Jak spadający płatek śniegu,
Moje ja - ciągle znajduje się w biegu.
Ciągle dąży do osiągnięcia swojego pojęcia wolności.
Lecz czy prześcignie goniące poczucie bezsilności?
Uchwycić nieuchwytne... nie można,
Jak się może czuć niewierząca osoba pobożna?
Czy wierzy ze pomoże mu miłość Boża?
Wie, że zostanie sam na pustych bezdrożach?
Wiruje lotem nieprzewidywalności,
wypełnionym brakiem analogii do przeszłości.
Osobista utopia - jako osiągnięcie ze światem jedności.
Czy upadnie ów płatek na wyspę mityczną?
Czy znajdę szczęście nieograniczone?
Czy siłą umysłu wzlecę nad górę antyczną?
Czy bez osiągniecia nirwany całe życie stracone?
I płatek, i ja, i moje idee - wszystko - wydaje się już zbyt przemęczone.