Poszłam na wzgórze, gdzie rosła wierzba płacząca i biała brzoza.
Ich rozwiane gałęzie splotły się z moimi włosami.
Wiatr rozmawiał z moimi myślami,
gdzieś daleko stąd zabrał mą duszę,
tam delikatnie stąpając po chmurach tańczyła.
Zapomniała o wszystkim, była szczęśliwa.
Aż do dziś, gdy brutalnie strąciłeś ją.
Upadła nisko, wszyscy po niej deptali,
lecz postrzępiona wstała, kulejąc poszła dalej.
Znalazła mnie na wzgórzu,
gdzie rosła wierzba płacząca i biała brzoza,
a ja stałam pomiędzy nimi i płakałam.