobieta to inna osobowość
odrębna czująca istota
może mieć swoje racje chcieć
zagościć na dłużej w jego sercu
kradnie niewinną duszę
i serce usidla – wybucha gniewem
gdy ona odchodzi – dumnie i godnie –
czuje się pokrzywdzony
gromy ciska
zemstą pała – chciałby
ją odzyskać
i w nowych tomach
tworzy wierszyska
i tak się wszystko plecie
jak w nudnym powiecie
mówi jak na ironię:
odpowiedzialność we mnie wielka
i winy nie ma
ale dojrzewa
przyjdzie mi wierzyć przecie –
do dorosłości dojrzewa –
w czterdziestolecie
dalej też można różne
śpiewki kontynuować
jak w szantach
Sosnowiec, w sierpniu r. 2003 – poecie na 40 urodziny (http://poezja-slask.webpark.pl)